WITAM!
Pewnie się zadziwicie xD Poszłam na całośc z tą długością o.O
Ale cóż, jak już wigilijny, to na całego ;3
Wgl, życzę wszystkim moim kochanym komentatorkom i czytelnikom, który nie dodają komentarzy, NAJWSPANIALSZYCH ŚWIĄT 4EVER!
Masę Fedemiły ;3
Serialu Violetta!
I wiele wiele więcej!
Spełniajcie swoje marzenia!
Smacznej Wigilii ^^
~ Pat ty.
A teraz rozdział :D
-Pojawi się dziwny wątek o.o
-Violetta i Leon pytają Germana o mieszkanie...
-Ludmiła widzi Lenę i Tomasa
-Natalia i Maxi rozmawiają, szatynka dochodzi do wniosku, że pochopnie oceniła przyjaciółkę
itp. :D
Środa, 12.11
*TYDZIEŃ PÓŹNIEJ*
WIGILIA
Wszystko jest tak, jak byc powinno. Olga właśnie szykuje kilka potraw, w domu unosi się tak świeży zapach, że najchętniej zakradłabym się do kuchni z Ramallo (który od pewnego czasu poluje na piernik).
Wzięłam do ręki sporządzoną przeze mnie bożonarodzeniową listę. Wszystko, co było do zrobienia, znajdowało się właśnie na niej.
Hmm..
Prezenty dla przyjaciół +
Prezenty dla Germana, mamy, Olgi, Ramallo i nauczycieli Studio +
Opakowania z papierniczego +
Zakupy świąteczne -
Dziennik przyjaźni dla: Violetty, Camili, Francesci, Lary i... Naty +
Tak... Zrobiła dziennik przyjaźni dla Natalii.. Wkleiłam wszystkie zdjęcia, jakie razem miałyśmy. Cytaty, fragmenty rozmów, najczęściej używanych słów.. Myślę, że może przyjmie taki prezencik. Co do Lary, nie wiem, jak jej go dam. Ale zapakuję i poczekam na moment.
Chwileczkę...
Co ja tu widzę...
Zakupy świąteczne? Nie zrobiłam!
Natychmiast zerwałam się z łóżka i pobiegłam do drzwi, biorąc torebkę. Zbiegłam pospiesznie po schodach. Miałam niewiele czasu. Chociaż... Właściwie całkiem sporo, skoro zaczynamy dopiero o 18.00.
-Gdzie idzie moja dziewczynka? - zapytała mnie Olga, szczypiąc mój policzek.
-Idę na zakupy - powiedziałam, kiedy mnie puściła. - Jeszcze ich nie zrobiłam.
-Mogę iśc za ciebie, złotko - zaproponowała. - Za chwilę idę dokupic trochę masy do ciasta.
-Bez żadnego problemu mogę się tam sama wybrac - odparłam z uśmiechem.
Przyzwyczaiłam się do tego, że Olga pokochała mnie jak własną córkę. Byłam w jej hierarchii jako druga Violetta. Troszczyła się o mnie jak tylko mogła i robiła wszystko, żeby było mi tutaj dobrze.
-Niedługo wesele, jak się z tym czujesz? - spytała mnie.
-Całkiem w porządku - uśmiechnęłam się. - Chociaż do wiosny jeszcze daleko.
Tak.. Data ślubu mamy i Germana (którego właściwie mogłabym już nazywac tatą) sięga końca marca. Chcą zrobic huczne weselisko pełne muzyki, tańca i śpiewu. Uroczystośc ma potrwac kilka dni... 29 marca, 30 marca, 31 marca.
Ale nie chcę o tym rozmawiac. Ślub to dla mnie coś pięknego, cieszę się, że oboje wreszcie ułożą sobie życie. Ale denerwuje mnie to, że teraz wszystko dzieje się TAK szybko. Niektórzy uznają mnie za marudę, która nie potrafi się cieszyc ze szczęścia innych. Ale nie o to chodzi. Jeszcze nie poukładałam sobie spraw na tyle, żebym teraz miała byc druhną trzymającą welon.
Mam przed sobą kilka wesel.. Natalia i Maxi, mama i German.. Możliwe, że również Violetta i Leon. Przyjaciel zdradził mi, że niedługo wręczy ukochanej pierścionek zaręczynowy. Najpierw jednak muszą ustalic to z jej tatą..
Kiedy już płaciłam, pakując skasowane rzeczy, zobaczyłam Lenę i Tomasa stojących nieopodal. Nie wiedziałam, o co tu chodziło. Przecież oni się praktycznie nie znali...
Nie zwróciłam na nich uwagi, ale ta dwójka powoli zaczyna mnie niepokoic swoim zachowaniem.
Wzięłam w ręce siatki i wyszłam głównym wejściem.
Było dosyc zimno, właśnie tak wyobrażałam sobie Wigilię. Jedyne, czego brakowało to.. Śniegu. Ale czego można się spodziewac po Buenos Aires?
-Olga? - krzyknęłam, zamykając drzwi. - Już jestem!
Nie usłyszałam odpowiedzi. Zdziwiło mnie to, nasza gospodyni zawsze była w pełnej gotowości.
-Violu!
Znowu cisza...
Weszłam do kuchni, kładąc na stole siatki z zakupami. Zaczęłam je szybko rozpakowywac, kiedy poczułam czyjeś ręce na swoich biodrach. Gwałtownie się odwróciłam, niemal uderzając chłopaka w głowę.
-Federico! - powiedziałam z pretensją. - Matko boska, wystraszyłeś mnie na śmierc!
Zamiast się do mnie odezwac, złożył na moich ustach czuły pocałunek.
-Dzisiaj święta - zaczął. - Więc życzę ci więcej mnie.
Na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech, na moich z resztą podobnie.
-A ja ci życzę więcej mnie - odparłam ze śmiechem. Niektóre nasze słowa były zupełnie bez sensu.
Popatrzył mi radośnie w oczy i złapał za rękę, prowadząc w kierunku salonu.
-Gdzie są wszyscy? - spytałam, siadając na kanapie.
-Z tego co wiem, to Ramallo załatwia jakąś sprawę w biurze, a Violetta, Priscilla i German gdzieś wyszli. Olga poszła po jakieś coś..
-Jakieś coś? - zaśmiałam się. - Dobra, mówiła mi, że idzie po masę do ciasta.
-To... Co robimy? - zapytał, patrząc tam, gdzie nie powinien.
Szybkim ruchem zasłoniłam się rękami.
-Nie świntusz! - zawołałam. - Ale z ciebie palant...
-Za to twój palant - powiedział i nieco się do mnie przybliżył.
-Na razie nie musisz mi dawac świątecznego prezentu - powiedziałam, po czym ryknął śmiechem.
-Poczekam jeszcze - na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek.
Z perspktywy Violetty
-Violetta, po co nas tu ciągniesz? - zarzucił mój tata.
-Mam ważną sprawę, już mówiłam - powiedziałam, ciągnąc jego i Priscillę w parkową alejkę.
