sobota, 19 marca 2016

Rozdział 4 "High School"



 Rozdział dedykuję tym, którzy skomentowali mój ostatni post. Dziękuję Wam za wsparcie, jesteście cudowni. Jak dobrze, że jeszcze nie opuściliście tego bloga ♥



Zdjęłam z oczu przepaskę i usiadłam prosto na łóżku. Czas powitać kolejny dzień. Ta.
Zrzuciłam z siebie kołdrę i opuściłam stopy z łóżka. Założyłam puchate kapcie króliki i wstałam powolnym ruchem. Zegarek na szafce nocnej wskazywał 5.00, co oznaczało, że mam tylko dwie godziny, żeby się przyszykować!
Przeciągnęłam się i odsłoniłam rolety. Weszłam do ogromnej, ukrytej garderoby od mamy. Nie miałam pojęcia, co mam na siebie założyć. Strasznie chciałam wreszcie wybrać coś stąd. Powinnam tu przynieść też wszystkie inne swoje rzeczy, z pewnością nowa dziewczyna taty się ucieszy, kiedy zauważy, że jedna z łazienek zrobiła się wolna. Nikt nie będzie się nawet interesował, że w moja szafa kryje w sobie nie tylko szafę, ale też jakieś łazienko-gabineto-salono-pokojo-stylisto-coś. Dokładnie. Nikt.
Właściwie mój ojciec też nie interesuje się tym, co robię za dnia. Ważne, żebym zaraz po szkole wracała na nie taki uroczy, rodzinny obiadek. Nie uśmiecha mi się siedzieć przy stole z tą krową, która omotała mojego tatę wokół palca i próbuje się wkupić w moje łaski. Wiadomo, że jest z nim dla kasy. Ale papa tego nie zauważa.
Cieszę się, że jest szczęśliwy i że po śmierci mamy jest w ogóle zdolny do związku, ale... Coś ciężko mi się oswoić z tą myślą. Nie jestem gotowa na nową mamę, chociaż tyle lat minęło.
Wzięłam do ręki fotografię.
-Mamo - szepnęłam. - Tęsknię. I za tobą też Buggy - uśmiechnęłam się na widok psiaka ze zdjęcia.
Buggy był moim najlepszym przyjacielem od zawsze, towarzyszył mi wiele lat. Niestety, każde życie ma swój koniec.
Westchnęłam i odłożyłam zdjęcie na półkę. Zmierzyłam w kierunku wieszaka z sukienkami. Wybrałam jakąś różową, po czym wyruszyłam do toaletki. Ta rutyna... Oczywiście, przecież musisz się jakoś prezentować, Ferro, skoro już udajesz tą gwiazdunię. Może nie będę tutaj opisywać tej skomplikowanej codzienności, która co ranek odprawiam z kosmetykami i ciuchami, szczątkami i tego typu. Nie jest to zbyt ważny szczegół dla prawdziwej mnie.
-Ludmiło, śniadanie! - usłyszałam wołanie Olgi z dołu.
Burknęłam pod nosem i zeszłam gotowa na dół. Niechętnie usiadłam przy stole i zjadłam tosty z marmolada, popijając przy tym kakao. Zobaczyłam na blacie jakąś gazetę.
"Pan Ferro otwiera nowy ośrodek SPA" - głosił nagłówek. Zaraz nad nim znajdowało się zdjęcie mojego taty. Zgadnie ktoś, z kim? Z jego nową dziunią. Nie mogłam się powstrzymać od ironicznego uśmiechu. Kiedyś to ze mną ojciec jeździł na wszelkie uroczystości, teraz siedzę w domu z zadaniami z matematyki, które opanowałam już kilka lat temu. Szara rzeczywistość. Nie powiem, ale bolało mnie to. Byłam pełna obaw, ze odbierze mi tatę i nie pozostanie mi już nikt. Dlatego nie miałam ochoty jej poznawać. A jak się tu wprowadzi... To będzie już kompletna porażka. Tata będzie wtedy chciał wywalić mnie na próg, jestem o tym przekonana. Hah... Ta... Jak ja bym chciała, żeby mama żyła.
Wyszłam z domu najszybciej, jak tylko mogłam. Perspektywa zobaczenia Federico w szkole nie była jednak najlepsza. Kiedy zjawiłam się pod budynkiem szkolnym, wyciągnęłam swojego różowego Iphone'a z torebki i napisałam dziewczynom SMS.
"Szkoła. wejście. już. idiotki"

