Jeden dzień spóźnienia, za co niezmieeernie przepraszam ;//
Jednak myślę, że długi rozdział wam to wynagrodzi!!!
Wspomnienia Ludmiły i Federico <33
Nawiasem mówiąc, FEDEMIŁA OD POCZĄTKU!! ♥
Mam nadzieję, że wam się spodoba ^^
PS: KOLEJNY RAZ ZMIENIŁAM WYGLĄD BLOGA! ^^
+ MEGA SZOK JUŻ NA POCZĄTKU!!!
Piątek, 14.56
Ciągle siedzę w tym samolocie z oczekiwaniem, że wreszcie coś zacznie się dziac.
Ale nie...
Miałam szczerą nadzieję, że rodzice nagle powiedzą, że to wszystko to żart i tak naprawdę chcieli tylko wyjechac na kilka dni na wakacje.
Ale nie...
Wróciłam więc do czytania książki, którą zabrała mama.
Nie miałam nic innego do roboty, niż czytanie, jak banda detektywów próbuje wytropic mordercę.
Chociaż nawet ja, dopiero co 18-letnia dziewczyna, wiedziałam, że sprawcą jest ogrodnik, który współdziałał z lokajem.
Ogrodnik odwalał czarną robotę za lokaja, gdyż ten był naprawdę dobrym manipulantem.
Manipulant...
Współudział...
Czarna robota...
Wszystko kleiło się w doskonałą całośc.
I właśnie coś sobie uświadomiłam...
Vittoria nie miała wystarczająco dużo powodów, żeby uwięzic Federico...
On sam przysięgał mi, że nigdy jej nie widział, nie poznał, ani nawet nie słyszał o takim nazwisku.
Może rudowłosa po prostu była w udziale jakiejś intrygi przeciwko mnie? I rzecz jasna Federico.
On jej nie chciał, to fakt, ale czy to znaczy...
-Że ktoś inny za tym stoi... - słowa same wyrwały mi się z ust.
-Co? - moja mama obróciła się w moim kierunku.
-Nic, nic.. Czytam tylko tę książkę od ciebie i.. Jest wspaniała. Naprawdę pomaga w życiu... - wróciłam do rozmyśleń, udając, że czytam kolejną stronę.
Mama uśmiechnęła się pod nosem i z powrotem zaczęła przeglądac stare zeszyty, które zabrała do podręcznego.
Wracając więc...
Vittoria pojawiła się tak nagle, nie wiedziałam właściwie, jak się tam znalazła.
Szła wtedy jakby z zamierzonym celem...
A może ten cel to my?
Chodzi o to...
Vittoria nie wiedziała, że wracam akurat na Wielki Finał i że wraz z Federico pójdę do parku.
Albo więc nas śledziła...
Albo...
-To ktoś ze Studia! - wyrwało mi się, a wraz z moimi słowami, wylądował na mnie wzrok wszystkich pasażerów w okolicy. - Przepraszam... - odparłam cicho.
Informator, który jednocześnie to wszystko zaplanował, musiał pochodzic ze Studia lub z mojego bliskiego otoczenia.
Faktem jest, że tylko za kulisami oznajmiliśmy, że idziemy na spacer po parku, czyli...
Ten ktoś tam był.
A ja nawet nie wiedziałam, że stoi za tym wszystkim...
Muszę więc poinformowac....
Nie, nie mogę.!
Lepiej porozmyślac dalej.
Czyli [...] czyli muszę ogarnąc, kto to. A przynajmniej się domyślic.
Chociaż jest też opcja, że Vittoria po prostu nas śledziła i może Federico zrobił coś jej rodzinie...
I chciała się zemścic..
I...
I.
I tak wyszło.
Jeśli jednak nie...
Oznacza to, że jestem w niebezpieczeństwie...
Co ciągnie za sobą również Federico....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
godz. 15.07
Pewnie to nic takiego, za bardzo się martwię.
Jestem z natury przewrażliwiona na punkcie bezpieczeństwa moich bliskich, a teraz, przez to, że nie mogę miec z nimi kontaktów, martwię się o nich.
To powiedziała mi moja matka, która uważa się za eksperta od uczuc. Wszystko dzięki 3 miesiącom studiowania psychologii.
Oczywiście powiedziałam jej o moich przemyśleniach, ale uznała, że to stres.