-Kochanie, nie denerwuj się - uspokoiła go Pris. - Violetta ma coś do załatwienia, pomożemy jej, prawda?
Tata pokiwał głową.
Cieszyłam się, że poznał Priscillę. Zupełnie inaczej patrzył teraz na świat, byli ze sobą szczęśliwi. Myślę, że to nie będzie to samo, co z Jade i Esmeraldą. To coś poważnego, czuję to...
W końcu stanęliśmy w miejscu. Zobaczyłam już Leona, siedzącego na ławce.
-Witam, panie Castillo - podał mu rękę. -Dzień dobry, pani Ferro - pocałował ją w dłoń.
-Wybacz, chłopcze, ale moja córka ma mi coś do powiedzenia - wykręcił się. Chyba nie chciał z nim rozmawiac.
-Tato, obawiam się, że tu o to chodzi - mówiłam, po czym spojrzałam na niego.
Westchnął głęboko, siadając na ławce koło Priscilli. Usiedliśmy naprzeciw nich. Jako pierwszy odezwał się Leon.
-Mam nietypową sprawę. A raczej typową, tylko...
-Do rzeczy chłopcze, mam jeszcze wiele spraw do załatwienia - burknął mój ojciec.
-Skarbie - popatrzyła na niego z wyrzutem Priscilla. - Może dasz mu skończyc?
-No tak, no.. Dobrze - odetchnął.
-Otóż chciałem zapytac o pewną rzecz, która z całą pewnością odmieni nasze życie.. Zarówno pana, jak i Violetty i pana narzeczonej..
-Na litośc, nie mów, że jest z tobą w ciąży! - wrzasnął German.
-Tato! - odkrzyknęłam. - Nie!
Przeraziłam się na tę myśl. Byłam raczej za młoda, żeby miec dziecko.. 19-nastka to jeszcze nie 20-stka.. Jeszcze nic takiego nie planowałam.
-Nie, ależ skąd - odparł poważnie Leon, jak gdyby słowa taty nie miały dla niego znaczenia. - To nie ten moment.
-Nie ten? - powiedział szeptem tata do narzeczonej.
-Chciałem zapytac, czy zezwala pan.. Czy zezwala pan na to...
-Na co? - przerwał. - Streszczaj się.
-Tato! - upomniałam go. - Nie wypominaj.
German Castillo wywrócił oczami i wrócił do słuchania szatyna.
-Chciałem zapytac, czy zezwala pan na to, bym zamieszkał z Violettą - powiedział szybko.
Czekałam w napięciu na jego odpowiedź. Spodziewałam się najgorszego...
Można by się tego po moim ojcu spodziewac..
-Tak - odpowiedział.
-Tato, my się kochamy! - wybuchnęłam. - Nie powinieneś...
Dopiero po chwili dotarły do mnie jego słowa.
-Co proszę? - zapytałam dla pewności.
-Zgadzam się - uśmiechnął się do nas szeroko. - Moja córa już dorasta, jestem tego w pełni świadomy.
-Dziękuję! - uścisnęłam go, a potem przytuliłam się do Leona.
Tata nabrał głęboko powietrza.
-Widzisz Pris, jak wyglądają zakochani? - zwrócił się do niej. - Za długo trzymałem ją przy sobie.
Zrozumiałam, dlaczego się zgodził.
Miłośc zupełnie przewróciła mu w głowie. Priscilla to zdecydowanie największa miłośc, jakiej doświadczył zaraz po śmierci mamy...
Z perspektywy Naty
-Natalia Navarro! - krzyknął Maxi. - A w przyszłości Natalia Ponte!
Odwróciłam się do niego z niechęcią.
-O co ci znowu chodzi? - odpowiedziałam przez zęby.
-Nie powinnaś się tak kłócic ze swoją przyjaciółką.
-A co powinnam zrobic, jak uważasz? - warknęłam.
-Naty.. - podszedł do mnie i złapał mnie w talii. - Nie denerwuj się tak. Po prostu sugeruję, że nie ma sensu się tak wszystkim przejmowac.
-Dzisiaj święta, Maxi. Niczym się nie przejmuję. Po prostu mnie zdenerwowała i już.
-A czym? - zapytał ciekawsko.
-Tym, że obrażała moją siostrę! Nie pozwolę na to!
-A pytałaś się jej, co się tam stało? - dalej kontynuował swoje przesłuchanie.
-No.. Nie.. Ale to nie zmienia faktu, że ją wyzwała.
-A słyszałaś tę rozmowę od początku do końca?
-Maxi! Przestań mnie o to pytac!
-To odpowiedz - uśmiechnął się i skradł z moich ust jednego całusa. Wiedział, że wymięknę.
-Nie słyszałam, ale to nie zmienia postaci rzeczy.
-A właśnie, że zmienia. Lena już nie raz namieszała wokół Ludmiły, nie pamiętasz? Nic nie sugeruję, bo lubię twoją siostrę, ale... Nie sądzę, żeby Ludmiła zrobiła to bez powodu. Przecież to dzięki tobie się zmieniła, nie zrobiłaby ci tego. Szczególnie urażając przy tym Lenę.
-Czy ja wiem.. Może i masz rację.. - popatrzyła smutno.
-Ej, mała - uśmiechnął się. - Nie smutaj.
Na jego słowa zrobiło mi się milej. Nie mogłam powstrzymac rumieńca na mojej twarzy. Brr! Nienawidzę tego, że tak szybko się czerwienię!
-Kurczę, Maxi... Co ja mam zrobic? Powinnam z nią porozmawiac. Chyba do niej pojadę.
-Teraz? Nie lepiej to rozwiązac na Wigilii? - zapytał prosząco.
-A co ci tak na tym zależy? - zrobiłam duże oczy z uśmiechem na ustach.
-A zależy - zachłannie wpił się w moje usta.
-Maxi! - zaśmiałam się, kiedy się oderwał.
-O co chodzi? - spytał.
-Wiesz co, wstydziłbyś się!
-Staram się tylko spełnic świąteczne marzenie mojej królewny. Jakiś problem?
-Jak dla mnie to nie ma żadnego - uniosłam kąciki ust w zalotnym uśmiechu.
Maxi zaczął namiętnie całowac mnie w okolicach obojczyka. Zsunął ze mnie ramiączko koronkowej bluzki i już po chwili niósł mnie na rękach do garderoby. Tak, był bardzo nietypowy... Chyba nie muszę opisywac dokładnie, co się dalej działo?
Powiedzmy, że południe minęło nam całkiem przyjemnie...
Z perspektywy Diego
-Fran, jesteś już gotowa? - zawołałem.
-Chwilka!
Marco wyjechał... Dokładnie tydzień temu...
Nie chciałem się z nim żegnac, był moim przyjacielem. Ale w końcu udało nam się jakoś pogodzic z tym całym wyjazdem. Są jeszcze telefony.
