Wiem, że długo czekaliście.. A ja nie mogłam z tym nic zrobic ;_;
Prawda jest taka, że zwyczajnie nie miałam czasu i bla bla bla... Komu się chce tego słuchac?
Minął ponad tydzień od ustalonego terminu. Gdyby nie ci walnięci informatycy, wyjazd do Katowic, brak czasu i za duże skupienie na OSach, to pewnie dałabym jakoś radę...
No cóż, mam na głowie pełno nominacji do LBA, więc muszę jeszcze kilka dopisac do posta, który miałam opublikowac :')
Nie będę się tłumaczyc brakiem weny, bo to był raczej brak czasu.
Ale macie, ten oto sweet 61st :<<
Mam nadzieję, że będzie się dobrze czytało, chociaż nie zasługuję na Nobla ;_; Zdecydowanie..
Miłego czytania :))
Środa, 19.11
*SYLWESTER*
-To jak? Jedziemy już? - spytał, zapinając pas.
-Pewnie - odparłam z uśmiechem w jego stronę.
Obrócił się do mnie i popatrzył mi w oczy. Po chwili pocałował mnie w czoło.
-A to za co? - zapytałam.
-Nie mogłem się powstrzymac - rzucił, uśmiechają się pod nosem i przekręcając kluczyk w stacyjce.
Popatrzyłam na tylne siedzenie. Rzucone tam były moje walizki.
Przeprowadzałam się z powrotem do apartamentu.
Priscilla i German byli oburzeni, że zarówno Violetta jak i ja opuszczamy dom. Ale w pewnym sensie zrozumieli.. Jesteśmy już dorosłe.
-Co chcesz mi pokazac?
-Nic takiego - na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech.
Moim oczom ukazała się szara, smutna dzielnica. Budynki były stare, niemal leżały w gruzach. Stare płyty chodnikowe, latarnie z przygaszonym światłem, miejscami wybite szyby.
-Boże - szepnęłam.
Popatrzyłam na Federico. Jego oczy przepełniał żal. Nie wiedziałam, w jakim celu się tutaj znalazłam, ale miałam pojęcie, że tego tak nie zostawię. To okropne miejsce. Myślałam, że całe Buenos Aires jest malowniczym miastem. Chyba się myliłam...
-Wysiadamy - oznajmił po chwili Włoch.
Nie czekałam długo, zanim podszedł do drzwi samochodu i mi je otworzył.
-O co chodzi? - spytałam, łapiąc go z obawą za rękę i tuląc się do jego ramienia.
-Właściwie nic takiego.
Popatrzyłam na niego. Wyczuwałam beznamiętny ton, z którego zupełnie nic nie mogłam wyczytac.
Szłam powoli, słysząc uderzanie butów o chodnik. Nadal kurczowo trzymałam się jego ramienia.
-Tutaj - powiedział, prowadząc mnie w jakiś dziwny, wąski zaułek.
Czułam się dziwnie. Nie wiedziałam, co dalej.
-Federico, jeśli masz zamiar...
Nie dokończyłam. Moim oczom ukazały się wielkie, żelazne drzwi.
-Chodź - nacisnął klamkę.
Zasłonił mi dłonią pole widzenia i poprowadził w kierunku wejścia. Ufałam mu, więc pewnie wie, co robi. Miałam pewne obawy do tego miejsca, ale strach znikał, kiedy wiedziałam, że przy mnie stoi. Po chwili ukazało się jasne światło. Całe pomieszczenie, a raczej korytarz, prowadził tylko i wyłącznie prosto.
Federico ujął moją rękę i zaczął iśc naprzód, skręcając potem w lewo. Zapukał do drzwi.
Popatrzyłam na niego spod gęstych rzęs.
-Co właściwie..
Drzwi uchyliły się lekko a w nich pojawiła się dziewczyna z kujonkami na nosie, rudymi kręconymi włosami i w zielonym kombinezonie.
-Wchodźcie - uśmiechnęła się lekko.
Zrobiłam kilka kroków i znalazłam się w pomieszczeniu. Dopiero teraz zrozumiałam, co to za miejsce.
-Schronisko? Po co mnie tutaj przyprowadziłeś?
-Zobaczysz - uśmiechnął się tajemniczo.
Kobieta zaprowadziła nas nieco dalej, gdzie zaczęły się pojawiac okute łańcuchami klatki.
