niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział 62 ~ "Our World"

 Taaa :D Znowu po terminie ;p
Ale za to jest długi xD Pomijając fakt, że pisany na szybko, ale jest ^^
Nienawidzę niedzieli ;_; Maskara, jutro znowu do szkoły.
Co za fakt mnie pociesza?
VIOLETTA3 !!!
Odliczałam czas do 12 stycznia <33
O czymś ważnym was jeszcze nie poinformowałam :D

Co to takiego?

Zapraszam na mojego nowego bloga, również o Fedemile (chociaż trochę sprzecznego z moimi wyobrażeniami ^^) :


http://mi-princessa-fedemila.blogspot.com/ czyli "Every time I kiss you, I'm feel like a butterfly"

 I miłego czytania :3 Chyba w informacjach podawałam już spojler, więc macie się czego spodziewac ^^ Ech, aż 6 narracji ;_; to do mnie nie podobne...

Miłego czytania!! ♥
Besos ;*




62.  Piątek, 18.44

Z perspektywy Leona
-Postawię to tutaj - powiedziałem ciężko, kładąc przy ścianie dwie walizki.
-Oki - zaśmiała się Castillo.
-Coś jeszcze zostało? - spytałem, marszcząc czoło.
-Nie, to już wszystko. Bagażnik był pusty, kiedy go zamykałam.
Nabrałem do płuc powietrza, po czym powoli je wypuściłem.
-Zmęczyłeś się? - spytała dociekliwie.
-Nie - rzuciłem szybko.
-Zrobię coś do picia - uśmiechnęła się, stanęła na palcach i pocałowała mnie w czoło.
Kącik moich ust uniósł się do góry, po czym opadłem na narożnik w salonie.
-Gdzie trzymasz torebki z herbatą? - zawołała z kuchni.
-W półce po prawej stronie od zlewu - odkrzyknąłem.
Już po chwili niosła na tacy dwie szklanki pełne ciepłego napoju.
-Pomogę ci - zaoferowałem i podbiegłem w jej kierunku.
-Nie ma takiej... - urwała, kiedy przez przypadek szturchnąłem ją łokciem.
Jedna ze szklanek przechyliła się, przewracając przy tym drugą, po czym Violetta odrzuciła oparzone palce do tyłu i upuściła tacę.
-Boże Leon, przepraszam cię, nie chciałam... - mówiła, powstrzymując łzy.
-Nic się nie stało - przyklęknąłem do niej. - I tak miałem zmienic ten dywan. Proszek wcale go nie wyczyścił. Z białego zrobił się szary.
-To nie zmienia faktu, że gdziekolwiek przyjdę, to muszę coś zepsuc - odetchnęła, czerwieniąc się.
-Ważne, że tobie nic nie jest - wziąłem do ręki jej dłoń i złożyłem na niej pocałunek. - Prawie nic... Chodź.
Pociągnąłem ją za rękę do łazienki.
-Co chcesz zrobic?
-Nie chcę, żebyś przez cały dzień zachowywała się jak oparzona - zaśmiałem się. - Myślę, że to raczej pierwszy stopie zagrożenia, nie występują pęcherze. Nie martw się, po kilku dniach nie zostanie nawet ślad. W każdym razie, trzeba to natychmiast schłodzic. Najlepiej pod zimną, bieżącą wodą - głosiłem. - Muszę zdjąc ci pierścionek.
-Po co? - podniosła brwi ku górze.
-Jeśli palec spuchnie, może dojśc do martwicy tkanek. Będę musiał go wtedy rozciąc, więc lepiej jest zrobic to od razu.
Przerażenie wymalowało się na jej twarzy.
-Rozciąz pierścionek, a nie palec - poprawiłem i uśmiechnąłem się do niej.
-No dobrze, ale nigdy się z nim nie rozstaję, a... - westchnęła. - Dobra.
-Potrzymaj tak przez 10 minut - instruowałem, wysuwając jej pierścionek z palca i kierując jej rękę pod strumień wody. - Pójdę nalac ci soku.
Po chwili wszedłem do łazienki, przynosząc jej szklankę. Cały czas posłusznie trzymała palce pod zimną wodą.
-W porządku? - zapytałem, kładąc napoje na parapecie.
-Trochę boli.
-Okej, podaj mi rączkę - zachęciłem miłym tonem, a na jej twarzy zawitał uśmiech. Powoli biorąc jej obolałą rękę i zakręcając kurek. - Teraz weź z szafki taką białą rolkę.
-O matko, to chyba nic poważnego? - zapytała ze strachem.
-Nie, co ty - zaprzeczyłem pospiesznie, odcinając kawałek materiału i nasączając go spirytusem. - Za 2 dni nie będzie śladu - owinąłem bandażem poparzone miejsce i przykleiłem je taśmą znalezioną w apteczce.
-Leon.. Tak właściwie - zagaiła. - Skąd ty tyle o tym wiesz?
-Kiedyś chciałem zostac lekarzem - uśmiechnąłem się pod nosem. - Ale to chyba bez znaczenia - wstałem szybko i podałem jej szklankę soku.
-Wiesz - mówiła, po upiciu kilku łyków. - Warto walczyc o swoje marzenia.

