Jak wiecie, dzisiaj pierwszy rozdział 3 SEZONU :))
Mam nadzieję, że się wam spodoba, a tymczasem...
ZAPRASZAM WAS SERDECZNIE NA TEGO BLOGA:
http://enjoy-your-life-and-never-give-up.blogspot.com/
♥
To blog z ONE SHOTAMI NA TEMAT ,,VIOLETTY".
Jest wspaniały, sama na nim piszę, więc wiem co mówię <3
Wpadajcie śmiało, zamawiajcie OS'y od 6 redaktorek (w tym ja :3, Invisible, Opinistka ;3, MOJA CZYTELNICZKA ~ Vicky B-Lover, xMadelinex, Fedemiła Forever).
Zapewniam was, że nie pożałujecie, moje 'koleżanki' piszą wspaniałe opowiadania, a mnie to już sami ocenicie ;p :))
Jeszcze raz zapraszam:
http://enjoy-your-life-and-never-give-up.blogspot.com/
♥
~~~~~~
Jeśli chodzi o ROZDZIAŁ, to zaczynam spełniac swoje 'obietnice', które wypisałam w poprzednim rozdziale :) Kilka z nich już się pojawi ^_^
Mam nadzieję, że wszystko wam się spodoba, ja tymczasem idę dokończyc projekt na WOS, a później biorę się za pisanie OS'ów na bloga i tworzeniem nowej zakładki na TYM blogu ~ BOHATEROWIE sezon 3 (którą będę aktualizowała co jakiś czas, bo na razie nie jestem w stanie spisac wszystkich bohaterów xD )
MIŁEGO CZYTANIA DLA WAS <33
Myślę, że nieźle was zszokowałam.... :3
Chociaż jest trochę krótki, jak na rozdziało-prolog ( xD ), to mam nadzieję, że będzie się dobrze czytało :3
Czwartek, 12.10
Już miesiąc nie widziałam się z moimi przyjaciółmi...
Czas rozłąki, który źle na mnie wpłynęły.
Dzisiaj 29 sierpnia...
Chyba jakoś przeżyję. Mam nadzieję.
Ludmiła Ferro zmierzy się z sprzecznościami losu, tylko jeszcze nie wie, kiedy...
-Mogę zaproponowac pani jakąś przekąskę? - usłyszałam kobietę, która podsunęła mi pod nos tacę z orzeszkami, budyniami itp.
-Nie, dziękuję - zaprzeczyłam po namyśle.
Z tego co wiem, samolotowe jedzenie nie jest przyjazne dla mojego organizmu.
Tak, właśnie. Samolotowe.
Sama nie wiem, co mi odbiło, po prostu któregoś wieczoru po prostu napisałam krótki list z wyjaśnieniem i dla Marie i rodziców, a później spakowałam swoje rzeczy i wyjechałam z tego miejsca o ograniczeniach dla mojego rozumu...
Moim marzeniem było Buenos Aires, nie jakaś wyspa, o której myślałam "Och, ach, ona odmieni życie moje i rodziców"! Bo i tak to był błąd.
Boże, co mi strzeliło do tej blond pacyny?!
Dobra, nie ma teraz odwrotu. Niedługo dolecę do Buenos Aires.
Telefon był wyłączony na czas lotu, prawda, ale i tak wiedziałam, że mam pewnie miliony nieodebranych połączeń od moich rodziców.
-Przepraszam, wiesz może, która jest... - zwróciłam się do chłopaka z zegarkiem na nadgarstku. Ale momentalnie zaniemówiłam.
-Ludmiła?
Z perspektywy Marie
-Nie możemy pozwolic, żeby sobie tak po prostu wyjechała! - krzyczała jedna z służących.
-Chwileczkę, my nie mamy z tym żadnych problemów - odparł tata, a mama pokiwała głową.
Jak to możliwe?
Moi rodzice (i Ludmiły rzecz jasna) jeszcze niedawno byli tacy mili... I tacy kochani.