 Natychmiast Camila i Francesca zjawiły się u mojego boku. Powędrowałam do gabinetu dyrektora, by wyjaśnić wczorajszą awanturę z samochodem. Nie chciałam występować w szkolnym musicalu, nie umiem śpiewać.
Zapukałam w drzwi i kazałam dziewczynom gestem dłoni zostać na korytarzu.Nie czekałam, aż ktoś powie mi, czy  mogę wejść - pewnie wkroczyłam do środka i usiadłam na krzesełku naprzeciw dyrektora.
-Chciałabym wyjaśnić to nieporozumienie.
-O którym mówimy? - powiedział, upijając łyka herbaty. - Dzień dobry, Ludmiło.
-No, siemka, otóż... - rzuciłam. - Nie ja zarysowałam pańskie auto, lecz Federico.
-Monitoring wskazuje coś innego, młoda panno.
-Słucham?
-Pragnąłem wyciągnąć cię z tego bagna, ale kiedy sprawdziłem, że to ty uszkodziłaś mi samochód, nie masz wyjścia. Zgłosiłem cię już do nauczycielki od zajęć teatralnych.
-Proszę dyrektora, nie możemy tego jakoś załatwić? - spojrzałam na niego błagalnie.
-Przykro mi, ale jeśli chodzi o mój samochód, to jestem bezwzględny. Naprawa nie będzie za kosztowna, więc domyślam się, że nie byłby to u ciebie duży problem. Przy tym stanie majątkowym... Cóż, dlatego najlepszym ukaraniem cię będzie występ.
-Wie pan, że nienawidzę tego typu spektakli.
-Dokładnie. Dlatego lepiej się przyłóż, Ferro, ponieważ będzie to miało znaczny wpływ na twoją ocenę z zachowania i zajęć artystycznych.
Prychnęłam mu głośno i wstałam z krzesełka, mocno je popychając. Trzasnęłam drzwiami i wkurzona wyszłam.
-Co się stało? - spytała Camila.
-Zamknij się! - pisnęłam.
Musiałam to załatwić z kimś, przez kogo wynikała cała ta sytuacja. Nienawidzę go. Nienawidzę Federico.
Zmierzałam przez cały korytarz w jego kierunku. Spodziewałam się go oczywiście przy sali matematycznej. Kujon. Dobrze, ze ja mam to juz za sobą.
-Chodź tu - ścisnęłam mocno jego ramie i odciągnęłam od jakiejś dziewczyny w okularach.
Popatrzył na mnie w zadziwieniu.
-Masz w tej chwili odwołać wszystko! Rozumiesz? Nie chce brać udział w tym czymś! Nienawidzę występów!
-Wyluzuj. Myślisz, ze dla mnie to łatwe? Tez nie uśmiecha mi się występowanie w tym musicalu. Mój głos brzmi jakby kura wyszła spod prysznica - parsknął. - Ale nic ci nie odkręcę, może się czegoś nauczysz.
-Nie wygłupiaj się. Powiedz dyrektorowi, ze mnie popchnąłeś czy...
-Bo co mi zrobisz? - wparował mi w słowa.
-Bo poniżę się w tej szkole tak, ze będziesz się tu wstydził pokazać, jasne?
-Lata mi opinia innych - odparł i założył ręce na siebie. W to akurat ciężko było nie uwierzyć.
-Akurat.
-Poza tym, nie zrobisz tego.
-Czemu?
-Bo mnie lubisz - uśmiechnął się pewnie.
Wybuchnęłam lekceważącym, głośnym śmiechem.
-Już to widzę. Żegnaj, idioto. Nie masz życia w tej szkole.
Zawróciłam i odeszłam pewnym krokiem, słysząc za sobą stukot obcasów dziewczyn.
-Gdzie teraz idziemy? - spytała Francesca.
-Muszę oddać Violce jej pamiętnik, inteligentko. Inaczej się skapnie, że go wzięłam - wywróciłam oczami.
-Rozumiem, że znowu ja? - odezwała się Camila.
-Tak? - powiedziałam sarkastycznie.
-Ale dlaczego - oburzyła się.
-Dzisiaj pod gabinetem dyrektora mnie wkurzyłaś. Tyle. Idziesz - wsunęłam jej pamiętnik w ręce. - Castillo ma teraz wf.
-Tylko spytałam, co się stało...
-Milcz. Idź.
Ze spuszczoną głową, Camila wślizgnęła się do środka szatni.
-Jestem głodna, chodźmy na budyń - podsunęłam.
-Ale... Camila jest tam w środku.
-Och, litości. Jak sobie nie poradzi, to to będzie jej wina.
Ruszyłam w kierunku stołówki wiedząc, że Francesca i tak pójdzie za mną.


