Heh, nowy wygląd bloga najwidoczniej przypadł wam do gustu ;D
O, i wgl, widzeliście zapewne, że pojawiła się nowa zakładka z polubieniem na fb?
Otóż, to strona naszego bloga, założona przez jedną z oddanych mi czytelniczek ^^
Co do rozdziału:
Myślę, że przeżyjecie niezły szok ^^
Komentujcie, czy wytrzymaliście ten wstrząs!!! :3
Piatek, 10.33
-Ludmiła, ja i tata pojedziemy po Marie, ty lepiej zostań w domu i ... Ogarnij tu trochę.
-Mamo! - narzekałam.
-Powiedziałam już to, co miałam powiedziec.
Nie dyskutowałam więcej.
Z niecierpliwością czekałam na przyjazd mojej przyszywanej siostry, chociaż teraz... Chyba mogę ją nazwac po prostu siostrą.
Kiedy tylko rodzice wyjechali, zaczęłam przecierac szafki w kuchni i w salonie.
Pokój Marie był już gotowy, mieścił się naprzeciwko mojego, więc dzieliło nas kilka kroczków.
Najbardziej obawiałam się jednak, że jej sympatia do mnie jest iluzją.
Co do swoich uczuc jestem pewna - pokochałam ją prawie jak rodzinę.
Jednak nie wiem, czy ona czuje to samo do mnie.
Kiedy tylko skończyłam zbierac brudne talerze i wkładac je do zmywarki, usiadłam na kanapie i cierpliwie poczekałam do przyjazdu siostry.
-Ludmiła! - krzyknęła mama, chociaż doskonale wiedziała, że siedzę w salonie.
Z uśmiechem pobiegłam do korytarza i uścisnęłam Marie.
-Hej! - uśmiechnęła się do mnie szeroko, a po chwili dodała: - Siostro.
-No hej, siostrzyczko - odpowiedziałam z uśmiechem.
Wbrew wszystkiemu ogromnie się cieszyłam.
-Chodź, pokażę ci pokój - powiedziałam i pociągnęłam ją za rękę na górę.
Wiedziałam, że tuż za mną stoją moi rodzice i szczerze się do siebie uśmiechają.
-Jest przepiękny - oceniła dziewczynka, kiedy stanęła w drzwiach od swojego pokoju.
-Nie wiedziałam, czy lubisz pudrowy róż, ale miałam nadzieję, że mój wystrój ci odpowiada.
-Kocham róż! Szczególnie pudrowy! - ucieszyła się. - Śliczny.
-Jest do twojej dyspozycji.
-A... Mogłabym miec prośbę?
-Jasne, pytaj o co chcesz, w końcu teraz to i twój dom.
-Możesz mi pokazac resztę domu?
Uśmiechnęłam się, a ona już wiedziała, że się zgodzę.
Można więc rzec, że rozumiemy się bez słów...
-------------TYDZIEŃ PÓŹNIEJ--------------
Na początek dnia, niczego się nie spodziewając, postanowiłam zadzwonic do Lary.
-Halo? Ludmiła, to ty? - odezwała się jako pierwsza.
-Tak, to ja.
-Boże, jak ja dawno z tobą nie rozmawiałam... Gdzie cię wcięło, czemu się do nas wszystkich nie odzywałaś?
-Jakoś nie miałam ochoty... A raczej siły.
-Rozumiem. Chyba. Co tam u ciebie?
-Mam siostrę - powiedziałam mniej entuzjastycznie, niż sama o tym myślałam.
-To... Wspaniale! Malutka siostrzyczka..
-Właściwie, to nie taka malutka. Adoptowana.
-Cóż, zawsze miałam większą sympatię do osób, które adoptują dziecko... To szlachetne. Ale dopiero teraz mi o tym mówisz? No co ty!
-Tak samo zareagowałam, kiedy rodzice poinformowali mnie dzień przed przyjazdem do domu dziecka.
-Byliście na dniach otwartych? Nie widziałam cię tam...
-Też byłaś?
-Towarzyszyłam kuzynce i jej rodzicom. A powiedz mi... Jak z Federico?
-Cóż...
-Nadal się do siebie nie odzywacie?
-Nie do końca... Ostatnio się z nim widziałam, nawet zaśpiewał mi jakąś piosenkę z U-mix'u..
-Z U-mix'u? Myślałam, że sam ją napisał.