Najbardziej cieszę się z tego, że nie miał nic przeciwko temu, że mnie i Francescę coś łączy. Nie denerwował się, kiedy mu powiedziałem, że nam na sobie zależy. Pozwolił nam na związek i zapewnił, że nie ma urazy.
Ale ja czuję, że Francesca nadal żywi do niego jakieś uczucia... Miłośc, troskę, żal? Nie wiem... Ale zdecydowanie jest jej bardzo bliski.
Wszedłem na górę po schodach i uchyliłem lekko drzwi pokoju, w którym przebierała się Francesca. Natychmiast odskoczyłem, kiedy zobaczyłem ją w samej bieliźnie.
-Diego! Ty świnio! - zawołała, słysząc moją obecnośc.
-Mogę się wytłumaczyc tym, że chciałem tylko wziąc kurtkę? - zapytałem, robiąc minę zbitego psa.
-Nie mam nic przeciwko - uśmiechnęła się, zakładając sukienkę.
-Mogę już wejśc? - zapytałem.
-Możesz - zaśmiała się. Czasem po prostu się śmieje. To właśnie w niej lubię.
-Zbieraj się - szepnąłem jej do ucha. - Zaraz się zaczyna.
-Możesz mi zasunąc zamek? - spytała.
Pokiwałem głową i pociągnąłem za suwak.
-Ładna sukienka - skomplementowałem.
-Dziękuję - pocałowała mnie w policzek. - Dostałam od Camili w tamtym roku. Jeszcze jej nigdzie nie zakładałam.
-Uważaj więc, żeby się nie zniszczyła - przestrzegłem z charakterystyczną miną.
-Co masz na myśli? - zdziwiła się. - Diego! Ech, faceci to idioci...
Z perspektywy Andreasa
Krążyłem po pokoju z poddenerwowaniem.
-Mówię ci Broduey, zakochałem się w niej. Ale skoro już nigdy nie zobaczę tych blond loków, to po co się łudzic, że coś z tego będzie?
-A ja i tak uważam, że wyłudzasz uczucie - podsumował.
-Jak to?!
-Nie znasz jej prawie... Z resztą, to była Federico.
-I właśnie dlatego masz mu o tym nie mówic - kiwnąłem mu palcem przed oczami. - Znienawidzi mnie, jak się dowie, że podkochiwałem się w Rebece.
-Nawet mu na niej nie zależało, wiesz przecież. Nie po tym, co przeżył z Ludmiłą. Dlatego pewnie sam będzie cię namawiał, żebyś ją sobie wziął. I, powtórzę, nie znasz jej.
-Bzdura! Znam ją, i to nawet bardzo dobrze. Raz, kiedy umówiła się z chłopakiem na kolację, to on odwołał spotkanie. A ja zobaczyłem ją w restauracji i wspólnie zjedliśmy. To już jest coś... I w dodatku, to przez ten wieczór coś do niej poczułem..
-Nie łatwiej będzie z nią porozmawiac? - zrobił tę swoją minkę mądrali.
-No pewnie, że łatwiej! Ale odkąd wyprowadziła się z domu Fede, to już nie wiem, gdzie jej szukac.
-A masz jej numer?
Przez chwilę stałem w zastanowieniu.
-No tak! Pamiętam, że mówiła, żebym pomógł jej znaleźc telefon... Zadzwoniła z mojej komórki i.. Gdzieś to tutaj powinno byc - powiedziałem, przeszukując ostatnie połączenia.
-I co? - spytał mój przyjaciel po dłuższej chwili.
-MAM!!! - krzyknąłem radośnie. - Mam!
-To do niej zadzwoń, proste - odpowiedział z uśmiechem. I tak już pewnie był znudzony moimi opowiastkami. - Idę już, Camila wysłała mi SMS, żebym już po nią podjechał.
-Pa, stary - pożegnałem się, przybijając mu piątkę.
-No pa - odparł i wyszedł z mojego domu.
Kliknąłem na numer i nacisnąłem zieloną słuchawkę.
Miałem nadzieję, że mnie nie spławi... Że odbierze, chociaż dzisiaj Wigilia. I że będzie chciała ze mną porozmawiac - byc może nawet się spotkac.
-Proszę, odbierz.. - mówiłem do siebie. - Proszę..
-Halo? - usłyszałem anielski głos w słuchawce. - W czym mogę pomóc?
-H-hej... Tu Andreas Calixto. Pamiętasz mnie?
-No jasne, że tak! - zaśmiała się do słuchawki. - Co tam u ciebie?
Zupełnie zahipnotyzowany jej głosem, odpowiedziałem:
-Całkiem w porządku. Jak u ciebie przygotowania do Wigilii? - zapytałem nieco nieśmiało.
-Dobrze, jakoś sobie radzę - odpowiedziała z nutą radości w głosie.
-Dobra... A gdzie spędzasz święta?
-Raczej z rodziną, w domu...
-Może mnie odwiedzisz? Albo ja do ciebie przyjadę? Chociaż moglibyśmy wyskoczyc na kawę - powiedziałem zdenerwowany, że za chwilę mnie odrzuci.
-Jasne, ale po świętach.
-No.. Ok. To pa! - gorączkowo się rozłączyłem.
-Pa - odparła zdziwiona.
...
...
...
Udało się!
Z perspektywy Ludmiły
-Federico, nie zawracaj mi teraz głowy! - krzyknęłam mu do ucha, niosąc tacę z krokietami.
-Sorry...
-Zaraz tu przyjdą, wolę, żeby wszystko było już na swoim miejscu.
Pokiwał głową i poprawił zagięty róg obrusu.
Już po chwili słychac było pierwszy dzwonek.
-Cami! - uścisnęłam ją. - Broduey!
-Trochę się spieszyliśmy. Ale jak widac, i tak jesteśmy pierwsi.. - stwierdził chłopak.
-Wchodźcie i zajmijcie miejsca - zachęciłam.
-Widzę, że obejmujesz chwilowo władzę nad domem Castillo? - zaśmiała się rudowłosa.
-Póki Violetta się szykuje, a Olga doprawia barszcz, owszem - oznajmiłam z radosnym wyrazem twarzy.
Już po chwili wszyscy się zebraliśmy, brakowało zaledwie paru osób. Dzięki Bogu, że Violetta wyhaczyła na przecenie ogromny stół. Inaczej niektórzy jedliby przy taboretach.
-Na kogo jeszcze czekamy? - zapytał mnie Leon, kiedy na chwilę weszłam do kuchni.
-W zasadzie, to nie wiem - powiedziałam po dłuższym zastanowieniu. - Na kilka osób na pewno.
Do uszu wpadł mi dźwięk dzwonka. Popędziłam do niego szybko.
-O... Nie spodziewałam się tego - rzekłam, kiedy otworzyłam drzwi.. - Maxi i Naty...
Zdziwiła mnie obecnośc szatynki na naszej Wigilii. Sądziłam, że nadal jest na mnie obrażona i nie ma najmniejszej ochoty mnie widziec.