Szczerze mówiąc, ja też wolałabym się trzymac tej wersji..
Któregoś dnia opowiem o tym moim dzieciom, o ile będę je miała, i będą się z tego śmiac.
Podobnie jak ja..
Za jakiś rok.
Może dwa.
Ewentualnie 3.
Jednak wolałam teraz powspominac o rzeczach, o których nigdy nie wspominałam...
Na pewno pierwszą rzeczą, którą opowiem będzie moje pierwsze spotkanie z Federico.
Co prawda, nie pierwsze, tylko drugie, ale chodziło o to, że pierwsze, w którym zaczęłam go tolerowac.
Więc..
Może ja zacznę.
WSPOMNIENIE NR 1 - PIERWSZE/DRUGIE SPOTKANIE
Tego dnia okropnie się spieszyłam.
Głównie dlatego, że zajęcia z Pablo miały się rozpocząc już za 5 minut, a ja dopiero co wychodziłam z domu.
Nie żeby zależało mi na punktualności, ale miał nam ogłosic coś naprawdę ważnego.
Biegłam więc truchtem w nowych szpilkach i torebkę od Chanel, kiedy nagle obok mnie na ulicy zatrzymał się samochód.
-Uważaj jak jeździsz, palancie! Chcesz przejechac gwiazdę, durna asteroido?!
Kiedy kierowca otworzył drzwi, trochę się wystraszyłam, więc ruszyłam w drogę.
-Ludmiła, zaczekaj!
Znał moje imię?
Odwróciłam się mimo własnej woli.
Przystojny brunet o piwnych oczach..
Ludmiła!
Jesteś gwiazdą, nie trac czasu na asteroidę.
Nie... Nadzwyczajnie to też jest gwiazda..
Ach, opanuj się!
-Przepraszam, znamy się? - odparłam, nakładając na twarz "maskę" i udając, że jego obecnośc nic mnie nie rusza.
-Nie mów, że mnie nie poznajesz! - zaśmiał się. - To ja, Federico.
-Och... To nie jest przyjemna wiadomośc - oglądałam paznokcie zaznaczając obojętnośc.
-Spodziewałem się nie za ciekawego przywitania, ale nie myślałem, że aż tak mnie to urazi - popatrzył na mnie, jakby to była jego wina.
Podszedł do mnie i złapał mnie za rękę.
-Cześc - potrząsnął nią na powitanie.
-Yyy, hej - wytarłam rękę w spódnicę. - Masz może mydło do dezynfekcji rąk?
Popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
-Nie, tak się składa, że nie noszę przy sobie antybakteryjnych środków, gdyż uważam, że to nie potrzebne - odpowiedział mi z miną filozofa.
Tłumiłam uśmiech.
Chłopak przytulił mnie.
-A to co miało byc? - udawałam, że mnie to oburzyło, chociaż tak naprawdę miałam miękkie kolana i nie obraziłabym się, gdyby zrobił to ponownie.
-To.... Na powitanie - odparł z widocznym stresem.
-No, skoro to powitanie... - tym razem ja go przytuliłam, udając, że robię to z niechęcią. Prawda wyglądała inaczej.
Federico najwidoczniej nie spodziewał się takiej reakcji, pewnie myślał, że wydrę się na niego i na tym się skończy.
Przy nim czułam się jednak... Kimś innym.
Moja lepsza połowa nagle przeważała...
-Wiesz, śpieszę się do Studia, Ludmiła odchodzi! - pstryknęłam palcami, jak zazwyczaj.
-Może cię podwieźc? - zaproponował, kiedy byłam już nieco dalej.
-Byłoby... Miło - powiedziałam zgodnie z prawdą.
I tak właśnie Ludmiła Ferro zaczęła swoją przygodę z miłością do Federico Pardo.
WSPOMNIENIE NR 2 - WSPARCIE
Uważałam ten dzień jako najgorszy z mojego życia, chociaż dziękowałam Bogu, że miał miejsce.
-Ludmiła, wszyscy mamy cię dośc, lepiej idź stąd, póki jeszcze znosimy twoje towarzystwo - odezwał się Leon.
-Właśnie! Przestań już z tymi swoimi gierkami, nie rozumiesz, że wszyscy mamy cię potąd? - wtrącił Maxi.
-W dodatku ciągle tylko "Jestem gwiazdą!". Weź się uspokój, dziewczyno! - wrzasnęła Camila.