Z perspektywy Naty
Wybrałam już swoją suknię. Chcieliśmy wziąc ślub pod koniec stycznia. Wydawało nam się, że im szybciej, tym lepiej.
-Naty, skarbie - Maxi ucałował mnie w policzek. - Jest dopiero 11, masz jeszcze parę dni.
-Kochanie, wiesz, że wolę, jak wszystko jest na swoim miejscu. Więc mnie tutaj nie rozleniwiaj - odepchnęłam go lekko, po czym ponownie zaczęłam krzątac się po kuchni.
Maxi westchnął i poszedł do salonu, w którym czekała już na nas jego mama. Kolejne stresujące spotkanie. Świetnie, prawda?
Oparłam się o blat i wypuściłam powoli powietrze. Psychicznie nie wytrzymywałam z tobą kobietą. Sprawiała, że o mało co nie wpadłam w depresję. Naprawdę, dlaczego ona mnie tak nienawidzi? Czemu tak poniża? I obraża. Czego nie zrobię, według niej zawsze to będzie źle. Dlaczego?
Pragnę tylko byc szczęśliwa, a zamiast tego co mam?
Okrutną teściową i chłopaka, który się stara, ale przeze mnie już nam nie wychodzi.
Obawiam się, że to się zakończy.
Na wspólne wieczory nie mam już nawet ochoty. Sama nie wiem, co mi ją odbiera. Może świadomośc, że zawsze będę gorsza?
W dodatku w Studio pojawiła się jakaś Matilda ~ nowa uczennica Studio...
Przez całą tą sytuację mam wrażenie, że jest ode mnie o wiele lepsza, że to właśnie ją wybierze Maxi.
I że zanim się obejrzę będzie się nazywała Matilda Ponte. A ja nadal pozostanę Natalią Navarro.
-Idę na górę - oznajmił szybko Maxi, kiedy tylko weszłam do przestronnego salonu.
Wiedziałam, że chce, żebym porozmawiała z Matildą (tym razem chodzi o mamę Maxiego.. te same imiona... gorzej nie mogłam trafic). Zależało mu na tym, żebyśmy poprawiły swoje relacje zanim staniemy  się rodziną.
Rozumiem, że chciał, żeby dwie osoby, które kocha żyły ze sobą w zgodzie. Ale czy ja wiem, czy to się uda? Przecież ja i jego mama....
Ech, nie będę nic ukrywac, nie dogadujemy się tak, jakbym chciała. Wiem, że ona zdaje sobie sprawę, że zależy mi na Maxim. Ale nie potrafi mnie akcpetowac.
Prawdę mówiąc, ja też nie do końca toleruję to, że moja teściowa będzie się tak na mnie wydzierac za każdym razem, kiedy zrobię jej herbatę z torebki zamiast zaparzyc jej 'ukochane ziółka'.
Usiadłam na kanapie, przegryzając wargę.
-Słuchaj... Tak byc nie może - powiedziałam po chwili milczenia. - Przecież... Między nami musi byc jakaś nic porozumienia i wiem, że próbujesz tu ukryc.
Zamiast mi odpowiedziec, chwyciła ucho filiżanki i upiła łyk napoju.
-Zależy mi na Maxim  - oznajmiłam szczerze. - I tobie też zależy. To już jedna rzecz, która nas łączy. Jeśli pragniemy jego szczęścia, to musimy się jakoś dogadac.
-Nie mam zamiaru rozmawiac z tobą. Wolałabym, żeby wziął sobie za żonę tę.. Jak jej tam? Francesca, Camila? Obojętne. Każda mogłaby byc jego przyszłą żoną. Ale nie ty.
-Co pani do mnie ma? - mówiłam spokojnie. Prawdę mówiąc, ledwo się powstrzymywałam, żeby nie wykrzyknąc jej paru obelg w twarz.
-Nie ważne. Potomek Navarro nigdy nie zwiąże się z rodziną Ponte. Wychodzę - rzuciła jakby obrażona, dopijając herbatę do końca, po czym zgarnęła kurtkę i trzasnęła drzwiami.
Jej słowa mnie zastanowiły..
Jedno, z czego w pełni zdawałam sobie sprawę to to, że nie chodzi tu o mnie. Niewątpliwie chodziło o coś głębszego, o jakąś relację między naszymi rodzinami.
Musiałam zapytac taty... Albo ciotki, ona pewnie zrozumie mnie bardziej.
Jeżeli Matilda Ponte ma do mnie jakąś urazę spowodowaną moją rodziną, to z całą pewnością uda mi się to załatwic.
Pewne jest to, że nie zostawię tej sprawy. Będę walczyła do końca.