-Hej - przywitała mnie nieśmiało.
-Siemka! - rzucił radośnie Maximiliano.
-Zapraszam..
Już po chwili zaczepiła mnie Natalia. Odciągnęła mnie na bok.
-Słuchaj... - zaczęła. - Nie chciałam. Wiem, że źle zrobiłam. Nie wysłuchałam cię i tak naprawdę nie powinnam na ciebie naskakiwac... Wiem, że Lena potrafi zaleźc za skórę. I powinnam od początku zwrócic na to uwagę, zanim napaplałam, że nie jesteś prawdziwą przyjaciółką... Przepraszam za to, mam nadzieję, że w jakiś sposób mi wybaczysz.
-Naty, nie masz się czym przejmowac. Bywało między nami różnie, ale przecież zawsze się jakoś układało, nie?
-Tak - rozpromieniła się. - Czyli zgoda?
-Zgoda - uśmiechnęłam się do niej.
-Świąteczny cud! - pisnęła i uścisnęła mnie mocno.
Następnie wszyscy zaczęliśmy jeśc. Olga naprawdę wspaniale gotuje...
Ogółem, wieczór minął nam wspaniale. Znaleźliśmy na strychu parę śpiworów i postanowiliśmy, że razem tu przenocujemy, budząc się rano przy otwieraniu świątecznych prezentów.
-Co tam? - spytał Federico, kiedy zobaczył mnie stojącą na balkonie.
-Wspaniale - odpowiedziałam, podziwiając gwiazdy.
-Noc jest cudowna, nie sądzisz? Wręcz idealna. ..
-Federico, pozostali jeszcze nie śpią - uśmiechnęłam się pod nosem, wiedząc, co ma na myśli.
-A to ma jakiekolwiek znaczenie? - przytulił mnie od tyłu.
-Jasne, że ma - parsknęłam. - Publicznie się nie obściskuję.
-Nawet ze mną?
-Nawet z tobą - stwierdziłam stanowczo, po czym popatrzył na mnie smutnymi oczami. - No, może.
Wpił się w moje usta z zawrotną prędkością.
Staliśmy tak chwilę, w tę wigilijną noc...
Na pewno już nic tego nie zniszczy.
Nie da się zepsuc takiej chwili, nie da się zepsuc takiego uczucia.
Cieszę się, że go mam. I wiem, że on się cieszy z tego, że ma mnie.
Najpiękniejsze święta mojego życia....
Pewnie się zadziwicie xD Poszłam na całośc z tą długością o.O
Ale cóż, jak już wigilijny, to na całego ;3
Wgl, życzę wszystkim moim kochanym komentatorkom i czytelnikom, który nie dodają komentarzy, NAJWSPANIALSZYCH ŚWIĄT 4EVER!
Masę Fedemiły ;3
Serialu Violetta!
I wiele wiele więcej!
Spełniajcie swoje marzenia!
Smacznej Wigilii ^^
~ Pat ty.
A teraz rozdział :D
-Pojawi się dziwny wątek o.o
-Violetta i Leon pytają Germana o mieszkanie...
-Ludmiła widzi Lenę i Tomasa
-Natalia i Maxi rozmawiają, szatynka dochodzi do wniosku, że pochopnie oceniła przyjaciółkę
itp. :D
Środa, 12.11
*TYDZIEŃ PÓŹNIEJ*
WIGILIA
Wszystko jest tak, jak byc powinno. Olga właśnie szykuje kilka potraw, w domu unosi się tak świeży zapach, że najchętniej zakradłabym się do kuchni z Ramallo (który od pewnego czasu poluje na piernik).
Wzięłam do ręki sporządzoną przeze mnie bożonarodzeniową listę. Wszystko, co było do zrobienia, znajdowało się właśnie na niej.
Hmm..
Prezenty dla przyjaciół +
Prezenty dla Germana, mamy, Olgi, Ramallo i nauczycieli Studio +
Opakowania z papierniczego +
Zakupy świąteczne -
Dziennik przyjaźni dla: Violetty, Camili, Francesci, Lary i... Naty +
Tak... Zrobiła dziennik przyjaźni dla Natalii.. Wkleiłam wszystkie zdjęcia, jakie razem miałyśmy. Cytaty, fragmenty rozmów, najczęściej używanych słów.. Myślę, że może przyjmie taki prezencik. Co do Lary, nie wiem, jak jej go dam. Ale zapakuję i poczekam na moment.
Chwileczkę...
Co ja tu widzę...
Zakupy świąteczne? Nie zrobiłam!
Natychmiast zerwałam się z łóżka i pobiegłam do drzwi, biorąc torebkę. Zbiegłam pospiesznie po schodach. Miałam niewiele czasu. Chociaż... Właściwie całkiem sporo, skoro zaczynamy dopiero o 18.00.
-Gdzie idzie moja dziewczynka? - zapytała mnie Olga, szczypiąc mój policzek.
-Idę na zakupy - powiedziałam, kiedy mnie puściła. - Jeszcze ich nie zrobiłam.
-Mogę iśc za ciebie, złotko - zaproponowała. - Za chwilę idę dokupic trochę masy do ciasta.
-Bez żadnego problemu mogę się tam sama wybrac - odparłam z uśmiechem.
Przyzwyczaiłam się do tego, że Olga pokochała mnie jak własną córkę. Byłam w jej hierarchii jako druga Violetta. Troszczyła się o mnie jak tylko mogła i robiła wszystko, żeby było mi tutaj dobrze.
-Niedługo wesele, jak się z tym czujesz? - spytała mnie.
-Całkiem w porządku - uśmiechnęłam się. - Chociaż do wiosny jeszcze daleko.
Tak.. Data ślubu mamy i Germana (którego właściwie mogłabym już nazywac tatą) sięga końca marca. Chcą zrobic huczne weselisko pełne muzyki, tańca i śpiewu. Uroczystośc ma potrwac kilka dni... 29 marca, 30 marca, 31 marca.
Ale nie chcę o tym rozmawiac. Ślub to dla mnie coś pięknego, cieszę się, że oboje wreszcie ułożą sobie życie. Ale denerwuje mnie to, że teraz wszystko dzieje się TAK szybko. Niektórzy uznają mnie za marudę, która nie potrafi się cieszyc ze szczęścia innych. Ale nie o to chodzi. Jeszcze nie poukładałam sobie spraw na tyle, żebym teraz miała byc druhną trzymającą welon.
Mam przed sobą kilka wesel.. Natalia i Maxi, mama i German.. Możliwe, że również Violetta i Leon. Przyjaciel zdradził mi, że niedługo wręczy ukochanej pierścionek zaręczynowy. Najpierw jednak muszą ustalic to z jej tatą..
Kiedy już płaciłam, pakując skasowane rzeczy, zobaczyłam Lenę i Tomasa stojących nieopodal. Nie wiedziałam, o co tu chodziło. Przecież oni się praktycznie nie znali...