-Kilka jego tekstów tam poznałam. Ale reszta to jakieś brednie. Zupełnie nie są kierowane jego uczuciami. Wolałabym, żeby zaśpiewał od serca.
-Tak, to chyba też rozumiem.
-A jak z Diego?
-Bardzo dobrze, niedługo wyjeżdżamy do Madrytu. Odwiedzic jego ciotkę. Ale nie zmieniaj tematu!
-Już dobra, dobra. Po prostu chciałam wiedziec, co tam u dwójki moich przyjaciół.
-Więc.. Jak się ogółem czujesz?
-Średnio... Czuję, że czegoś mi brakuje.
-Chyba znasz rozwiązanie tej sprawy. Obie je znamy.
-Wiesz, chciałabym się jakoś zmienic.. Ale bez niego nie zdołam, nie potrafię.
-Federico ostatnio rozmawiał z Diego.. Chyba mogę ci to powiedziec?
-No, nie wiem...
-Wiem, że chcesz! - podpuszczała mnie.
-Nie do końca... Ale możesz powiedziec.
-Ha! - odparła triumfalnie. - Więc.. Zacytuję jego jakże urocze słowa: ,, Jest jedyną, którą pokochałem naprawdę. Dlaczego więc nie możemy byc razem?".
Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia.
-Te słowa nic nie zmienią.
Kłamstwo.
Po raz kolejny.
-Dobrze, jak uważasz.
-Lara, słuchaj, muszę kończyc. Zdaje mi się, że rodzice już przyjechali.
-Mówiłaś... No,no ok... Pa!
-Papa.
Wcale mi się nie zdawało, wcale nie podjechali.
Nacisnęłam palcem na czerwoną słuchawkę.
Federico nadal mnie kocha?
Jeszcze głupio pytam...
Wiem, że tak jest, ale..
Nie wiem.
Nie wiem.
Nie wiem, nie wiem, nie wiem!
Mogę to powiedziec całemu światu!
Nigdy nie będę wiedziała.
Kiedy ktoś mnie o to pyta, to nie mam pojęcia, co powiedziec.
Nie umiem się wysłowic.
Chociaż.. Chyba właściwie mogę...
Przyznam się w końcu do tego...
Kocham Federico.
I muszę mu to powiedziec.
Może mi wybaczy..
Nie dam bez niego rady, zrozumiałam to kilka razy, ale dopiero teraz to potwierdzę.
Te kilka tygodni bez jego uścisków, pocałunków i słów mnie dobiły...
-Marie, chodź na śniadanie! - zeszłam na dół, rodzice już byli w pracy, mimo, że do końca wakacji mieli miec wolne.
Ach, te niesprawiedliwości losu...
-Idę! - zawołała, zapewne przerywając projektowanie ubrań w szkicowniku.
Kiedy tylko na stole wylądowały dwa talerze z kanapkami z szynką i pomidorem, dziewczynka usiadła przy krześle.
-I co dziś zaprojektowałaś? - zapytałam ją, stawiając na stole szklanki, do połowy pełne herbaty.
-Właściwie, to dzisiaj nie miałam jakiejś specjalnej weny. Chyba zmażę swój dzisiejszy projekt...
-Nie ma potrzeby. Pokażesz mi go później i razem osądzimy sytuację.
-Dzięki, Lu.
Uśmiechnęłam się i dokończyłam jedzenie.
Nagle usłyszałyśmy pisk opon na asfalcie przed naszym domem.
-Poczekaj chwilę - rzuciłam i podbiegłam do okna.
-Coś się stało? - zapytała mnie głośno z kuchni.
-Nie, nic.. To rodzice, ale.. Czemu tak wcześnie...
-Pewnie przesunęli im zlecenie. Super! Znowu coś razem porobimy!
-Fajnie by było, ale obawiam się, że to nie to... - zaprotestowałam.
-W takim razie, co?
Jak na zawołanie, z hukiem otworzyły się drzwi wejściowe.
-Dziewczęta, zbierajcie się! - tata o mały włos nie wywrócił się na dywanie.
-O co chodzi? - zapytałam z ciekawością.
-Pakujcie się, już! - mama zaczęła jak oszalała wyciągac miliony walizek z ogromnej szafy w korytarzu.
-Ale, mamo.. - Marie odezwała się, ale nikt się nie dowie, co chciała powiedziec - mama jej przerwała:
-Marie, nie ma dyskusji! Do swojego pokoju i pakujcie wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy!
-Mamo! - wrzasnęłam cicho.