-Dlaczego tu jesteśmy? - dopytywałam się.
-Nie bądź taka niecierpliwa - splótł moje palce ze swoimi i momentalnie cała ciekawośc upłynęła. - Specjalnie dla nas dzisiaj otworzyli.
Nagle rudowłosa dziewczyna się zatrzymała i obróciła w moim kierunku.
-Możesz sobie teraz wybrac jakiegoś psiaka - wytłumaczyła radosnym tonem. - Z pewnością wiele z nich na to czeka.
-Wybrac? - zdziwiłam się. - O czym ta pani mówi, skarbie?
-Niespodzianka? - popatrzył na mnie niepewnym spojrzeniem.
Uśmiechnęłam się do niego szczerze i pocałowałam w policzek.
-Nie chcę państwa pospieszac, ale... - odezwała się dziewczyna. -Chciałabym spędzic ten wieczór ze znajomymi, a czekam tylko...
-Jasne - odpowiedziałam i zaczęłam przyglądac się zwierzakom, bacznie obserwowana przez pracownicę.
Chodziłam między klatkami, wciąż patrząc na zwierzaki znajdujące się w klatkach. Tuż za mną podążała dziewczyna, która starała się kontrolowac każdy mój ruch.
-Taki facet to skarb - zagaiła po chwili.
-Hm? - odwróciłam się do niej z pytającą miną.
-Wojował o to, żebyśmy dzisiaj otworzyli. Naprawdę mu zależy.
-Wiem o tym - odpowiedziałam jej i popatrzyłam na niego. Stał z rękami w kieszeniach i opierał się o ścianę.
Poszłam dalej, szukając kogoś odpowiedniego dla mnie.
-Chyba już wybrałam - oznajmiłam, patrząc w lśniące, czarne oczy psa.
-Luna? To bardzo grzeczny zwierzak. Muszę tylko ostrzec, że trafiła do nas niedawno, jeszcze nie jest przystosowana do chodzenia na smyczy - poinformowała.
-Nie ma problemu.
-Jest nieco nieufna. Potrzeba naprawdę dużo uwagi, żeby na nowo ją oswoic.
-A co się stało? - spytałam zaintrygowana.
-Właściciel nie nadawał się do zajmowania się jakimkolwiek zwierzęciem... Był alkoholikiem, sama pani rozumie.. Takim nie można ufac, szczególnie po piwie.
-Przemoc?
-Jak najbardziej.
Zrobiło mi się nieco smutno. Nie zdawałam sobie sprawy, że ten wzrok kryje za sobą tyle bólu.
-Zdecydowanie chciałabym przygarnąc tego psa.
Cóż miałam powiedziec?
Zaciekawiła mnie to małe stworzonko - a właściwie nie takie małe - ze względu na to, ile przeszła. Wydawała mi się intrygująca, ale i sympatyczna. Z wyglądu przypominała metrowego pluszaka.
Na moje słowa Federico natychmiast podszedł, obejmując mnie w pasie.
-I jak?
-W porządku - odpowiedziałam z uśmiechem.
-Pana narzeczona wybrała sobie psa rasy husky - przekazała mu dziewczyna o rudych włosach.
-My... nie jesteśmy narzeczeństwem - sprostowałam.
-O, wybacz. Po waszym zachowaniu myślałam... No cóż - odparła przepraszająco.
-Husky? Moja krew - rzucił, nie zważając na błąd pracownicy.
Już nie pierwszy raz nas mylą. Nawet jak ze sobą nie chodziliśmy, to uważano nas za parę. Tak to już chyba jest, nie?
-Przygotuję go - rzekła Rose.
Chwilę stałam w milczeniu, rozglądając się po klatkach wokół.
-To smutne.
-Co? - zapytał zdziwiony.
-Jeśli ktoś ich nie przygarnie, umrą.
-Wiem - objął mnie ramieniem i przysunął do siebie. - To faktycznie nie za miłe.
Popatrzyłam na czubki swoich butów z nijakim wyrazem twarzy.
-Wiesz, że najchętniej przygarnęłabym wszystkie?
-Przecież wiem, znam cię. Ale zrozum, warunki naszego mieszkania...
-No chyba zdaję sobie z tego sprawę... Gdyby tylko dało się coś zrobic, żeby one.. - zastanowiłam się. - ...żeby wylądowały w miłym miejscu obok opiekuńczego właściciela.
-Masz plan?