Niezłe ziółko z tej dziewczyny... Nie uśmiechało mi się zarywanie do niej. Ale skoro mam się zemścić na Leonie... Uda się. Musi. Nie daruję mu tego, że odebrał mi psa. Lucas... był najlepszy.
Rzuciłem torbę przy korytarzowej ścianie.
-Obiad - usłyszałem wołanie, ale nie należało ono do mojej mamy.
Znowu służba... Zdecydowanie wolałem, kiedy radziliśmy sobie sami. Mieszkaliśmy tylko we trójkę, mama przygotowywała jakieś rozmaite dania w kuchni, śmialiśmy się i oglądaliśmy telewizję. Teraz już nigdy do tego nie wrócimy.
Wszedłem niechętnie do kuchni. Widok tej kobiety nie przyprawiał mnie o uśmiech, automatycznie zasiadłem do stołu i zjadłem, nie odzywając się do niej słowem. Dopiero, gdy odniosłem talerz, by położyć go w zlewie, wydusiłem z siebie "dziękuję". Zobaczyłem Leona, który siedział i oglądał w telewizji mecz. Podarowałem mu wzrok pełen pogardy i wspiąłem się po schodach do swojego pokoju. Zdjąłem koszulkę i rzuciłem ją w kąt pokoju, przebierając się w dresy. Normalnie już dawno byłbym otoczony przez swojego psa, który nie dałby mi się w spokoju przebrać, tylko non stop drażnił mnie swoją piszczałką. Mając to w myślach, zobaczyłem ją przy rogu łóżka. Łza zakręciła mi się w oku. Pełnym gniewu wzrokiem, wstałem, wziąłem ją do ręki i otworzyłem okno. Krew buzowała mi w żyłach, przedziurawiłem zabawkę przez ściskanie na niej swojej ręki i wyrzuciłem ją mocno ze środka. Zaciskając pięści, zobaczyłem, gdzie upadła.
Turlała się przy nogach jakiejś dziewczyny. Ferro. Ludmiła. Znowu ona.
Popatrzyła w miejsce, z którego wyleciała zabawka. Natychmiast schowałem się przy ścianie, ale czułem, że mnie widziała. Skarciłem się w myślach.
Chociaż sprawa z najlepszym owczarkiem niemieckim na świecie nadal nie dawała mi spokoju.