Chodziliśmy wspólnie do zoo, na lody, na plac zabaw. Zajmowali się mną i troszczyli jak o własną córkę.
A teraz? Znowu dopadła ich gorączka pracy.
Wiem, że są pracoholikami, wszystkie objawy się praktycznie zgadzają, chociaż nie mam kompletnego pojęcia na temat słów, które używają dorośli.
Dlatego może nie będę mówic "praktycznie", "objawy" i "pracoholik"... To trochę dziwne.
-Mamo, ja uważam, że Ludmiła powinna spełniac swoje marzenia w Buenos Aires - dodałam, chociaż wiedziałam, że moje zdanie nie liczy się w tej sprawie.
-Kochanie, mnie to wszystko jedno. Jest pełnoletnia, niech robi co chce. A teraz daj nam proszę spokój, bo mamy kilka dokumentów o umowę najmu pokoju na 2 miesiące. Dlatego, przepraszam...
Wiedziałam, że nie przepraszała szczerze. Cokolwiek nie powiem, to i tak będzie tolerowała tylko swoje zdanie na ten temat.
Do niczego jej nie namówię.
Czasami miałam wrażenie, że to nie ona, ale Ludmiła jest moją prawdziwą mamą...
Z perspektywy Camili
Broduey i te jego głupie gierki...
Znowu uknuł jakieś spotkanie w parku. Ciekawe co tym razem zaplanuje.
Usiadłam na kocu piknikowym, który rozłożył i położyłam na nim swoją torebkę.
-Bez przerwy ją gdzieś ze sobą taszczysz, po co ci to? - zaśmiał się, jednak mnie to nie rozbawiło.
-Ponieważ zawiera rzeczy potrzebne dziewczynie, czego facet i tak nigdy nie zrozumie.
-Wiesz co, i za to cię kocham - ujął moją dłoń.
-Ja ciebie też, ale z pewnością nie za to - wywróciłam oczami, ale podałam mu drugą rękę.
-Słuchaj, Camila, mam dla ciebie małą propozycję...
Wiedziałam, że coś szykuje!
-Camila... Halo, Cami!
-No, tak, tak... Słucham.
-Mam taki pomysł.. Ostatnio wziąłem udział w castingu - zaczął się rozkręcac.
-Casting? Czemu MI nic nie powiedziałeś?!
-Chciałem ci zrobic niespodziankę, tylko się nie złośc!
-Uważasz, że jestem złośliwą i pełną wątpliwości sztywniaczką?.. Wiesz co, nie chce mi się z tobą rozmawiając.
-Camila! - pociągnął mnie, kiedy już miałam odejśc.
-Czego ode mnie jeszcze chcesz?
-Wygrałem!
-Co?
-Wygrałem! Wyjazd do wybranego przeze mnie miejsca. Mam bilet dla siebie i dla osoby towarzyszącej... Zechcesz ze mną jechac do Francji?
-Broduey, ja nie wiem, czy to...
-Camila! Ciągle sobie wszystkiego odmawiasz, zgódź się na coś chociaż raz!
-No.. Dobra, niech ci będzie.
Uśmiechnął się do mnie.
-Ale to tylko dlatego, żeby udowodnic, że nie jestem sztywniarą - dodałam.
Z perspektywy Violetty
-Leon, powtarzałam ci już kilkadziesiąt razy, że dzisiaj nie dam rady się wyprowadzic z domu - odparłam do słuchawki.
-Niby czemu? - usłyszałam jego głos, który za każdym razem wzbudzał we mnie przyjemny dreszcz.
-Tata właśnie poznał nową kobietę, nie dam rady tak po prostu wszystkiego rzucic.
-Kim ona jest?
-Nie uwierzysz, ale to... Mama Ludmiły...
-Co?! Przecież ona jest na wyspie, nie ma szans, żeby to...
-Nie, nie o to chodzi... To jej biologiczna mama...
-Czyli, że..!
-Ludmiła jest adoptowana...