Z perspektywy Germana
-Jak się czujesz? - zapytała Priscilla.
-Właśnie pozbyłem się córki z domu, a ty się mnie pytasz, jak się czuję? - odpowiedziałem, patrząc w okno z zaniepokojeniem.
-Każdy ptaszek kiedyś opuszcza gniazdko, German - pouczyła. - A jeśli zrobiła to z miłości, to powinieneś byc szczęśliwy tak samo, jak ja.
-Ale.. Ludmiła jest o wiele dojrzalsza niż Violetta, z pewnością da sobie radę.
-Zdziwiłbyś się, jak twoja córka potrafi byc zdeterminowana - usiadła na fotelu. - Zapewne ma to po matce.
-Racja - pokiwałem głową. - Jej matka też była taka uparta.
Usiadłem obok niej, a ona położyła mi rękę na ramieniu.
-Tęsknisz German i to normalne - odpowiedziała słabo. - I nie minie, póki nie wpoisz sobie, że życie toczy się dalej. Jeśli będziesz dalej żył przeszłością, to co to za życie? Wiem to z doświadczenia.
-Masz rację - po raz kolejny. Ale ty też tutaj jesteś poszkodowana.
Przekrzywiła głowę w pytającym geście.
-Nie udawaj, przecież wiem, że ciężko ci z tym, że za niedługo bierzemy ślub, a ja ciągle tylko rozmawiam o sobie. O swojej córce, zmarłej żonie...
-Przecież to nic złego. Staram cię ci pomóc. A to, że kochasz też kogoś innego, nie sprawia, że czuję się odrzucona. Chociaż.. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że gdyby nie to wszystko, to wcale bym cię nie poznała.
Objąłem ją ramieniem i przysunąłem do siebie.
-Jak powiedziałaś, ważne jest to, co jest teraz. Więc nie zadręczaj się ''co by było gdyby".
-Tak, zdecydowanie. Więc czas na ślubną gorączkę - zaśmiała się Priscilla i klasnęła  w dłonie. - Kremowy czy róż? - podała mi do rąk skrawki materiału.
-Róż - odpowiedziałem, podając jej serwetkę. - Wiem, że go lubisz.
-Oj, kochanie, nie zwracaj uwagi tylko na mnie, ale też na siebie. Jeśli mamy byc małżeństwem, musimy pogodzic się z sprzecznymi opiniami.
Obróciła się na pięcie i położyła serwetkę na stoliku do kawy.
-No więc biorę kremowy.
-CO? - zdziwiła się.
-Żartuję - uśmiechnąłem się do niej. - Róż będzie idealny.