-Niech nasza Supernova zrobi przysługę światu i nie zbliża się do nas na krok! - dodała Violetta.
Nigdy nie przejmowałam się ich słowami, ale poczułam, że coś we mnie pęka.
Mieli rację, że mnie nie znosili.
-Wiecie, wy mi po prostu zazdrościcie mojego talentu i tego, że jestem o wiele lepsza od was - powiedziałam, chociaż wcale nie chciałam.
-Nie jesteś lepsza, każdy w Studio to wie! Twój talent jest... Jest jak wiatr - ulotny. I weź idź, nie chce nam się z tobą gadac! - odparł Brodway.
-Mam dosyc, Ludmiła odchodzi! - kolejny pstryk palcami. - Natalia, chodź!
Mimo moich słów, nie zareagowała.
-Natalia! - krzyknęłam jeszcze raz wystawiając torebkę na znak, żeby natychmiast ją ode mnie wzięła. - A więc jesteś po ich stronie? Nic nie szkodzi, wcale cię nie potrzebuję!
-Dobrze wszyscy wiedzą, że nie dasz sobie bez niej rady! Naty to twoja prawa ręka, bez niej nic nie robisz. Lepiej naucz się samodzielności, póki co, zachowujesz się jak dziecko! - wykrakał Maxi.
-Nie musisz się na mnie wyżywac, skoro zazdrościsz mi ciuchów, talentu i piękna! - odpowiedziałam i ruszyłam. - Ja przynajmniej nie wyglądam jak jakiś Hipster!
-I kto tu na kim się wyżywa? Z resztą, nie ma czego zazdrościc - odkrzyknęła Francesca.
Powstrzymując płacz, zakręciłam w stronę wyjścia. Natychmiast usiadłam na schodach i pogrążyłam się w gorzkim płaczu.
Wiedziałam, że jestem okrutna, ale nigdy nie używałam aż takich wyzywek, jakich oni użyli w moim kierunku.
Poczułam, jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu.
Kiedy chciałam się odwrócic, Federico przeskoczył przez schody i usiadł koło mnie.
-Co jest? - zapytał, jakby nie widział mojego stanu.
-Nic, nie interesuj się - walnęłam bez emocji.
-Mnie możesz powiedziec, przecież wiesz.
-Nie, nie mogę. Prawie cię nie znam, człowieku, odwal się ode mnie! - wstałam i odbiegłam do parku naprzeciwko.
Chcąc, nie chcąc, był ode mnie szybszy, więc wyprzedził mnie i zagrodził drogę.
-Nie spocznę, póki się nie dowiem.
-Nie dowiesz się, więc lepiej spocznij - przepchnęłam się przez niego.
-To chociaż pozwól mi poprawic ci humor - zaproponowałam.
-Nie - stanowczo odpowiedziałam.
-Co powiesz na lody? Czekoladowe, twoje ulubione.
-Nie - powtórzyłam.
-Dwie gałki....
-Nie.
-Trzy?
-Nie, nie i jeszcze raz nie.
-Z polewą - kusił mnie dalej.
-Nie - odparłam, chociaż miałam ochotę na takie lody.
-Posypane kawałkami orzechów - proponował dalej.
-Ni... - chciałam powiedziec z przyzwyczajenia. - No, mogę się skusic.
-Wiedziałem - powiedział cicho do siebie z myślą, że nic nie słyszałam.
Federico próbował złapac mnie za rękę, ale odsunęłam się od niego.
-I żeby nie było - zaczęłam. - To nie jest randka. Tylko spotkane przyj... Znajomych.
-Już miałem nadzieję, że traktujesz to inaczej - odpowiedział z sarkazmem i uśmiechem zarazem.
Wybraliśmy się więc na lody i spędziłam z nim naprawdę cudowny dzień.
Pełen uśmiechu, szczęścia i miło...
PRZYJAŹNI!!
Federico okazał się zupełnie kimś innym, dzięki trasie bardziej... Dojrzał.
Może ja powinnam zrobic to samo?
Co ja gadam, czyżby..?
Czyżby on zmienił moje nastawienie do świata?
Jednak myślę, że długi rozdział wam to wynagrodzi!!!