-Jak najbardziej... Całkiem niegłupi - uśmiechnęłam się do niego. - Dziękuję, że mnie tu przyprowadziłeś.
-Dla mojej księżniczki wszystko - musnął wargą moje usta.
-Wszystko? Takie wszystko WSZYSTKO?
-A masz jakieś wątpliwości? - splótł ręce wokół moich bioder.
-Prawdę mówiąc, po twojej dzisiejszej minie, myślałam, że masz wobec mnie złe zamiary.
-Serio? W takim bądź razie przejrzałaś mnie na wylot - uśmiechnął się.
-Dosyc tych twoich czułości - zaśmiałam się. - Nie tutaj.
-Czyli w domu?
-Pfff, na pewno - parsknęłam.
-Jeszcze zobaczymy.
Zmierzyłam go zabójczym wzrokiem.
-Wolę całowac mojego nowego pieska. Ciebie nie chcę - zażartowałam.
-Weź, bo się obrażę.
-Jeszcze zobaczymy - naśladowałam jego ton.
-Pfff, na pewno - tym razem to on usiłował mnie spapugowac.
Wywrócił zabawnie oczami, po czym Rose wyposażyła nas w asortyment i mogliśmy wrócic z nowym współlokatorem do domu...
Prawda jest taka, że zwyczajnie nie miałam czasu i bla bla bla... Komu się chce tego słuchac?
Minął ponad tydzień od ustalonego terminu. Gdyby nie ci walnięci informatycy, wyjazd do Katowic, brak czasu i za duże skupienie na OSach, to pewnie dałabym jakoś radę...
No cóż, mam na głowie pełno nominacji do LBA, więc muszę jeszcze kilka dopisac do posta, który miałam opublikowac :')
Nie będę się tłumaczyc brakiem weny, bo to był raczej brak czasu.
Ale macie, ten oto sweet 61st :<<
Mam nadzieję, że będzie się dobrze czytało, chociaż nie zasługuję na Nobla ;_; Zdecydowanie..
Miłego czytania :))
Środa, 19.11
*SYLWESTER*
-To jak? Jedziemy już? - spytał, zapinając pas.
-Pewnie - odparłam z uśmiechem w jego stronę.
Obrócił się do mnie i popatrzył mi w oczy. Po chwili pocałował mnie w czoło.
-A to za co? - zapytałam.
-Nie mogłem się powstrzymac - rzucił, uśmiechają się pod nosem i przekręcając kluczyk w stacyjce.
Popatrzyłam na tylne siedzenie. Rzucone tam były moje walizki.
Przeprowadzałam się z powrotem do apartamentu.
Priscilla i German byli oburzeni, że zarówno Violetta jak i ja opuszczamy dom. Ale w pewnym sensie zrozumieli.. Jesteśmy już dorosłe.
-Co chcesz mi pokazac?
-Nic takiego - na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech.
Moim oczom ukazała się szara, smutna dzielnica. Budynki były stare, niemal leżały w gruzach. Stare płyty chodnikowe, latarnie z przygaszonym światłem, miejscami wybite szyby.
-Boże - szepnęłam.
Popatrzyłam na Federico. Jego oczy przepełniał żal. Nie wiedziałam, w jakim celu się tutaj znalazłam, ale miałam pojęcie, że tego tak nie zostawię. To okropne miejsce. Myślałam, że całe Buenos Aires jest malowniczym miastem. Chyba się myliłam...
-Wysiadamy - oznajmił po chwili Włoch.
Nie czekałam długo, zanim podszedł do drzwi samochodu i mi je otworzył.
-O co chodzi? - spytałam, łapiąc go z obawą za rękę i tuląc się do jego ramienia.
-Właściwie nic takiego.
Popatrzyłam na niego. Wyczuwałam beznamiętny ton, z którego zupełnie nic nie mogłam wyczytac.
Szłam powoli, słysząc uderzanie butów o chodnik. Nadal kurczowo trzymałam się jego ramienia.
-Tutaj - powiedział, prowadząc mnie w jakiś dziwny, wąski zaułek.
Czułam się dziwnie. Nie wiedziałam, co dalej.
-Federico, jeśli masz zamiar...
Nie dokończyłam. Moim oczom ukazały się wielkie, żelazne drzwi.
-Chodź - nacisnął klamkę.