Z perspektywy Francesci
Siedziałam na krześle z rękami opartymi o biurko.
-Bez sensu - wyszeptałam do siebie.
Od godziny próbuję wybrac tekst na zajęcia z Pablo. Kazał nam go zaprezentowac przed U-mixem, żeby wrzucic coś na stronę. To, co do tej pory mam, to to, że nie będę śpiewała niczego wesołego. Nie mam na to ochoty. Smutek, smutek, smutek, smutek...
-Luca! - krzyknęłam, podchodząc do drzwi. Zupełnie wyleciało mi z głowy, że mój brat pojechał dzisiaj na zawody pływackie. Tak, zdecydowanie pływanie to jego mocna strona.
Nic nie chciało mi się robic. Diego wysłał mi wiadomośc, że wieczorem wyjeżdża do Madrytu. Poszukują talentów w mieście, z którym tak wiele wiążą. Art Rebel jest bliskie bankructwa, a Gregorio nadal pozostaje uparty i nie przyjmuje praktycznie nikogo. Diego stara się to zmienic, ale czy mu się uda?
Nagle usłyszałam "Aprendi A Decir Adios". Wzięłam torebkę i wyciągnęłam z jej bocznej kieszonki telefon w czerwonej obudowie.
Marco. To właśnie imię ukazało mi się na wyświetlaczu.
Dawno z nim nie rozmawiałam...
Zerwaliśmy tylko z powodu wyjazdu i tej całej zdrady. Ale czy gdybym nadal z nim była i utrzymywała związek na odległośc to... to czy pokochałabym Diego? Pewnie nie. Nawet nie starałabym się go lepiej poznac. Raczej dalej uważałabym go za dobrego kumpla, który zapewne trzyma się bardziej z Ludmiłą niż z resztą paczki.
-Marco - odezwałam się cicho do komórki. Dopiero przy kolejnym sygnale odebrałam połączenie.
-Hej, Fran - usłyszałam jego radosny głos.
-Cześc - przywitałam go, chociaż zapewne mój ton wydawał się nieco blady.
-Co tam u ciebie? Dawno nie rozmawialiśmy.
-Wiem - odpowiedziałam krótko. - Ale cieszę się, że zadzwoniłeś.
-Właściwie to mam swój powód - odparł, a ja wprost czułam, że uśmiecha się do słuchawki.
-Jaki?
-Będę w Buenos Aires! - krzyknął radośnie.
-O Boże, zobaczę cię w końcu! - ucieszyłam się na samą wieśc o tym, jak patrzę na te roześmiane oczy. I już wyobrażałam sobie moment, w którym będę mu opowiadała o tym, ile się wydarzyło przez ten długi czas, kiedy go nie było. - Ale jak? Jak to możliwe?
-Organizują tutaj tygodniowy wyjazd. To coś takiego jak wycieczka szkolna, która ma promowac naszą szkołę. Codziennie mamy ją reklamowac poprzez rozdawanie ulotek, wywieszanie plakatów... - wymieniał. - Jednak najważniejsze jest to, że będę w końcu mógł was zobaczyc - dodał.
-O jej, za chwilę zadzwonię do Federico, z całą pewnością ucieszy się, kiedy cię zobaczy!
-Nie, nie - zaprzeczył pewnie. - Zrobię im niespodziankę. Tylko wiesz... Nikomu się nie wygadaj.
-Za kogo ty mnie masz, co? - udałam oburzenie, po czym zaczęłam się śmiac.
-Jesteś Cauviglia, tobie nie można ufac - również wybuchnął śmiechem.
-Wiesz co!
-Co? - nadal czułam jego uśmiech. - Słuchaj Fran, zadzwonił do mnie kumpel - poinformował. - Dzisiaj robimy zdjęcia promocyjne. Chyba do zobaczenia?
-Yy, czekaj - wyprzedziłam, zanim zdążył się rozłączyc. - Kiedy przyjeżdżasz?
-Prawdopodobnie pojutrze... Chociaż możliwe, że uda nam się przybyc trochę wcześniej, więc możliwe, że jutro wieczorem. Ok, naprawdę lecę.
-No ok - przytaknęłam. - Fajnie, że przyjeżdżasz.
-Też tak uważam - przyznał. - Pa, Fran.
-Pa - uśmiechnęłam się do siebie, choc moim celem było, by skierowac ten uśmiech do niego.
Odłożyłam telefon na szafkę nocną i natychmiast zdecydowałam:
Zaśpiewam Euforię.