Wspomnienia Ludmiły i Federico <33
Nawiasem mówiąc, FEDEMIŁA OD POCZĄTKU!! ♥
Mam nadzieję, że wam się spodoba ^^
PS: KOLEJNY RAZ ZMIENIŁAM WYGLĄD BLOGA! ^^
+ MEGA SZOK JUŻ NA POCZĄTKU!!!
Piątek, 14.56
Ciągle siedzę w tym samolocie z oczekiwaniem, że wreszcie coś zacznie się dziac.
Ale nie...
Miałam szczerą nadzieję, że rodzice nagle powiedzą, że to wszystko to żart i tak naprawdę chcieli tylko wyjechac na kilka dni na wakacje.
Ale nie...
Wróciłam więc do czytania książki, którą zabrała mama.
Nie miałam nic innego do roboty, niż czytanie, jak banda detektywów próbuje wytropic mordercę.
Chociaż nawet ja, dopiero co 18-letnia dziewczyna, wiedziałam, że sprawcą jest ogrodnik, który współdziałał z lokajem.
Ogrodnik odwalał czarną robotę za lokaja, gdyż ten był naprawdę dobrym manipulantem.
Manipulant...
Współudział...
Czarna robota...
Wszystko kleiło się w doskonałą całośc.
I właśnie coś sobie uświadomiłam...
Vittoria nie miała wystarczająco dużo powodów, żeby uwięzic Federico...
On sam przysięgał mi, że nigdy jej nie widział, nie poznał, ani nawet nie słyszał o takim nazwisku.
Może rudowłosa po prostu była w udziale jakiejś intrygi przeciwko mnie? I rzecz jasna Federico.
On jej nie chciał, to fakt, ale czy to znaczy...
-Że ktoś inny za tym stoi... - słowa same wyrwały mi się z ust.
-Co? - moja mama obróciła się w moim kierunku.
-Nic, nic.. Czytam tylko tę książkę od ciebie i.. Jest wspaniała. Naprawdę pomaga w życiu... - wróciłam do rozmyśleń, udając, że czytam kolejną stronę.
Mama uśmiechnęła się pod nosem i z powrotem zaczęła przeglądac stare zeszyty, które zabrała do podręcznego.
Wracając więc...
Vittoria pojawiła się tak nagle, nie wiedziałam właściwie, jak się tam znalazła.
Szła wtedy jakby z zamierzonym celem...
A może ten cel to my?
Chodzi o to...
Vittoria nie wiedziała, że wracam akurat na Wielki Finał i że wraz z Federico pójdę do parku.
Albo więc nas śledziła...
Albo...
-To ktoś ze Studia! - wyrwało mi się, a wraz z moimi słowami, wylądował na mnie wzrok wszystkich pasażerów w okolicy. - Przepraszam... - odparłam cicho.
Informator, który jednocześnie to wszystko zaplanował, musiał pochodzic ze Studia lub z mojego bliskiego otoczenia.
Faktem jest, że tylko za kulisami oznajmiliśmy, że idziemy na spacer po parku, czyli...
Ten ktoś tam był.
A ja nawet nie wiedziałam, że stoi za tym wszystkim...
Muszę więc poinformowac....
Nie, nie mogę.!
Lepiej porozmyślac dalej.
Czyli [...] czyli muszę ogarnąc, kto to. A przynajmniej się domyślic.
Chociaż jest też opcja, że Vittoria po prostu nas śledziła i może Federico zrobił coś jej rodzinie...
I chciała się zemścic..
I...
I.
I tak wyszło.
Jeśli jednak nie...
Oznacza to, że jestem w niebezpieczeństwie...
Co ciągnie za sobą również Federico....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
godz. 15.07
Pewnie to nic takiego, za bardzo się martwię.
Jestem z natury przewrażliwiona na punkcie bezpieczeństwa moich bliskich, a teraz, przez to, że nie mogę miec z nimi kontaktów, martwię się o nich.
To powiedziała mi moja matka, która uważa się za eksperta od uczuc. Wszystko dzięki 3 miesiącom studiowania psychologii.
Oczywiście powiedziałam jej o moich przemyśleniach, ale uznała, że to stres.
Szczerze mówiąc, ja też wolałabym się trzymac tej wersji..
Któregoś dnia opowiem o tym moim dzieciom, o ile będę je miała, i będą się z tego śmiac.
Podobnie jak ja..
Za jakiś rok.
Może dwa.