Nie zwróciłam na nich uwagi, ale ta dwójka powoli zaczyna mnie niepokoic swoim zachowaniem.
Wzięłam w ręce siatki i wyszłam głównym wejściem.
Było dosyc zimno, właśnie tak wyobrażałam sobie Wigilię. Jedyne, czego brakowało to.. Śniegu. Ale czego można się spodziewac po Buenos Aires?
-Olga? - krzyknęłam, zamykając drzwi. - Już jestem!
Nie usłyszałam odpowiedzi. Zdziwiło mnie to, nasza gospodyni zawsze była w pełnej gotowości.
-Violu!
Znowu cisza...
Weszłam do kuchni, kładąc na stole siatki z zakupami. Zaczęłam je szybko rozpakowywac, kiedy poczułam czyjeś ręce na swoich biodrach. Gwałtownie się odwróciłam, niemal uderzając chłopaka w głowę.
-Federico! - powiedziałam z pretensją. - Matko boska, wystraszyłeś mnie na śmierc!
Zamiast się do mnie odezwac, złożył na moich ustach czuły pocałunek.
-Dzisiaj święta - zaczął. - Więc życzę ci więcej mnie.
Na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech, na moich z resztą podobnie.
-A ja ci życzę więcej mnie - odparłam ze śmiechem. Niektóre nasze słowa były zupełnie bez sensu.
Popatrzył mi radośnie w oczy i złapał za rękę, prowadząc w kierunku salonu.
-Gdzie są wszyscy? - spytałam, siadając na kanapie.
-Z tego co wiem, to Ramallo załatwia jakąś sprawę w biurze, a Violetta, Priscilla i German gdzieś wyszli. Olga poszła po jakieś coś..
-Jakieś coś? - zaśmiałam się. - Dobra, mówiła mi, że idzie po masę do ciasta.
-To... Co robimy? - zapytał, patrząc tam, gdzie nie powinien.
Szybkim ruchem zasłoniłam się rękami.
-Nie świntusz! - zawołałam. - Ale z ciebie palant...
-Za to twój palant - powiedział i nieco się do mnie przybliżył.
-Na razie nie musisz mi dawac świątecznego prezentu - powiedziałam, po czym ryknął śmiechem.
-Poczekam jeszcze - na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek.
Z perspktywy Violetty
-Violetta, po co nas tu ciągniesz? - zarzucił mój tata.
-Mam ważną sprawę, już mówiłam - powiedziałam, ciągnąc jego i Priscillę w parkową alejkę.
-Kochanie, nie denerwuj się - uspokoiła go Pris. - Violetta ma coś do załatwienia, pomożemy jej, prawda?
Tata pokiwał głową.
Cieszyłam się, że poznał Priscillę. Zupełnie inaczej patrzył teraz na świat, byli ze sobą szczęśliwi. Myślę, że to nie będzie to samo, co z Jade i Esmeraldą. To coś poważnego, czuję to...
W końcu stanęliśmy w miejscu. Zobaczyłam już Leona, siedzącego na ławce.
-Witam, panie Castillo - podał mu rękę. -Dzień dobry, pani Ferro - pocałował ją w dłoń.
-Wybacz, chłopcze, ale moja córka ma mi coś do powiedzenia - wykręcił się. Chyba nie chciał z nim rozmawiac.
-Tato, obawiam się, że tu o to chodzi - mówiłam, po czym spojrzałam na niego.
Westchnął głęboko, siadając na ławce koło Priscilli. Usiedliśmy naprzeciw nich. Jako pierwszy odezwał się Leon.
-Mam nietypową sprawę. A raczej typową, tylko...
-Do rzeczy chłopcze, mam jeszcze wiele spraw do załatwienia - burknął mój ojciec.
-Skarbie - popatrzyła na niego z wyrzutem Priscilla. - Może dasz mu skończyc?
-No tak, no.. Dobrze - odetchnął.
-Otóż chciałem zapytac o pewną rzecz, która z całą pewnością odmieni nasze życie.. Zarówno pana, jak i Violetty i pana narzeczonej..
-Na litośc, nie mów, że jest z tobą w ciąży! - wrzasnął German.
-Tato! - odkrzyknęłam. - Nie!
Przeraziłam się na tę myśl. Byłam raczej za młoda, żeby miec dziecko.. 19-nastka to jeszcze nie 20-stka.. Jeszcze nic takiego nie planowałam.
-Nie, ależ skąd - odparł poważnie Leon, jak gdyby słowa taty nie miały dla niego znaczenia. - To nie ten moment.
-Nie ten? - powiedział szeptem tata do narzeczonej.
-Chciałem zapytac, czy zezwala pan.. Czy zezwala pan na to...
-Na co? - przerwał. - Streszczaj się.
-Tato! - upomniałam go. - Nie wypominaj.
German Castillo wywrócił oczami i wrócił do słuchania szatyna.
-Chciałem zapytac, czy zezwala pan na to, bym zamieszkał z Violettą - powiedział szybko.
Czekałam w napięciu na jego odpowiedź. Spodziewałam się najgorszego...
Można by się tego po moim ojcu spodziewac..
-Tak - odpowiedział.
-Tato, my się kochamy! - wybuchnęłam. - Nie powinieneś...
Dopiero po chwili dotarły do mnie jego słowa.
-Co proszę? - zapytałam dla pewności.
-Zgadzam się - uśmiechnął się do nas szeroko. - Moja córa już dorasta, jestem tego w pełni świadomy.
-Dziękuję! - uścisnęłam go, a potem przytuliłam się do Leona.
Tata nabrał głęboko powietrza.
-Widzisz Pris, jak wyglądają zakochani? - zwrócił się do niej. - Za długo trzymałem ją przy sobie.
Zrozumiałam, dlaczego się zgodził.
Miłośc zupełnie przewróciła mu w głowie. Priscilla to zdecydowanie największa miłośc, jakiej doświadczył zaraz po śmierci mamy...
Z perspektywy Naty
-Natalia Navarro! - krzyknął Maxi. - A w przyszłości Natalia Ponte!
Odwróciłam się do niego z niechęcią.
-O co ci znowu chodzi? - odpowiedziałam przez zęby.
-Nie powinnaś się tak kłócic ze swoją przyjaciółką.
-A co powinnam zrobic, jak uważasz? - warknęłam.
-Naty.. - podszedł do mnie i złapał mnie w talii. - Nie denerwuj się tak. Po prostu sugeruję, że nie ma sensu się tak wszystkim przejmowac.
-Dzisiaj święta, Maxi. Niczym się nie przejmuję. Po prostu mnie zdenerwowała i już.
-A czym? - zapytał ciekawsko.
-Tym, że obrażała moją siostrę! Nie pozwolę na to!
-A pytałaś się jej, co się tam stało? - dalej kontynuował swoje przesłuchanie.
-No.. Nie.. Ale to nie zmienia faktu, że ją wyzwała.
-A słyszałaś tę rozmowę od początku do końca?