Z perspektywy Ludmiły
-Który tytuł? - zapytałam się Włocha. - Quiero czy Para Vivir?
-Quiero będzie lepsze - odpowiedział z uśmiechem bez dłuższego zastanowienia.
Szybko napisałam nagłówek u góry kartki.
-Ocenisz? - zaproponowałam.
-Pewnie! - rzucił tym oszołamiającym tonem. Zlustrował tekst wzrokiem, po czym podniósł głowę do góry i złapał mnie za rękę. - Sądzę, że odwaliłaś kawał dobrej roboty.
-Dziękuję - skłoniłam się do przodu.
Usiadłam na łóżko, a po chwili usłyszałam dzwonki. Znałam ten dźwięk. Smycz, którą niedawno kupiłam.
-O nieee... - tylko tyle zdążyłam powiedziec, zanim rzuciły się na mnie cztery łapy.
-Luna! - Federico podniósł głos. - Złaź z niej, to moja robota.
-Co?! - wytrzeszczyłam oczy i pospiesznie wstałam, przewracając psiaka na plecy. - Nikt się tutaj na mnie nie będzie rzucał!
-Jesteś pewna?
-Jestem. Na 101%.
-A mogę to jakoś zmienic?
-Raczej nie - zachichotałam.
-Pewna jesteś?
-Dosyc tych twoich gierek - uśmiechnęłam się i ruszyłam w kierunku drzwi.
-Chwila - upomniał Federico.
Gdy się odwróciłam, musnął moje usta i powiedział:
-Wiesz co, tak się zastanawiam... - zaczął. - Co by było, gdybym był wampirem i ugryzłbym cię w szyję?
-Hahahaha, Fede, nie żartuj tak - opadłam swobodnie na łóżko. - Już nie dosyc wariujesz? Gdybyś był milion razy szybszy, to raczej bym tego psychicznie nie wytrzymała.
-Lepiej zdecydowanie byc cyborgiem - zmarszczył czoło w zamyśleniu.
-A niby to czemu? - położyłam głowę na poduszce.
-A temu, że mógłbym miec rentgen w oczach.
-Do czego by ci się to przydało? - zapytałam opryskliwie.
-Może do tego, że wiedziałbym, co masz pod spodem - uśmiechnął się tajemniczo.
-Idiota - wywróciłam oczami i wstałam, by następnie pocałowac go w policzek.