Zasłonił mi dłonią pole widzenia i poprowadził w kierunku wejścia. Ufałam mu, więc pewnie wie, co robi. Miałam pewne obawy do tego miejsca, ale strach znikał, kiedy wiedziałam, że przy mnie stoi. Po chwili ukazało się jasne światło. Całe pomieszczenie, a raczej korytarz, prowadził tylko i wyłącznie prosto.
Federico ujął moją rękę i zaczął iśc naprzód, skręcając potem w lewo. Zapukał do drzwi.
Popatrzyłam na niego spod gęstych rzęs.
-Co właściwie..
Drzwi uchyliły się lekko a w nich pojawiła się dziewczyna z kujonkami na nosie, rudymi kręconymi włosami i w zielonym kombinezonie.
-Wchodźcie - uśmiechnęła się lekko.
Zrobiłam kilka kroków i znalazłam się w pomieszczeniu. Dopiero teraz zrozumiałam, co to za miejsce.
-Schronisko? Po co mnie tutaj przyprowadziłeś?
-Zobaczysz - uśmiechnął się tajemniczo.
Kobieta zaprowadziła nas nieco dalej, gdzie zaczęły się pojawiac okute łańcuchami klatki.
-Dlaczego tu jesteśmy? - dopytywałam się.
-Nie bądź taka niecierpliwa - splótł moje palce ze swoimi i momentalnie cała ciekawośc upłynęła. - Specjalnie dla nas dzisiaj otworzyli.
Nagle rudowłosa dziewczyna się zatrzymała i obróciła w moim kierunku.
-Możesz sobie teraz wybrac jakiegoś psiaka - wytłumaczyła radosnym tonem. - Z pewnością wiele z nich na to czeka.
-Wybrac? - zdziwiłam się. - O czym ta pani mówi, skarbie?
-Niespodzianka? - popatrzył na mnie niepewnym spojrzeniem.
Uśmiechnęłam się do niego szczerze i pocałowałam w policzek.
-Nie chcę państwa pospieszac, ale... - odezwała się dziewczyna. -Chciałabym spędzic ten wieczór ze znajomymi, a czekam tylko...
-Jasne - odpowiedziałam i zaczęłam przyglądac się zwierzakom, bacznie obserwowana przez pracownicę.
Chodziłam między klatkami, wciąż patrząc na zwierzaki znajdujące się w klatkach. Tuż za mną podążała dziewczyna, która starała się kontrolowac każdy mój ruch.
-Taki facet to skarb - zagaiła po chwili.
-Hm? - odwróciłam się do niej z pytającą miną.
-Wojował o to, żebyśmy dzisiaj otworzyli. Naprawdę mu zależy.
-Wiem o tym - odpowiedziałam jej i popatrzyłam na niego. Stał z rękami w kieszeniach i opierał się o ścianę.
Poszłam dalej, szukając kogoś odpowiedniego dla mnie.
-Chyba już wybrałam - oznajmiłam, patrząc w lśniące, czarne oczy psa.
-Luna? To bardzo grzeczny zwierzak. Muszę tylko ostrzec, że trafiła do nas niedawno, jeszcze nie jest przystosowana do chodzenia na smyczy - poinformowała.
-Nie ma problemu.
-Jest nieco nieufna. Potrzeba naprawdę dużo uwagi, żeby na nowo ją oswoic.
-A co się stało? - spytałam zaintrygowana.
-Właściciel nie nadawał się do zajmowania się jakimkolwiek zwierzęciem... Był alkoholikiem, sama pani rozumie.. Takim nie można ufac, szczególnie po piwie.
-Przemoc?
-Jak najbardziej.
Zrobiło mi się nieco smutno. Nie zdawałam sobie sprawy, że ten wzrok kryje za sobą tyle bólu.
-Zdecydowanie chciałabym przygarnąc tego psa.
Cóż miałam powiedziec?
Zaciekawiła mnie to małe stworzonko - a właściwie nie takie małe - ze względu na to, ile przeszła. Wydawała mi się intrygująca, ale i sympatyczna. Z wyglądu przypominała metrowego pluszaka.
Na moje słowa Federico natychmiast podszedł, obejmując mnie w pasie.
-I jak?
-W porządku - odpowiedziałam z uśmiechem.
-Pana narzeczona wybrała sobie psa rasy husky - przekazała mu dziewczyna o rudych włosach.
-My... nie jesteśmy narzeczeństwem - sprostowałam.