Ewentualnie 3.
Jednak wolałam teraz powspominac o rzeczach, o których nigdy nie wspominałam...
Na pewno pierwszą rzeczą, którą opowiem będzie moje pierwsze spotkanie z Federico.
Co prawda, nie pierwsze, tylko drugie, ale chodziło o to, że pierwsze, w którym zaczęłam go tolerowac.
Więc..
Może ja zacznę.
WSPOMNIENIE NR 1 - PIERWSZE/DRUGIE SPOTKANIE
Tego dnia okropnie się spieszyłam.
Głównie dlatego, że zajęcia z Pablo miały się rozpocząc już za 5 minut, a ja dopiero co wychodziłam z domu.
Nie żeby zależało mi na punktualności, ale miał nam ogłosic coś naprawdę ważnego.
Biegłam więc truchtem w nowych szpilkach i torebkę od Chanel, kiedy nagle obok mnie na ulicy zatrzymał się samochód.
-Uważaj jak jeździsz, palancie! Chcesz przejechac gwiazdę, durna asteroido?!
Kiedy kierowca otworzył drzwi, trochę się wystraszyłam, więc ruszyłam w drogę.
-Ludmiła, zaczekaj!
Znał moje imię?
Odwróciłam się mimo własnej woli.
Przystojny brunet o piwnych oczach..
Ludmiła!
Jesteś gwiazdą, nie trac czasu na asteroidę.
Nie... Nadzwyczajnie to też jest gwiazda..
Ach, opanuj się!
-Przepraszam, znamy się? - odparłam, nakładając na twarz "maskę" i udając, że jego obecnośc nic mnie nie rusza.
-Nie mów, że mnie nie poznajesz! - zaśmiał się. - To ja, Federico.
-Och... To nie jest przyjemna wiadomośc - oglądałam paznokcie zaznaczając obojętnośc.
-Spodziewałem się nie za ciekawego przywitania, ale nie myślałem, że aż tak mnie to urazi - popatrzył na mnie, jakby to była jego wina.
Podszedł do mnie i złapał mnie za rękę.
-Cześc - potrząsnął nią na powitanie.
-Yyy, hej - wytarłam rękę w spódnicę. - Masz może mydło do dezynfekcji rąk?
Popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
-Nie, tak się składa, że nie noszę przy sobie antybakteryjnych środków, gdyż uważam, że to nie potrzebne - odpowiedział mi z miną filozofa.
Tłumiłam uśmiech.
Chłopak przytulił mnie.
-A to co miało byc? - udawałam, że mnie to oburzyło, chociaż tak naprawdę miałam miękkie kolana i nie obraziłabym się, gdyby zrobił to ponownie.
-To.... Na powitanie - odparł z widocznym stresem.
-No, skoro to powitanie... - tym razem ja go przytuliłam, udając, że robię to z niechęcią. Prawda wyglądała inaczej.
Federico najwidoczniej nie spodziewał się takiej reakcji, pewnie myślał, że wydrę się na niego i na tym się skończy.
Przy nim czułam się jednak... Kimś innym.
Moja lepsza połowa nagle przeważała...
-Wiesz, śpieszę się do Studia, Ludmiła odchodzi! - pstryknęłam palcami, jak zazwyczaj.
-Może cię podwieźc? - zaproponował, kiedy byłam już nieco dalej.
-Byłoby... Miło - powiedziałam zgodnie z prawdą.
I tak właśnie Ludmiła Ferro zaczęła swoją przygodę z miłością do Federico Pardo.
WSPOMNIENIE NR 2 - WSPARCIE
Uważałam ten dzień jako najgorszy z mojego życia, chociaż dziękowałam Bogu, że miał miejsce.
-Ludmiła, wszyscy mamy cię dośc, lepiej idź stąd, póki jeszcze znosimy twoje towarzystwo - odezwał się Leon.
-Właśnie! Przestań już z tymi swoimi gierkami, nie rozumiesz, że wszyscy mamy cię potąd? - wtrącił Maxi.
-W dodatku ciągle tylko "Jestem gwiazdą!". Weź się uspokój, dziewczyno! - wrzasnęła Camila.
-Niech nasza Supernova zrobi przysługę światu i nie zbliża się do nas na krok! - dodała Violetta.
Nigdy nie przejmowałam się ich słowami, ale poczułam, że coś we mnie pęka.