Z perspektywy Diego
-Lara, co ty tu robisz? - zdziwiłem się.
Kiedy ujrzałem dziewczynę na lotnisku, omal nie zawróciłem. Nie miałem z nią kontaktu od zerwania.
-Mam ważną sprawę, Diego. Wiem, że próbujesz wyjechac do Madrytu nie tylko ze względu na Art Rebel.
-Ha! - parsknąłem. - Ciekawe, jakie byłyby moje inne powody.
-Litości, nie usłyszałam tego od ciebie, a i tak wiem, o co ci biega - powiedziała, jakby przejrzała mnie na wylot.
Nie, ona nie wie, dlaczego wyjeżdżam.
Nikt nie może wiedziec.
-Nie dasz rady wszystkiego zataic przez Francescą i swoimi przyjaciółmi. Nie możesz też zataic tego przede mną.
-Przepraszam, o czym ty mówisz?
-Wiem, że jedziesz tam, bo chcesz uciec. Ale nie przed wszystkim można umknąc, Diego - mówiła spokojnie, ale z czystą pewnością.
-Nie rozumiem, co masz na myśli.
Zaśmiała się gorzko i odrzuciła głowę do tyłu, po czym stanęła wyprostowana i zmierzyła mnie wzrokiem.
-Wiesz, o czym mówię - stanęła centralnie naprzeciw mnie. - Nie poddam się, póki nie pomogę Ludmile i Federico. A ty zrobisz to ze mną, czy tego chcesz, czy nie.
-O co ci do cholery chodzi? - nadal kłamałem w żywe oczy. Uważano, że jestem dobrym aktorem, ale Lara chyba nie dała się nabrac.
-Boziu, czy muszę ci mówic wszystko po kolei? - wywróciła oczami. - Masz mi pomóc, rozumiesz? Rozwiążemy sprawę, bo na pewno to wszystko jest ze sobą powiązane.
-Lara - warknąłem. - Nie tutaj, ok?
-Tutaj - zaprzeczyła moim słowom. - Bo inaczej wyjedziesz i zostawisz nas z tym wszystkim.
Odwróciłem głowę, żeby tylko nie patrzec jej w oczy.
-Kocham cię nadal, zdajesz sobie z tego sprawę? - oznajmiła, a w jej słowach było słychac błagalną nutę. - I musisz wykonac tę robotę ze mną. Byliśmy parą nie tylko, jeśli chodzi o związek. Kazali nam wykonac swoje obowiązki do końca, a jeśli FBI cię o coś prosi, to nie ma żartów.
-Wiem - tym razem skierowałem wzrok na dół. Unikałem jej przenikliwego spojrzenia.
-Mieliśmy zbadac tę sprawę. Więc ją dokończymy. A ja przeczuwam, że szykuje się kolejna intryga, która ma na celu skrzywdzenie naszych przyjaciół. Co z tego, że zerwaliśmy i prawdopodobnie nie będziemy się dogadywac tak, jak wcześniej? Może nie czujesz do mnie tego, co ja do ciebie. Ale wiem, że tym razem to wszystko nie uderzy w Federico i Ludmiłę. Teraz skrzywdzą kogoś innego.
-Kogo obstawiasz?
-Cel padnie na Violettę i Leona. Jestem przekonana, że tak właśnie będzie.

20 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Gratuluję talentu pisarskiego :-)
    Jakoś dotąd rzadko czytałam Twoje opowiadania, ale w wolnej chwili postaram się wszystko ( albo chociaż część, bo widzę, że dużo tego pisałaś xD ) nadrobić :-P
    Pozdro ;pp

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, radzę czytac dopiero 3 sezon, bo w nim się dużo dzieje i chyba najwięcej do nadrobienia :D Rozdział od 50-60 są ''obowiązkowe'' xD Chyba, że wolisz czytac to później, jeśli nie będziesz rozumiała czegoś z fabuły ;3 <3
      Dzięki!!!! <3
      PS: ŁAŁ, nowa twarz!! :D
      Besos ;*

      Usuń
  2. WOW!!!
    Rozdział jak zwykle genialny i boski <333 !!!!!!
    Fede cyborgiem XD
    -Czy Ty zawsze będziesz miał tyle idiotycznych pomysłów?- Spytałam.
    -Oczywiście- Odparł z głupawym uśmiechem.
    Dlaczego Ja zawsze prowadzę swój dialog z Fede???? Może by coś tu zmienić??????
    -Marco! Jak mogłeś mi nie powiedzieć, że wracasz?????!!!?!?!
    -Bo o tym nikt nie może wiedzieć. To niespodzianka-
    Okay...
    Czyli nienawiść między rodzinami :D SUPER!!!!! Jakiś rodzinny sekrecik się wyda ^^^^ :D !!!!!!
    Diego i Lara pracują w FBI???!?!!?!?!??!?!?!!!?!? WOW!!!
    Czekam z niecierpliwością na next <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Vicky <33
      Dialog z Federico to rzecz nieunikniona, a teraz jeszcze Marco? *o*
      Wow :D
      Nienawiśc między rodzinami i FBI to dopiero początek tego, co ja tutaj szykuję <33
      Besos ;***

      Usuń
  3. Cudowny rozdział, choć długość na początku trochę mnie zniechęciła, ale dotrawałam-przeczytałam cały i był/jest genialny.