-O, wybacz. Po waszym zachowaniu myślałam... No cóż - odparła przepraszająco.
-Husky? Moja krew - rzucił, nie zważając na błąd pracownicy.
Już nie pierwszy raz nas mylą. Nawet jak ze sobą nie chodziliśmy, to uważano nas za parę. Tak to już chyba jest, nie?
-Przygotuję go - rzekła Rose.
Chwilę stałam w milczeniu, rozglądając się po klatkach wokół.
-To smutne.
-Co? - zapytał zdziwiony.
-Jeśli ktoś ich nie przygarnie, umrą.
-Wiem - objął mnie ramieniem i przysunął do siebie. - To faktycznie nie za miłe.
Popatrzyłam na czubki swoich butów z nijakim wyrazem twarzy.
-Wiesz, że najchętniej przygarnęłabym wszystkie?
-Przecież wiem, znam cię. Ale zrozum, warunki naszego mieszkania...
-No chyba zdaję sobie z tego sprawę... Gdyby tylko dało się coś zrobic, żeby one.. - zastanowiłam się. - ...żeby wylądowały w miłym miejscu obok opiekuńczego właściciela.
-Masz plan?
-Jak najbardziej... Całkiem niegłupi - uśmiechnęłam się do niego. - Dziękuję, że mnie tu przyprowadziłeś.
-Dla mojej księżniczki wszystko - musnął wargą moje usta.
-Wszystko? Takie wszystko WSZYSTKO?
-A masz jakieś wątpliwości? - splótł ręce wokół moich bioder.
-Prawdę mówiąc, po twojej dzisiejszej minie, myślałam, że masz wobec mnie złe zamiary.
-Serio? W takim bądź razie przejrzałaś mnie na wylot - uśmiechnął się.
-Dosyc tych twoich czułości - zaśmiałam się. - Nie tutaj.
-Czyli w domu?
-Pfff, na pewno - parsknęłam.
-Jeszcze zobaczymy.
Zmierzyłam go zabójczym wzrokiem.
-Wolę całowac mojego nowego pieska. Ciebie nie chcę - zażartowałam.
-Weź, bo się obrażę.
-Jeszcze zobaczymy - naśladowałam jego ton.
-Pfff, na pewno - tym razem to on usiłował mnie spapugowac.
Wywrócił zabawnie oczami, po czym Rose wyposażyła nas w asortyment i mogliśmy wrócic z nowym współlokatorem do domu...
Pierwsza! Poproszę o worek ziemniaków
OdpowiedzUsuńA tak na serio to rozdział cudowny <3
UsuńFede jest taki kochany <333
Walczył, aby w ten dzień otworzyli schronisko specjalnie dla Lu.
Szczere mówiąc to kiedy Fede przywiózł Lu w to okropne miejsce trochę zwątpiłam w jego dobre intencje.
A te przedrzeźnianie po prostu słodkie <3
Pierwszy raz komentuję, ale wiedz, że czytam cię już od jakiegoś czasu.
Powiem Ci, że nie dawno nadrobiłam wszystkie zaległości i muszę przyznać, że świetnie piszesz.
Mało tego zawsze kiedy szukałam jakiś opowiadań o Fedemili ti wszystkie były strasznie nudne, a kiedy straciłam nadzieję, że znajdę jakąś ciekawą historię o mojej ukochanej parze znalazłam twojego bloga.
No nic kochana kończę :)
Do następnego
Buziaki :***
Te amo <3
I dobranoc
Wiem, wiem, że pierwszy raz komentujesz ^^ Rozpoznaję każdą czytelniczkę xD Aż tu patrzę: nowa twarz!! *o* :D
UsuńMiło mi słyszec, że moje opowiadanie jako jedno z niewielu cię zaciekawiło ^^ Naprawdę miło ♥
Dziękuję <33
Besos ;**
Miejscówka :D
OdpowiedzUsuńWOW!!!AAA!!!! BOMBA!!! BOSKIE!!!!!
UsuńRozdzialik GENIALNY!!!!!!
Fede punktujesz :D !!!!! XD ^^^^^^^
Husky!!!! :D Już chcę widzieć jak Fede go wyprowadza ^^^ :D hahahahahha XD :D ^^^^
Chwila... Pomyliła ich z narzeczonym, a Fede nie sprostował tylko ominął temat... Hm...
-Czy Ty coś knujesz Federico?- Spytałam podejrzliwie.