Mieli rację, że mnie nie znosili.
-Wiecie, wy mi po prostu zazdrościcie mojego talentu i tego, że jestem o wiele lepsza od was - powiedziałam, chociaż wcale nie chciałam.
-Nie jesteś lepsza, każdy w Studio to wie! Twój talent jest... Jest jak wiatr - ulotny. I weź idź, nie chce nam się z tobą gadac! - odparł Brodway.
-Mam dosyc, Ludmiła odchodzi! - kolejny pstryk palcami. - Natalia, chodź!
Mimo moich słów, nie zareagowała.
-Natalia! - krzyknęłam jeszcze raz wystawiając torebkę na znak, żeby natychmiast ją ode mnie wzięła. - A więc jesteś po ich stronie? Nic nie szkodzi, wcale cię nie potrzebuję!
-Dobrze wszyscy wiedzą, że nie dasz sobie bez niej rady! Naty to twoja prawa ręka, bez niej nic nie robisz. Lepiej naucz się samodzielności, póki co, zachowujesz się jak dziecko! - wykrakał Maxi.
-Nie musisz się na mnie wyżywac, skoro zazdrościsz mi ciuchów, talentu i piękna! - odpowiedziałam i ruszyłam. - Ja przynajmniej nie wyglądam jak jakiś Hipster!
-I kto tu na kim się wyżywa? Z resztą, nie ma czego zazdrościc - odkrzyknęła Francesca.
Powstrzymując płacz, zakręciłam w stronę wyjścia. Natychmiast usiadłam na schodach i pogrążyłam się w gorzkim płaczu.
Wiedziałam, że jestem okrutna, ale nigdy nie używałam aż takich wyzywek, jakich oni użyli w moim kierunku.
Poczułam, jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu.
Kiedy chciałam się odwrócic, Federico przeskoczył przez schody i usiadł koło mnie.
-Co jest? - zapytał, jakby nie widział mojego stanu.
-Nic, nie interesuj się - walnęłam bez emocji.
-Mnie możesz powiedziec, przecież wiesz.
-Nie, nie mogę. Prawie cię nie znam, człowieku, odwal się ode mnie! - wstałam i odbiegłam do parku naprzeciwko.
Chcąc, nie chcąc, był ode mnie szybszy, więc wyprzedził mnie i zagrodził drogę.
-Nie spocznę, póki się nie dowiem.
-Nie dowiesz się, więc lepiej spocznij - przepchnęłam się przez niego.
-To chociaż pozwól mi poprawic ci humor - zaproponowałam.
-Nie - stanowczo odpowiedziałam.
-Co powiesz na lody? Czekoladowe, twoje ulubione.
-Nie - powtórzyłam.
-Dwie gałki....
-Nie.
-Trzy?
-Nie, nie i jeszcze raz nie.
-Z polewą - kusił mnie dalej.
-Nie - odparłam, chociaż miałam ochotę na takie lody.
-Posypane kawałkami orzechów - proponował dalej.
-Ni... - chciałam powiedziec z przyzwyczajenia. - No, mogę się skusic.
-Wiedziałem - powiedział cicho do siebie z myślą, że nic nie słyszałam.
Federico próbował złapac mnie za rękę, ale odsunęłam się od niego.
-I żeby nie było - zaczęłam. - To nie jest randka. Tylko spotkane przyj... Znajomych.
-Już miałem nadzieję, że traktujesz to inaczej - odpowiedział z sarkazmem i uśmiechem zarazem.
Wybraliśmy się więc na lody i spędziłam z nim naprawdę cudowny dzień.
Pełen uśmiechu, szczęścia i miło...
PRZYJAŹNI!!
Federico okazał się zupełnie kimś innym, dzięki trasie bardziej... Dojrzał.
Może ja powinnam zrobic to samo?
Co ja gadam, czyżby..?
Czyżby on zmienił moje nastawienie do świata?
Wow wytrzymałam do całego opowiadania do czytania<3 bardzo mi się podobał:*:* długi ;) kto był tym ogrodnikiem? xD
OdpowiedzUsuńHuhuhu <3
UsuńDziękuję :D
Ogrodnikiem była Vittoria (więcej na jej temat możesz nzaleźc w zakładce o bohaterach II i I sezonu :D )
Ale kto 'był' lokajem to już ci nie powiem ^^ Tajemnica zawodoa ;33
Dziękuję ;**
*-*
OdpowiedzUsuńZadziwiasz mnie z każdą chwilą coraz bardziej. JAK TY TO ROBISZ? Masz talent, niepodważalnie go masz.