    Jestem ciekawa czy wiesz kto pisze ten kom jak popatrzysz na nazwę, od razu mówię że nie jestem nową czytelniczką i komentowałam poprzednie rozdzialy tylko nie 61...
    Jak juz jestem przy temacie.
    Tak beznadziejnie nie skomentowałam go, a tyle razy się za to zabierałam.
    Teraz już przejdę do tego rozdziału.


    Na sam początek:
    Leon i Violetta.
    Jak suodko nareszcie mieszkają razem <3
    Leon tak się troszczy o Violette <3
    Leon lekarz- nawet by było fajnie gdyby Leoś został lekarze. Już to sobie wyobrażam, jego w okularach i białym lekarskim fartuchu, nie jednak nie Leon jako lekarz ? Cos nie pasuje


    Co się łączy z Leonettą:
    German i Priscilla
    Priscilla ma rację German za bardzo się przejmuje. Nie pozbył się córki, jakby tak było to ona by nie chciała opuścić domu, ale on by ją wyrzucił, a przeciez Viola dobrowolnie przeprowadziła się do Leona.
    To tyle co do tego fragmentu opowiadania, teraz przejdę dalej.


    O kim by teraz...
    O wiem:
    Naty
    Nie nawidzę mamy Maxiego -.- Ona jest okropna....
    Tak odchodząc trochę od tematu, to jak przeczytałam że w studio jest nowa uczennica-Matilda to myślałam, że znowu pomyliłam coś w rozdziałach, a mam Maxiego nie nazywa się Matidla, ale jednak wszystko dobrze zrozumiałam i dobrze myslałam co do imienia matki Maxiego. 2 Matildy i obudwóch nie nawidzi Naty....
    Uuu jakas tajemnica rodzin Navarro i Ponte- mrocznie. Jestem ciekawa kto i co namieszam, ale wiem że się tego dowiem w kolejnych rozdziałach.

    Teraz :
    Francessca i Marco
    Marco przyjeżdża !! :D
    Pojutrze, czyli nwm który rozdział, ale przyjeżdża. Może będzie Marcessca....

    No i oczywiście teraz ukochana para:
    Fedemila
    (Nadrobię trochę to że poprzednio nie skomentowałam)
    To urocze ze strony Federico, że z Ludmiłą zaadoptowali psa, a go nie kupywali, ich opcja jest lepsza od tej drugiej. Przecież taki pies ze shroniska też potrzebuje domu, ale większośc kupuje psy, a potem są im nie potrzebne i ladują w shronisku lub gorzej....
    Fedemila - uroczo, albo bardziej zabwanie, ale i tal uroczo. Oj Fede, Fede.....


    Teraz o fragmencie, który najardziej mi się spodobał:
    Diego i Lara.
    Nie wiem czy wspominałam, ale zawsze uważałam że Diegolara to cudowan para, a Diecessca nie. Od 2 sezonu uważam, że Diego powinien być z Larą.
    Ale wrócmy do rodziału.
    Taki takeminczy byl ten fragment
    Lara i Diego pracują w parze dla FBI. Tego to nigdy bym się nie spodziewała.
    Coś mi się wydaje że ta sprawa, która maja zbadać ma coś wspólnego z "dziewczynami" Federico :Vitoria, Ivette i Rebeka
    Niech lepiej ci od tej sprawy trzymają się zdala od Leonetty, Fedmily i Naxi oraz reszty par.