-Może, może...- Odparł tajemniczo.
Tradycyjne dialogi z postaciami, które potwierdzają to, że mi odbija WYKONANE!!!!! XD :D ^^^^^
Strasznie SWEET rozdział <3333
Czekam z niecierpliwością na następny <333
Kocham <333333
Besos<33333
Haha, taaa :D Ty i te twoje rozmowy <3
UsuńOdbiło ci, to prawda ^^
Ja raczej też chcę to sobie wyobrazic c: smycz+pies+Federico = nic dobrego o.O
Hah, dziękuję <33
Besos ;**
Rozdział Genialny,Boski wszystko co możliwe życze dalszej weny do pisania ;* I czekam na Nexta ;* Besos ;*
OdpowiedzUsuńHah, wszystko co możliwe.? ^^ <3
UsuńDziękuję i wzajemnie <3
Besos ;*
Miejsce
OdpowiedzUsuńPowracam
UsuńBoski
Dziś nie piszę długo jestem zmęczona po zakupach
Kupiłam bluzę , kurtkę i 3 pary butów
Życzę weny i wiele więcej
Spadam
To niezłe zakupy ^^ Właściwie też na nich byłam ;_; obkupiłam się w bluzki i nową torbę xD
UsuńDziękuję ;3 <3
Besos ;*
Jak zawsze boski<3
OdpowiedzUsuńNext<3
Dziękuję <3
UsuńBesos ;*
Twoja Bella powraca! Chciałam Ci życzyć szczęśliwego Nowego Roku 2015! Dużo szczęścia, zdrowa i czego sobie życzysz! Przepraszam, że tak późno, ale dużo blogów ostatnio komentuje i nie mam czasu, ale na Twojego wchodziłam codziennie! C O D Z I E N N I E ! I czekałam i się doczekałam! Rozdział bardzo wzruszający i jeszcze moment abym się rozryczała! Nie wiem, Fede by zemdlał, albo Lu, wtedy to bym ryczała. Jak tam w szkole? Pierwszy dzień za nami, a u mnie masakra. :/ Czekam na nastepny!
OdpowiedzUsuńBesos :**
Dzięki wielkie za życzenia, oczywiście dla ciebie tego samego i dużo dużo więcej! <3
UsuńWiesz, ja wiele nie komentuję, szczególnie ostatnio, chociaż czytam ;c I jest to fakt niezwykle dobijający ... Wcale nie mam czasu...
I fajnie, że wchodzisz codziennie <3 Miło to słyszec ♥
Hah, w szkole kiepsko, chociaż oceny całkiem przyzwoite :D Jeszcze chcę poprawic parę czwórek xd chociaż to pewnie niemożliwe ;))
Powodzenia :D
Dziękuję <3
Besos ;*
Zapomniał napisać, że znowu poczułam ten cudowny znajomy zapach! NAPRAWDĘ! Na Twojego bloga zawsze i wszędzie znajdę czas. Choćbym miała na niego wejść na telefonie stacjonarnym albo domofonie dla Ciebie to zrobię.
OdpowiedzUsuńŁoł <333
Usuń:') Jak miło
Telefonu stacjonarnego nie mam, żeby pisac z niego rozdziały, ale dla ciebie je napiszę ;3 Nawet na tym telefonie <3
Besos ;*
Jakie cudo *-*
OdpowiedzUsuńKocham ♥ Na początku się trochę bałam. To całe schornikso opisywałaś tak mrocznie, a przez chwilę miałam wrażenie .. Z resztą nie ważne. jak ja mogłam zwątpić w Federico ? :D bardzo się cieszę bo lu i Fede są razem i w końcu po między nimi jest okej, a ten prezent ? Nie dość, że mnie zaskoczyłaś to jeszcze tak słodko bo widać jak Federico mocno kochał Lu ♥ Nie mogę się doczekać kolejnego rozdział :*
Besos
W Federico się da zwątpic, uwierz mi ;3
UsuńChociaż nie... Nie da się ;3 Niby się da, ale się nie da :D xD Nie wiem, czy to ma jakiś sens ;3
Dzięki bardzo :D
Taaak, tyle słodkości :D
Kochał i kocha <3 A może nie.. ^^
Nie no, dosyc sekretów ;3 Kocha i już :D A przynajmniej na razie... hyhyhyhy....
Kc
Besos ;*