-Idź się pakuj, Ludmiła - tata zmierzył mnie ostrym wzrokiem.
-O co chodzi? - mimo rozkazów, chciałam się dowiedziec.
-Pakuj się, JUŻ!!! - krzyknęła mama. - Nie mamy dużo czasu.
-Dobra, dobra! - powiedziałam. - Chodź, Marie.
-Spieszcie się! - poganiał tata.
-Pospieszę się, jak się dowiem, o co chodzi!
-Marie, idź na górę - nakazała mama.
-Ale...
-Idź na górę - mama powtórzyła spokojnym tonem, wiedząc, że dziewczynka pójdzie bez żadnych pytań.
-Więc.. Tata wpakował się w jakieś cholerne długi... - zaczęła mama.
-Nie zganiaj wszystkiego na mnie! Wszyscy wiemy, że potrzebowaliśmy pieniędzy.
-Otóż nie wszyscy - poprawiłam.
-Dobrze, więc... Wyjaśnimy ci to na lotnisku.
-CO?!
-Wyjeżdżamy stąd, Ludmiła. Nie ma szans, żeby tu zostac.
-Co... Ja... Nienawidzę was! - krzyknęłam i pobiegłam szybko do swojego pokoju.
Bo nienawidziłam.
-Nie dzwoń do nikogo! Namierzą cię po telefonie! - usłyszałam krzyk taty.
Kto mnie namierzy?!
Nie chciałam pytac.
Nie miałam już do nich sił.
Ale ja muszę zadzwonic!
Do Federico.
I wszystko mu powiedziec.
O tym, że wyjeżdżam, że go kocham...
O, i wgl, widzeliście zapewne, że pojawiła się nowa zakładka z polubieniem na fb?
Otóż, to strona naszego bloga, założona przez jedną z oddanych mi czytelniczek ^^
Co do rozdziału:
Myślę, że przeżyjecie niezły szok ^^
Komentujcie, czy wytrzymaliście ten wstrząs!!! :3
Piatek, 10.33
-Ludmiła, ja i tata pojedziemy po Marie, ty lepiej zostań w domu i ... Ogarnij tu trochę.
-Mamo! - narzekałam.
-Powiedziałam już to, co miałam powiedziec.
Nie dyskutowałam więcej.
Z niecierpliwością czekałam na przyjazd mojej przyszywanej siostry, chociaż teraz... Chyba mogę ją nazwac po prostu siostrą.
Kiedy tylko rodzice wyjechali, zaczęłam przecierac szafki w kuchni i w salonie.
Pokój Marie był już gotowy, mieścił się naprzeciwko mojego, więc dzieliło nas kilka kroczków.
Najbardziej obawiałam się jednak, że jej sympatia do mnie jest iluzją.
Co do swoich uczuc jestem pewna - pokochałam ją prawie jak rodzinę.
Jednak nie wiem, czy ona czuje to samo do mnie.
Kiedy tylko skończyłam zbierac brudne talerze i wkładac je do zmywarki, usiadłam na kanapie i cierpliwie poczekałam do przyjazdu siostry.
-Ludmiła! - krzyknęła mama, chociaż doskonale wiedziała, że siedzę w salonie.
Z uśmiechem pobiegłam do korytarza i uścisnęłam Marie.
-Hej! - uśmiechnęła się do mnie szeroko, a po chwili dodała: - Siostro.
-No hej, siostrzyczko - odpowiedziałam z uśmiechem.
Wbrew wszystkiemu ogromnie się cieszyłam.
-Chodź, pokażę ci pokój - powiedziałam i pociągnęłam ją za rękę na górę.
Wiedziałam, że tuż za mną stoją moi rodzice i szczerze się do siebie uśmiechają.
-Jest przepiękny - oceniła dziewczynka, kiedy stanęła w drzwiach od swojego pokoju.
-Nie wiedziałam, czy lubisz pudrowy róż, ale miałam nadzieję, że mój wystrój ci odpowiada.
-Kocham róż! Szczególnie pudrowy! - ucieszyła się. - Śliczny.
-Jest do twojej dyspozycji.
-A... Mogłabym miec prośbę?
-Jasne, pytaj o co chcesz, w końcu teraz to i twój dom.
-Możesz mi pokazac resztę domu?
Uśmiechnęłam się, a ona już wiedziała, że się zgodzę.
Można więc rzec, że rozumiemy się bez słów...
-------------TYDZIEŃ PÓŹNIEJ--------------
Na początek dnia, niczego się nie spodziewając, postanowiłam zadzwonic do Lary.