-Maxi! Przestań mnie o to pytac!
-To odpowiedz - uśmiechnął się i skradł z moich ust jednego całusa. Wiedział, że wymięknę.
-Nie słyszałam, ale to nie zmienia postaci rzeczy.
-A właśnie, że zmienia. Lena już nie raz namieszała wokół Ludmiły, nie pamiętasz? Nic nie sugeruję, bo lubię twoją siostrę, ale... Nie sądzę, żeby Ludmiła zrobiła to bez powodu. Przecież to dzięki tobie się zmieniła, nie zrobiłaby ci tego. Szczególnie urażając przy tym Lenę.
-Czy ja wiem.. Może i masz rację.. - popatrzyła smutno.
-Ej, mała - uśmiechnął się. - Nie smutaj.
Na jego słowa zrobiło mi się milej. Nie mogłam powstrzymac rumieńca na mojej twarzy. Brr! Nienawidzę tego, że tak szybko się czerwienię!
-Kurczę, Maxi... Co ja mam zrobic? Powinnam z nią porozmawiac. Chyba do niej pojadę.
-Teraz? Nie lepiej to rozwiązac na Wigilii? - zapytał prosząco.
-A co ci tak na tym zależy? - zrobiłam duże oczy z uśmiechem na ustach.
-A zależy - zachłannie wpił się w moje usta.
-Maxi! - zaśmiałam się, kiedy się oderwał.
-O co chodzi? - spytał.
-Wiesz co, wstydziłbyś się!
-Staram się tylko spełnic świąteczne marzenie mojej królewny. Jakiś problem?
-Jak dla mnie to nie ma żadnego - uniosłam kąciki ust w zalotnym uśmiechu.
Maxi zaczął namiętnie całowac mnie w okolicach obojczyka. Zsunął ze mnie ramiączko koronkowej bluzki i już po chwili niósł mnie na rękach do garderoby. Tak, był bardzo nietypowy... Chyba nie muszę opisywac dokładnie, co się dalej działo?
Powiedzmy, że południe minęło nam całkiem przyjemnie...
Z perspektywy Diego
-Fran, jesteś już gotowa? - zawołałem.
-Chwilka!
Marco wyjechał... Dokładnie tydzień temu...
Nie chciałem się z nim żegnac, był moim przyjacielem. Ale w końcu udało nam się jakoś pogodzic z tym całym wyjazdem. Są jeszcze telefony.
Najbardziej cieszę się z tego, że nie miał nic przeciwko temu, że mnie i Francescę coś łączy. Nie denerwował się, kiedy mu powiedziałem, że nam na sobie zależy. Pozwolił nam na związek i zapewnił, że nie ma urazy.
Ale ja czuję, że Francesca nadal żywi do niego jakieś uczucia... Miłośc, troskę, żal? Nie wiem... Ale zdecydowanie jest jej bardzo bliski.
Wszedłem na górę po schodach i uchyliłem lekko drzwi pokoju, w którym przebierała się Francesca. Natychmiast odskoczyłem, kiedy zobaczyłem ją w samej bieliźnie.
-Diego! Ty świnio! - zawołała, słysząc moją obecnośc.
-Mogę się wytłumaczyc tym, że chciałem tylko wziąc kurtkę? - zapytałem, robiąc minę zbitego psa.
-Nie mam nic przeciwko - uśmiechnęła się, zakładając sukienkę.
-Mogę już wejśc? - zapytałem.
-Możesz - zaśmiała się. Czasem po prostu się śmieje. To właśnie w niej lubię.
-Zbieraj się - szepnąłem jej do ucha. - Zaraz się zaczyna.
-Możesz mi zasunąc zamek? - spytała.
Pokiwałem głową i pociągnąłem za suwak.
-Ładna sukienka - skomplementowałem.
-Dziękuję - pocałowała mnie w policzek. - Dostałam od Camili w tamtym roku. Jeszcze jej nigdzie nie zakładałam.
-Uważaj więc, żeby się nie zniszczyła - przestrzegłem z charakterystyczną miną.
-Co masz na myśli? - zdziwiła się. - Diego! Ech, faceci to idioci...
Z perspektywy Andreasa
Krążyłem po pokoju z poddenerwowaniem.
-Mówię ci Broduey, zakochałem się w niej. Ale skoro już nigdy nie zobaczę tych blond loków, to po co się łudzic, że coś z tego będzie?
-A ja i tak uważam, że wyłudzasz uczucie - podsumował.
-Jak to?!
-Nie znasz jej prawie... Z resztą, to była Federico.
-I właśnie dlatego masz mu o tym nie mówic - kiwnąłem mu palcem przed oczami. - Znienawidzi mnie, jak się dowie, że podkochiwałem się w Rebece.
-Nawet mu na niej nie zależało, wiesz przecież. Nie po tym, co przeżył z Ludmiłą. Dlatego pewnie sam będzie cię namawiał, żebyś ją sobie wziął. I, powtórzę, nie znasz jej.
-Bzdura! Znam ją, i to nawet bardzo dobrze. Raz, kiedy umówiła się z chłopakiem na kolację, to on odwołał spotkanie. A ja zobaczyłem ją w restauracji i wspólnie zjedliśmy. To już jest coś... I w dodatku, to przez ten wieczór coś do niej poczułem..
-Nie łatwiej będzie z nią porozmawiac? - zrobił tę swoją minkę mądrali.
-No pewnie, że łatwiej! Ale odkąd wyprowadziła się z domu Fede, to już nie wiem, gdzie jej szukac.
-A masz jej numer?
Przez chwilę stałem w zastanowieniu.
-No tak! Pamiętam, że mówiła, żebym pomógł jej znaleźc telefon... Zadzwoniła z mojej komórki i.. Gdzieś to tutaj powinno byc - powiedziałem, przeszukując ostatnie połączenia.
-I co? - spytał mój przyjaciel po dłuższej chwili.
-MAM!!! - krzyknąłem radośnie. - Mam!
-To do niej zadzwoń, proste - odpowiedział z uśmiechem. I tak już pewnie był znudzony moimi opowiastkami. - Idę już, Camila wysłała mi SMS, żebym już po nią podjechał.
-Pa, stary - pożegnałem się, przybijając mu piątkę.
-No pa - odparł i wyszedł z mojego domu.
Kliknąłem na numer i nacisnąłem zieloną słuchawkę.
Miałem nadzieję, że mnie nie spławi... Że odbierze, chociaż dzisiaj Wigilia. I że będzie chciała ze mną porozmawiac - byc może nawet się spotkac.
-Proszę, odbierz.. - mówiłem do siebie. - Proszę..
-Halo? - usłyszałem anielski głos w słuchawce. - W czym mogę pomóc?
-H-hej... Tu Andreas Calixto. Pamiętasz mnie?
-No jasne, że tak! - zaśmiała się do słuchawki. - Co tam u ciebie?