Brakuje mi słów.
Jest pięknie.
I te wspomnienia... Takie awwwww *-*
A przy tym 2. to nawet kilka łezek kapnęło. Dlaczego to ze mną robisz, hm?
Nie no, jestem Ci wdzięczna ;*
Dzięki Twojemu wspaniałemu blogowi mam przypływ skrajnych emocji, co znowu pomaga mi w pisaniu.
Buziaki ;3
Do nexta <3
Z pewnością popłakałabyś się również, gdybym wspomniała o Saharze ^^ <3
UsuńHaha, dziękuję!!
Cieszę się, że rozczula cię to, co piszę :3
Fajnie, że mam taką czytelniczkę ;33
Besos ;*
WOW!!!!
OdpowiedzUsuńGeniusz!!!!
Kto jest ogrodnikiem?!
Kto chce zniszczyć życie Ludmi?
Dlaczego z końcem każdego rozdziału mam do Ciebie masę pytań...?
WSPOMNIENIA!!!!
CUDO!!!!
Kochana Jesteś najlepsza <333
Ogrodnikiem miała byc Vittoria, to ona w końcu porwała Federico na początku 2 sezonu ;D
UsuńŻycie Ludmiły chce zniszczyc parę osób, niektórych nie mogę wymienic, gdyż to początek fabuły. No wiesz, tajemnice ^^
Ale z góry uprzedzę cię, że z pewnością Vittoria się jeszcze pojawi, była dziewczyna Federico - Ivette - również namiesza jeszcze w Fedemile, a faceci, u których zadłużony był tata Lu na bank przyniosą jeszcze wiele szumu ^^ I do tego "lokaj" pod którego postacią ktoś się ukrywa, ale nie powiem narazie kto ^^
Tak się rozwija wątki ^^
Dziękuję ci!!
WOW!!!
UsuńGenialnie to wszystko uknułaś <3333
Wielki podziw!!!!!
Ojojoj nawet się boję pomyśleć kto jest lokajem...
Dzięki za odp. <3
Dziękujęęę ;** Miło mi ^^
UsuńSpk ;3
Cudo!
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest piękny i chcę już następny
Kto chce zniszczyć życie Ludmi? Już się boję kim jest ta osoba i do czego doprowadzi. Ciekawe kto w studiu chce ją zrujnować. Ja już chcę wiedzieć, muszę to wiedzieć, kiedy next?
A te wspomnienia. .. Faktycznie to drugie trochę zabolało. Na pewno Lusi nie było łatwo. Ale przynajmniej zaprzyjaźniła się z Federico. Ten dzień był początkiem czegoś nowego.
Opowiadanie jest bardzo fajne, spodziewaj się moich komentarzy dosyć często.
Pozdrawiam
Twoja Nowa czytelniczka
Haha <33
UsuńW poprzednim komentarzu dałam parę odpowiedzi co do odwiecznych pytań czytelników :3
Niestety, na razie nie mogę powiedziec, kto to wszystko aranżuje, bo to nie były by wtedy takie ciekawe rozdziały ^^
Wspomnienia myślę, że mi się nawet udały ^^ Cieszę się, że wpadłam na pomysł, żeby napisac, jak się tutaj spotkali Ludmiła i Federico oraz jak na początku zaczęli się przyjaźnic ^^
Dziękuję ci za cały twój wkład włożony w ten komentarz i co najważniejsze, że czytasz tego bloga ;**
Boski, boski i jeszcze raz boski ;3
OdpowiedzUsuńTe wspomnienia mnie dosłownie powaliły ♥♥♥
To takie P I Ę K N E !!!!!!!!
Kocham cię za to opowiadanie ♥♥♥
Jest po prostu the best c;
Czekam na nexta ^.^
Dziękuję ;**
UsuńHaha, jak miło mi to słyszec ;33
Ja czekam na twój kolejny powalający komentarz ;*
Besos ; *
Ludmiła=szerlok cholms
OdpowiedzUsuńHAHAHAHAHAHHAHAHAHHAHAHHAHAHHAHAHHA <333
UsuńRozwałka <33