Mam nadzieję, że się wam spodoba, a tymczasem...
ZAPRASZAM WAS SERDECZNIE NA TEGO BLOGA:
http://enjoy-your-life-and-never-give-up.blogspot.com/
♥
To blog z ONE SHOTAMI NA TEMAT ,,VIOLETTY".
Jest wspaniały, sama na nim piszę, więc wiem co mówię <3
Wpadajcie śmiało, zamawiajcie OS'y od 6 redaktorek (w tym ja :3, Invisible, Opinistka ;3, MOJA CZYTELNICZKA ~ Vicky B-Lover, xMadelinex, Fedemiła Forever).
Zapewniam was, że nie pożałujecie, moje 'koleżanki' piszą wspaniałe opowiadania, a mnie to już sami ocenicie ;p :))
Jeszcze raz zapraszam:
http://enjoy-your-life-and-never-give-up.blogspot.com/
♥
~~~~~~
Jeśli chodzi o ROZDZIAŁ, to zaczynam spełniac swoje 'obietnice', które wypisałam w poprzednim rozdziale :) Kilka z nich już się pojawi ^_^
Mam nadzieję, że wszystko wam się spodoba, ja tymczasem idę dokończyc projekt na WOS, a później biorę się za pisanie OS'ów na bloga i tworzeniem nowej zakładki na TYM blogu ~ BOHATEROWIE sezon 3 (którą będę aktualizowała co jakiś czas, bo na razie nie jestem w stanie spisac wszystkich bohaterów xD )
MIŁEGO CZYTANIA DLA WAS <33
Myślę, że nieźle was zszokowałam.... :3
Chociaż jest trochę krótki, jak na rozdziało-prolog ( xD ), to mam nadzieję, że będzie się dobrze czytało :3
Czwartek, 12.10
Już miesiąc nie widziałam się z moimi przyjaciółmi...
Czas rozłąki, który źle na mnie wpłynęły.
Dzisiaj 29 sierpnia...
Chyba jakoś przeżyję. Mam nadzieję.
Ludmiła Ferro zmierzy się z sprzecznościami losu, tylko jeszcze nie wie, kiedy...
-Mogę zaproponowac pani jakąś przekąskę? - usłyszałam kobietę, która podsunęła mi pod nos tacę z orzeszkami, budyniami itp.
-Nie, dziękuję - zaprzeczyłam po namyśle.
Z tego co wiem, samolotowe jedzenie nie jest przyjazne dla mojego organizmu.
Tak, właśnie. Samolotowe.
Sama nie wiem, co mi odbiło, po prostu któregoś wieczoru po prostu napisałam krótki list z wyjaśnieniem i dla Marie i rodziców, a później spakowałam swoje rzeczy i wyjechałam z tego miejsca o ograniczeniach dla mojego rozumu...
Moim marzeniem było Buenos Aires, nie jakaś wyspa, o której myślałam "Och, ach, ona odmieni życie moje i rodziców"! Bo i tak to był błąd.
Boże, co mi strzeliło do tej blond pacyny?!
Dobra, nie ma teraz odwrotu. Niedługo dolecę do Buenos Aires.
Telefon był wyłączony na czas lotu, prawda, ale i tak wiedziałam, że mam pewnie miliony nieodebranych połączeń od moich rodziców.
-Przepraszam, wiesz może, która jest... - zwróciłam się do chłopaka z zegarkiem na nadgarstku. Ale momentalnie zaniemówiłam.
-Ludmiła?
Z perspektywy Marie
-Nie możemy pozwolic, żeby sobie tak po prostu wyjechała! - krzyczała jedna z służących.
-Chwileczkę, my nie mamy z tym żadnych problemów - odparł tata, a mama pokiwała głową.
Jak to możliwe?
Moi rodzice (i Ludmiły rzecz jasna) jeszcze niedawno byli tacy mili... I tacy kochani.
Chodziliśmy wspólnie do zoo, na lody, na plac zabaw. Zajmowali się mną i troszczyli jak o własną córkę.