Zupełnie zahipnotyzowany jej głosem, odpowiedziałem:
-Całkiem w porządku. Jak u ciebie przygotowania do Wigilii? - zapytałem nieco nieśmiało.
-Dobrze, jakoś sobie radzę - odpowiedziała z nutą radości w głosie.
-Dobra... A gdzie spędzasz święta?
-Raczej z rodziną, w domu...
-Może mnie odwiedzisz? Albo ja do ciebie przyjadę? Chociaż moglibyśmy wyskoczyc na kawę - powiedziałem zdenerwowany, że za chwilę mnie odrzuci.
-Jasne, ale po świętach.
-No.. Ok. To pa! - gorączkowo się rozłączyłem.
-Pa - odparła zdziwiona.
...
...
...
Udało się!
Z perspektywy Ludmiły
-Federico, nie zawracaj mi teraz głowy! - krzyknęłam mu do ucha, niosąc tacę z krokietami.
-Sorry...
-Zaraz tu przyjdą, wolę, żeby wszystko było już na swoim miejscu.
Pokiwał głową i poprawił zagięty róg obrusu.
Już po chwili słychac było pierwszy dzwonek.
-Cami! - uścisnęłam ją. - Broduey!
-Trochę się spieszyliśmy. Ale jak widac, i tak jesteśmy pierwsi.. - stwierdził chłopak.
-Wchodźcie i zajmijcie miejsca - zachęciłam.
-Widzę, że obejmujesz chwilowo władzę nad domem Castillo? - zaśmiała się rudowłosa.
-Póki Violetta się szykuje, a Olga doprawia barszcz, owszem - oznajmiłam z radosnym wyrazem twarzy.
Już po chwili wszyscy się zebraliśmy, brakowało zaledwie paru osób. Dzięki Bogu, że Violetta wyhaczyła na przecenie ogromny stół. Inaczej niektórzy jedliby przy taboretach.
-Na kogo jeszcze czekamy? - zapytał mnie Leon, kiedy na chwilę weszłam do kuchni.
-W zasadzie, to nie wiem - powiedziałam po dłuższym zastanowieniu. - Na kilka osób na pewno.
Do uszu wpadł mi dźwięk dzwonka. Popędziłam do niego szybko.
-O... Nie spodziewałam się tego - rzekłam, kiedy otworzyłam drzwi.. - Maxi i Naty...
Zdziwiła mnie obecnośc szatynki na naszej Wigilii. Sądziłam, że nadal jest na mnie obrażona i nie ma najmniejszej ochoty mnie widziec.
-Hej - przywitała mnie nieśmiało.
-Siemka! - rzucił radośnie Maximiliano.
-Zapraszam..
Już po chwili zaczepiła mnie Natalia. Odciągnęła mnie na bok.
-Słuchaj... - zaczęła. - Nie chciałam. Wiem, że źle zrobiłam. Nie wysłuchałam cię i tak naprawdę nie powinnam na ciebie naskakiwac... Wiem, że Lena potrafi zaleźc za skórę. I powinnam od początku zwrócic na to uwagę, zanim napaplałam, że nie jesteś prawdziwą przyjaciółką... Przepraszam za to, mam nadzieję, że w jakiś sposób mi wybaczysz.
-Naty, nie masz się czym przejmowac. Bywało między nami różnie, ale przecież zawsze się jakoś układało, nie?
-Tak - rozpromieniła się. - Czyli zgoda?
-Zgoda - uśmiechnęłam się do niej.
-Świąteczny cud! - pisnęła i uścisnęła mnie mocno.
Następnie wszyscy zaczęliśmy jeśc. Olga naprawdę wspaniale gotuje...
Ogółem, wieczór minął nam wspaniale. Znaleźliśmy na strychu parę śpiworów i postanowiliśmy, że razem tu przenocujemy, budząc się rano przy otwieraniu świątecznych prezentów.
-Co tam? - spytał Federico, kiedy zobaczył mnie stojącą na balkonie.
-Wspaniale - odpowiedziałam, podziwiając gwiazdy.
-Noc jest cudowna, nie sądzisz? Wręcz idealna. ..
-Federico, pozostali jeszcze nie śpią - uśmiechnęłam się pod nosem, wiedząc, co ma na myśli.
-A to ma jakiekolwiek znaczenie? - przytulił mnie od tyłu.
-Jasne, że ma - parsknęłam. - Publicznie się nie obściskuję.
-Nawet ze mną?
-Nawet z tobą - stwierdziłam stanowczo, po czym popatrzył na mnie smutnymi oczami. - No, może.
Wpił się w moje usta z zawrotną prędkością.
Staliśmy tak chwilę, w tę wigilijną noc...
Na pewno już nic tego nie zniszczy.
Nie da się zepsuc takiej chwili, nie da się zepsuc takiego uczucia.
Cieszę się, że go mam. I wiem, że on się cieszy z tego, że ma mnie.
Najpiękniejsze święta mojego życia....
Miejscówka <3
OdpowiedzUsuńJa to mam szczęście XD Wchodzę na blogger, a TU! Nowy rozdział :D
UsuńRozdzialik oczywiście jak zwykle GENIALNY!!!!!! <3
to może od początku? :D
Lena i Tomas...? Hm...? Albo coś knują albo będzie nowa para! :D :D
WOW!!!! German się zgodził na przeprowadzkę Violi do Leóna?????? WOW!!! To jest normalnie wigilijny cud! XD Co Priscilla mu zrobiła?????? OMG!!! :D :D
Jaki Maxi mądry.... SZOK!!!! XD
-Od kiedy tyś tak zmądrzał?????
Diego i Fran ^^^^^^ <33333
Perspektywa Andresa??????!!!?!??!!??!! SZOK!!!!! SZOKx2
Zakochany w Rebece???? O KURDE!!!! Kto w tym #%$# [Czyt. przekleństwo, które dobrze znasz, ale ze względu na wigilię nie umieszczę go tutaj] Może się zakochać?
Chłopie aleś wpadł XD :D
Um... ^^^^ Federico ^^^^ XD Odbija mi? TAK!
A tak po za tym to
-Fede Ty się ciesz, żeś wszystko naprawił :D XD
-Oczywiście- XD :D
Podstawa! Moja rozmowa z Federico :D XD
Czekam z niecierpliwością na next <3333
Zapraszam do mnie <33333
Wesołych świąt <33333 !!!!!!!!!
Kocham <33333
Besos<33333
No naprawdę, szczęście i to mega xDDD
UsuńHahaha, Lena i Thomas na chwilę obecną będą zagadką :D xD
Priscilla zmienia Germana... Hhahaha xD
Aż się dziwię, bo kto by zmienił takiego typka ? :D
Tak, wigilia się skończyła więc już możesz umieszczac przekleństywa :D Warto napsocic jeszcze troszkę przed końcem roku xDD
Hahahaha :D
Dobra, nie rozpisuję się <3
HAH, dziękuję <3
KC
Besos ;*
PS; Tak, odbija ci <333
CUDO <3
OdpowiedzUsuńDziękuję <33
UsuńBesos ;*
Hejka koffam twoje rozdzialiki i mam nadzieję, że niedługo napiszesz i odrazu usprawiedliwiam moją nie obecność od 27.12 ponieważ wylatuję do Egiptu i dopiero 4,01,2015 wracam, więc nie będę mogła czytać a tymbardziej komentować ale jak mi się uda to zpróbuję. serdecznie Cię pozdrawiem i życzę weny.