    To juz chyba wszystko
    Przepraszam za błędy ortograiczne, ale jestem na tel i nie potrafię wszystkich wyłapać :/

    Czekam na nexta
    Pozdrawiam cieple
    Hayden♪ :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i jeszcze to , juz nie dopiszę do koma, ale proszę :)
      Zostałaś nominowana do LbA na moim blogu - http://fedemilamiloscdokonca.blogspot.com/2015/01/lba-nr-5-i-nr6.html

      Usuń
    2. Wow, długi komek :D Czyli tak jak zwykle, prawda, Mini? :D
      Od razu cię poznałam, kiedy zobaczyłam ten "styl pisania" ;3
      Wiesz, bardzo się zastanawiam nad Diego i Larą. Bardzo lubię ten parring... Czemu by właściwie tego tak nie zrobic?
      Ale Diecesca też ma wielu fanów, a sama też ją lubię... Cóż, jeszcze zobaczę. Na pewno uda mi się coś skombinowac.
      I na bank Vittoria, Ivette i Rebeka jeszcze namieszają ;3
      Więc o to się nie martw :D
      Na początku miałam zamiar nie pisac w kolejnym rozdziale o rodzinie Ponte i Navarro, ale chyba się zdecyduję. Pewnie fajnie będzie poznac tę tajemnicę, nie? ;))
      Wiele wszystkich tutaj jeszcze czeka, tego możesz byc pewna ;3
      Dziękuję <33 Mini Stoessel, a raczej HAYDEN <33
      Besos ;**

      Usuń
    3. Co do nominacji, dziękuję za nią bardzo :D

      Usuń
  4. Przepiękne!!!!!!!
    Besos♥♥♥♥
    *Julian*

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jak zwykle genialny nic dodać nic ująć Czekam na nexta ;* Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Boski


    Nowa intryga teraz celem będzie Leonetta :(
    Jeśli się rozstaną to cię zabije!
    Oni nie mogą się rozstać
    Umrę jak nie będzie leonetty
    Albo się na maksa wkurzę

    Tylko żeby ta idiotka nie wróciła (wiesz o kim mówię)
    Weź jak ja jej nienawidzę
    Niech nie wraca
    Bo jak ją tylko spotkam to nie żyje
    Przez nią nie było Fedemiły

    Marcuś wraca jej
    Tak się ciesze
    Kocham go (oczywiście nie jak Fedusia albo Leona)
    Ale go kocham

    Lara i Diego pracują w FBI
    No to mnie zaskoczyłaś
    O tym bym nie pomyślała

    A teraz najlepsze
    Fedemiłka
    Jeju jacy oni kochani
    Wiesz , że zupełnie zapomniałam o Lunie
    Fede jak zawsze geniusz
    Ale za to go kochamy


    A teraz o mnie
    Mój najdłuższy komentarz
    Pod ostatnim był bardzo krótki
    To ten jest BARDZO długi
    Dobra już nie będę przedłużać
    Życzę weny
    Do nexta
    Besos Zupełnie Inna
    Ps. Koffam Cię

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zdecydowanie :D Tym razem ten jest najdłuższy ;33
      FBI, taaa, wiem :D Lubię niszczyc ludziom rozum ^^
      Heh, dziękuję ci baaardzo <33
      Besos ;** <3

      Usuń
  7. Hej kochanie!
    Rozdział- cudowny
    ale do rzeczy bo jak się zacznę rozpisywać to w końcu zapomnę.
    Zostałaś nominowana do LBA na moim blogu http://ruggcedes.blogspot.com/2015/01/liebster-blog-adward.html
    Besos, Mechi Mechiś Lambre

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;3
      Zarówno za nominację, jak i za skomplementowanie rozdziału :))
      Besos ;*

      Usuń
  8. Zostałaś nominowana do LBA na moim blogu <3 :)

    http://fedemila-fede-y-ludmi.blogspot.com/2015/01/dziekuje-za-nominacje-hayden-1.html

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz = mobilizacja do pisania ♥
Nie masz konta? Skomentuj ANONIMOWO!