A teraz? Znowu dopadła ich gorączka pracy.
Wiem, że są pracoholikami, wszystkie objawy się praktycznie zgadzają, chociaż nie mam kompletnego pojęcia na temat słów, które używają dorośli.
Dlatego może nie będę mówic "praktycznie", "objawy" i "pracoholik"... To trochę dziwne.
-Mamo, ja uważam, że Ludmiła powinna spełniac swoje marzenia w Buenos Aires - dodałam, chociaż wiedziałam, że moje zdanie nie liczy się w tej sprawie.
-Kochanie, mnie to wszystko jedno. Jest pełnoletnia, niech robi co chce. A teraz daj nam proszę spokój, bo mamy kilka dokumentów o umowę najmu pokoju na 2 miesiące. Dlatego, przepraszam...
Wiedziałam, że nie przepraszała szczerze. Cokolwiek nie powiem, to i tak będzie tolerowała tylko swoje zdanie na ten temat.
Do niczego jej nie namówię.
Czasami miałam wrażenie, że to nie ona, ale Ludmiła jest moją prawdziwą mamą...
Z perspektywy Camili
Broduey i te jego głupie gierki...
Znowu uknuł jakieś spotkanie w parku. Ciekawe co tym razem zaplanuje.
Usiadłam na kocu piknikowym, który rozłożył i położyłam na nim swoją torebkę.
-Bez przerwy ją gdzieś ze sobą taszczysz, po co ci to? - zaśmiał się, jednak mnie to nie rozbawiło.
-Ponieważ zawiera rzeczy potrzebne dziewczynie, czego facet i tak nigdy nie zrozumie.
-Wiesz co, i za to cię kocham - ujął moją dłoń.
-Ja ciebie też, ale z pewnością nie za to - wywróciłam oczami, ale podałam mu drugą rękę.
-Słuchaj, Camila, mam dla ciebie małą propozycję...
Wiedziałam, że coś szykuje!
-Camila... Halo, Cami!
-No, tak, tak... Słucham.
-Mam taki pomysł.. Ostatnio wziąłem udział w castingu - zaczął się rozkręcac.
-Casting? Czemu MI nic nie powiedziałeś?!
-Chciałem ci zrobic niespodziankę, tylko się nie złośc!
-Uważasz, że jestem złośliwą i pełną wątpliwości sztywniaczką?.. Wiesz co, nie chce mi się z tobą rozmawiając.
-Camila! - pociągnął mnie, kiedy już miałam odejśc.
-Czego ode mnie jeszcze chcesz?
-Wygrałem!
-Co?
-Wygrałem! Wyjazd do wybranego przeze mnie miejsca. Mam bilet dla siebie i dla osoby towarzyszącej... Zechcesz ze mną jechac do Francji?
-Broduey, ja nie wiem, czy to...
-Camila! Ciągle sobie wszystkiego odmawiasz, zgódź się na coś chociaż raz!
-No.. Dobra, niech ci będzie.
Uśmiechnął się do mnie.
-Ale to tylko dlatego, żeby udowodnic, że nie jestem sztywniarą - dodałam.
Z perspektywy Violetty
-Leon, powtarzałam ci już kilkadziesiąt razy, że dzisiaj nie dam rady się wyprowadzic z domu - odparłam do słuchawki.
-Niby czemu? - usłyszałam jego głos, który za każdym razem wzbudzał we mnie przyjemny dreszcz.
-Tata właśnie poznał nową kobietę, nie dam rady tak po prostu wszystkiego rzucic.
-Kim ona jest?
-Nie uwierzysz, ale to... Mama Ludmiły...
-Co?! Przecież ona jest na wyspie, nie ma szans, żeby to...
-Nie, nie o to chodzi... To jej biologiczna mama...
-Czyli, że..!
-Ludmiła jest adoptowana...