OdpowiedzUsuńPS Koffam :* <3
Dziękuję <3
UsuńNie musisz mi się usprawiedliwiac, no co ty :D
A przede wszystkim życzę ci udanych ferii w Egipcie, teraz coraz więcej osób wylatuje do ciepłych krajów xD Tak mi się zdaje, bo dziadkowie i wujostwo też jadą xD
Dziękuję <3
KC
Besos ;*
Nie wierzę ;D German się zgodził na Mieszkanie <3 Cudo <3
OdpowiedzUsuńLena i Thomas.... Czekam co wymyślisz ;D.
Andres... Zdziwienie ogromne XD
Rozdział jak zawsze wspaniały <3 dzięki za Życzenia wzajemnie <3
Aha i Czekam <3^^
OdpowiedzUsuńNa początek wesołych świąt! Zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń, żebyś na tym blogu wytrzymała jak najdłużej. Co do rozdziału, jestem fanką zarówno Fedemiły jak i Leonetty. Tej pierwszej było mało, ale rozdział cudowy, no bo w końcu LEONETTA ZAMIESZKA RAZEM. Szykują się szalone noce ...
OdpowiedzUsuńJeszcze raz Wesołych Świąt i obiecaj ... nigdy NAS nie opuszczaj, nie zawieszaj, nie usuwaj bloga. Bardzo bym z tego powodu płakała, mówię poważnie! KC <333 I WOGÓLE WSZYSTKIM WESOŁYCH ŚWIĄT!!!
Dziękuję bardzo za życzenia :D I wzajemnie oczywiście ;D
UsuńHAHAHA, szalone noce i Leonetta xDD
Postaram się nie zawieszac i nie opuszczac bloga, a przynajmniej nie w najbliższym czasie ;D Bo wiadomo, wiele spraw może wyskoczyc i wiesz :D
KC
Besos ;***
Miejsce
OdpowiedzUsuńWróciłam
UsuńSuper
Fedemiłka ♥♥♥
German się zgodził na to żeby Leonetta mieszkała razem
Lu jak pomaga
Naxi!♥♥♥
Dobrze że Maxi przemówił Naty do rozumu
A na koniec życze wszystkim wesołych świąt!
Do nexta
Besos Zupełnie Inna
Dziękuję ^^
UsuńTobie również wesołych, chociaż minęły ;) Mam nadzieję, że były to dla ciebie wspaniałe święta :D xD
Dzięki jeszcze raz ;)
Besos ;**
Miejsce dla Wercika
OdpowiedzUsuńWercik jest pod spodem :D xd
UsuńCudny *__*
OdpowiedzUsuńDzisiaj krótko, bo nie mogę za długo siedzieć na telefonie, sama się sobie dziwie i dziwnie się czuje nie pisząc długiego komentarza.
Dlbra więc do rzeczy.
Najlepszy rozdział, a koniec taki suodki.
Najpierw Maxi i Naty
Dobrze, że Maxi przemówił Naty do rozsądku i uswaidomił jej, że nie może być zła na Ludmiłe jeśli nie słyszała całej jej rozmowy z Leną.
Właśnie jak już jestem przy niej to zastanawia mnie co ją łaczy z Thomasem.
Pierwsze co mi przyszło do głowy to to że onie mają coś wspólnego z Rebeką, Vittorią i Ivette i chcą zepsuć Fedemiłe.
Nie wiem jak będzie, ale wiem że jeszcze o tyn wspomnisz.
Teraz o Andresie
Andres i Rebeka razem - chyba już nie będę tak nie nawidziała Rebeki, ale i tak za zepsucie Fedemiły zawsze będę choć trochę jej nie lubić.
Teraz Leonetta
Łał German się zgodził, spodziewałam się jakiejś kłótni, a tu takie miłe zaskoczenie. I dobrze :)
Najlepsza Fedemila i jak już wspominałam koniec jest naj :*
To już prawie wszystko, więcej już pisać nie mogę muszę niestety kończyć :(
Wesołych świąt :*
Mini:*
Nic nie szkodzi, ważne, że komentujesz ^^ Za co ci bardzo mocno dziękuję <3
UsuńTo prawda, jeszcze nie raz wspomnę o Ivette, Lenie, Tomasie, Rebece itp., ponieważ ten blog trzyma się głównie ze względu na te wszelkie intrygi ^^ :D :D :D :D
Hhehe :D
Ale na razie nie wspominam, kto brał w czym udział :D Niech to będzie miłą niespodzianką dla was wszystkich ;)
Cóż, jeśli chodzi o Rebekę i Andreasa, to zdecydowanie jeszcze pojawi się parę wątków na temat tej blondi i wszystko się okaże ;)
Już wiem nawet, jak to zakończę xD
Dziękuję ;) I tak doceniam, że piszesz taki komek z telefonu ;*
Besos <3 Weny ;*
Super rozdział :) A jeśli ty lub ktoś z komentatorów nie ma co czytać zapraszam do mnie : idziemy-naprzod.blogspot.com ♥
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńMam co czytac, ale zajrzę na twojego bloga i poczytam trochę :) Ale uprzedzam, że zwykle nie mam czasu na komentowanie (a właściwie od niedawna) :)
Besos ;)
Widzę, że blog został usunięty ;/ Niestety, więc nie mogę poczytac :/
UsuńJak odwiesisz, to daj znac :)
Zostałaś nominowana do LBA na moim blogu fedemila-always-and-forever.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, postaram się ją niedługo dodac :D
UsuńHej!
OdpowiedzUsuńWybacz że tak późno :C
Ojejujejujeju! Jakie to piękne!
No brak mi słów!
Fedemilcia wreszcie♥ Szczęśliwi razem ♥ Jak ja się cieszę ♥
Wiem, że pewnie to ich szczęście zaraz się skończy, ale ja się wolę cieszyć, że puki co są razem.
Rozdział jak zawsze cudny. Taka bajkowa atmosfera ♥
Besos, czekam na next ♥
Spoczko, to raczej ja późno wam odpisuję :)
UsuńDziękuję ci bardzo :D Starałam się przy tym świątecznym, nie powiem, że nie ;D Poza tym, to chyba mój najdłuższy rozdział na tym blogu.. o.O
E tam, wiesz, chyba ich chwilę razem zostawię ^^ A później się zobaczy :D
Dziękuję ;**
Besos <3
Dziękuję bardzo <33
OdpowiedzUsuńWymyślę naprawdę wiele rzeczy ^^
BESOS ;* <3 3
Super. :).
OdpowiedzUsuń