Kto by pomyślał? Federico Pardo bez koszulki paraduje po pokoju i stoi w oknie. Żałuję, że nie zrobiłam mu jakiejś kompromitującej fotki. Parsknęłam pod nosem i weszłam do domu. Usłyszałam dziwny, niecharakterystyczny dźwięk, z którym nie miałam okazji się spotkać w tym domu.
Nagle z kuchni wyleciał jakiś potwór. Nie byłam w stanie opisać tego, co wtedy zobaczyłam. Pisnęłam najgłośniej, jak potrafiłam, odrzuciłam swoją szkolną torebkę i zaczęłam szybko uciekać do łazienki. Zatrzasnęłam drzwi, omal nie przytrzaskując mu łapy.
-Pomocy!!!
Kolejnym dźwiękiem, jaki wpadł mi do ucha, był śmiech mojego ojca. W końcu wrócił do domu?...
-Ludmiła, wyjdź. Nie bój się.
Uchyliłam delikatnie drzwi i zobaczyłam, jak "potwór" siedzi u nogi mojego taty.
-To nasz nowy pupil.
-Ten bydlak?! - wrzasnęłam. - Omal mnie nie zabił!
-Daj spokój. Leon przywiózł go do mnie niedawno. Nazywa się Lucas, od dzisiaj mieszka z nami.




Dobra, mam nadzieję, że wam się podobało!
Btw. jakby ktoś chciał wpaść na mojego aska, którego prowadzę, to zapraszam:
KLIK KLIK KLIK KLIKAJ WCHODŹ

Jeśli jeszcze nie widzieliście zakładki Bohaterowie, która dotyczy tego opowiadania, zapraszam! Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i mam nadzieję, że nie jesteście rozczarowani takim przebiegiem zdarzeń. 
ILY!! ♥
Zapraszam też na bloga z One Shotami http://enjoy-your-life-and-never-give-up.blogspot.com/
Patty

















5 komentarzy:

  1. Mój Boże tak się cieszę że wróciłaś. Myślałam że Leon wyrzucił gdzieś tego psa na pastwe losu. Nie przypuszczałam że dał go ojcu Ludmiły. I ta kobietaacocha ludmiły już jej nienawidze. Ale będzie beka jak fede zobaczy swojego psa u Ludmi <3 KOCHAM :*

    OdpowiedzUsuń
  2. To będzie chyba mój pierwszy komentarz na jakimkolwiek blogu od miesiąc albo nawet dwóch :D

    Rozdział cudowny ♥
    Bardzo cieszę się, że wróciłaś :)
    W ogóle jak tylko weszłam na bloga to w oczy rzuciło mi się "Never say goodbye" na nagłówku i od razu skojarzyło mi się to z piosenką 5SOS :'')
    Nie lubię Leona.
    Nie wiem czemu, od początku mi się nie podobał.
    Ferro tęskni za mamą :c

    Przepraszam, że tak krótko, ale wyszłam z wprawy w pisaniu długich i sensownych komentarzy ;')

    Czekam na następny ♥
    ily♥

    OdpowiedzUsuń
  3. cieszę się że wróciłaś rozdział super
    nie mogę się doczekać kolejnego

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudo
    Cudeńko
    Cudenieczko
    Ach! Jakie to fantastyczne uczucie znów czytać twoje dzieła.
    Ale co do rozdziału
    Uuuu
    Myślałam że Leon zabił tego psa
    Ale ja mam mordercze myśli XD
    Fede ubolewa niepotrzebnie
    Jak przyjdzie do Lu (pewnie się kiedyś zdarzy)
    To odkryje psiaka
    Czekam na NEXTA
    ♡♡♡kofam♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudeńko w postaci rozdziału ♥
    Myślałam, że Leon wywiózł psa do schroniska, bądź wyrzucił na pastwę losu, ale nigdy nie spodziewałabym się, że postanowi go dać (w pewnym sensie) Lu. Coś czuję, że pies Fede może odegrać jakąś rolę w powolnym zmierzaniu ku Fedemile, w sensie pomoże w zbliżeniu się (nawet i minimalnym) tej dwójki.
    Właśnie tak sobie gdybałam i tak myślałam o tym co by było gdyby Cami i Fran tak nagle zbuntowały się przeciwko Ludmi, jestem ciekawa jak by sobie poradziła...
    Do następnego
    Pozdrawiam cieple :* Liv

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz = mobilizacja do pisania ♥
Nie masz konta? Skomentuj ANONIMOWO!