Jezus Maria ile tu sie dzieje *.*
OdpowiedzUsuńLudmi wraca do BA- ale sie cieszeeeeee :D
A tym chlopakiem jest Fede prawda? PRAWDA? BLAGAM POWIEDZ ZE TAK ;-;
Biedna Marie :C Zostala tam tak sama z tymi robotami zamiast rodzicow :C
Cami... Czemu ona sie tak dziwnie zachowuje co? :O
Przeciez powinna sie cieszyc ze JEJ CHLOPAK wygral wycieczke do FRANCJI DO CHOLERY! *.*
I ta wiadomosc ze Lu jest adoptowana :O
Juz czekam na kolejny rozdzial ;*
Buziole-Maja♥
PS: Wpadnij kiedys :D http://one-more-chance-fedemila-marcesca.blogspot.com/?m=1
Powiem tak ^^ :
UsuńNie, niestety to nie jest Federico ;//
Taa, to zdecydowanie są roboty o.O Praca ich przewyższa, ale cóż zrobic..
A Camila jak zwykle w swoim żywiole xD Zazdrosna i pełna zwątpienia xD Ale to się jeszcze wyjaśni, na bank ^^
;***
Wpadnę z chęcią, ale za chwileczkę, okej? Na razie mam zawaloną głowę xD
Paaa ;**
Dziękuję <3
OMG!!!!
OdpowiedzUsuńKochana Jesteś najlepsza!!!!
Ludmila jedzie do BA!!!!! :))))))
Bromi do Francji ^^^^^
Biedna Marie :(((((((
Violka w trakcie wyprowadzki... ^^^^
Ludmila adoptowana?!
To się będzie działo!!!!!!!
Czekam z niecierpliwością na next <333
Besos<3333
Mówię ci, ten rozdział jest tak przesadzony wydarzeniami, że ja nie wiem, co ja robiłam, kiedy to pisałam xD Chyba musiało mi brakowac adrenaliny...? o.O
UsuńWszyscy gdzieś jadą, jak tak sobie teraz zauważyłam xD
Kocham <3
Cuuudooo!!! *-*
OdpowiedzUsuńBŁAGAM ŻEBY TYM CHŁOPAKIEM W SAMOLOCIE BYŁ FEDERICO! <3
Faktycznie szkoda mi Marie ... :( Zgasiło mnie to zdanie ''Czasami miałam wrażenie, że to nie ona, ale Ludmiła jest moją prawdziwą mamą...'' xD
Cami jak zwykle przewrażliwiona :D :* Oby ta wycieczka się im udała <3 Mam nadzieję, że wyjaśnią sobie parę spraw i nie będą się już tak sprzeczać :D
Ciekawa jestem jak zareaguje Leon na wiadomość o adopcji Lu :o
Czekam na next! <333
Pozdrawiam :*
Niestety, ale Federico to nie będzie... Będzie to bardziej osoba, której nikt się tutaj pewnie nie spodziewał xD I której obecnośc z całą pewnością przyjemna nie będzie :3 ;/
UsuńHahah, no niestety, czasem tak jest, że trzeba się trochę pocierpiec, jak w przypadku Marie xD Zdradzę również, że to się niebawem zmieni ^^
Skąd wiedziałaś, co planuję w sprawie Bromili? xDD <33
Jasnowidz :o
Dowiesz się o rekacji Leośka jeszcze dzisiaj xD :) ;**
Kocham :3
Nic dodać nic ująć poprostu rewelka rozdział czekam na NEXTA i tyle powiem poprostu Besos i Gratulacje dla najlepszej pisarki opowiadań o Fedemile... FEDEMILERS <3 EVER
OdpowiedzUsuńWOW, dziękuję ci bardzo :33
UsuńMiło mi ogromnie, dzięki twoim słowom ;3
Besos :D
Cudowny <3
OdpowiedzUsuńDziękuję <33
UsuńDziękuję :3
OdpowiedzUsuńZajrzę na twojego bloga, ale później dobrze? Na razie nie mam czasu ;*