-Halo? Ludmiła, to ty? - odezwała się jako pierwsza.
-Tak, to ja.
-Boże, jak ja dawno z tobą nie rozmawiałam... Gdzie cię wcięło, czemu się do nas wszystkich nie odzywałaś?
-Jakoś nie miałam ochoty... A raczej siły.
-Rozumiem. Chyba. Co tam u ciebie?
-Mam siostrę - powiedziałam mniej entuzjastycznie, niż sama o tym myślałam.
-To... Wspaniale! Malutka siostrzyczka..
-Właściwie, to nie taka malutka. Adoptowana.
-Cóż, zawsze miałam większą sympatię do osób, które adoptują dziecko... To szlachetne. Ale dopiero teraz mi o tym mówisz? No co ty!
-Tak samo zareagowałam, kiedy rodzice poinformowali mnie dzień przed przyjazdem do domu dziecka.
-Byliście na dniach otwartych? Nie widziałam cię tam...
-Też byłaś?
-Towarzyszyłam kuzynce i jej rodzicom. A powiedz mi... Jak z Federico?
-Cóż...
-Nadal się do siebie nie odzywacie?
-Nie do końca... Ostatnio się z nim widziałam, nawet zaśpiewał mi jakąś piosenkę z U-mix'u..
-Z U-mix'u? Myślałam, że sam ją napisał.
-Kilka jego tekstów tam poznałam. Ale reszta to jakieś brednie. Zupełnie nie są kierowane jego uczuciami. Wolałabym, żeby zaśpiewał od serca.
-Tak, to chyba też rozumiem.
-A jak z Diego?
-Bardzo dobrze, niedługo wyjeżdżamy do Madrytu. Odwiedzic jego ciotkę. Ale nie zmieniaj tematu!
-Już dobra, dobra. Po prostu chciałam wiedziec, co tam u dwójki moich przyjaciół.
-Więc.. Jak się ogółem czujesz?
-Średnio... Czuję, że czegoś mi brakuje.
-Chyba znasz rozwiązanie tej sprawy. Obie je znamy.
-Wiesz, chciałabym się jakoś zmienic.. Ale bez niego nie zdołam, nie potrafię.
-Federico ostatnio rozmawiał z Diego.. Chyba mogę ci to powiedziec?
-No, nie wiem...
-Wiem, że chcesz! - podpuszczała mnie.
-Nie do końca... Ale możesz powiedziec.
-Ha! - odparła triumfalnie. - Więc.. Zacytuję jego jakże urocze słowa: ,, Jest jedyną, którą pokochałem naprawdę. Dlaczego więc nie możemy byc razem?".
Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia.
-Te słowa nic nie zmienią.
Kłamstwo.
Po raz kolejny.
-Dobrze, jak uważasz.
-Lara, słuchaj, muszę kończyc. Zdaje mi się, że rodzice już przyjechali.
-Mówiłaś... No,no ok... Pa!
-Papa.
Wcale mi się nie zdawało, wcale nie podjechali.
Nacisnęłam palcem na czerwoną słuchawkę.
Federico nadal mnie kocha?
Jeszcze głupio pytam...
Wiem, że tak jest, ale..
Nie wiem.
Nie wiem.
Nie wiem, nie wiem, nie wiem!
Mogę to powiedziec całemu światu!
Nigdy nie będę wiedziała.
Kiedy ktoś mnie o to pyta, to nie mam pojęcia, co powiedziec.
Nie umiem się wysłowic.
Chociaż.. Chyba właściwie mogę...
Przyznam się w końcu do tego...
Kocham Federico.
I muszę mu to powiedziec.
Może mi wybaczy..
Nie dam bez niego rady, zrozumiałam to kilka razy, ale dopiero teraz to potwierdzę.
Te kilka tygodni bez jego uścisków, pocałunków i słów mnie dobiły...
-Marie, chodź na śniadanie! - zeszłam na dół, rodzice już byli w pracy, mimo, że do końca wakacji mieli miec wolne.
Ach, te niesprawiedliwości losu...
-Idę! - zawołała, zapewne przerywając projektowanie ubrań w szkicowniku.
Kiedy tylko na stole wylądowały dwa talerze z kanapkami z szynką i pomidorem, dziewczynka usiadła przy krześle.
-I co dziś zaprojektowałaś? - zapytałam ją, stawiając na stole szklanki, do połowy pełne herbaty.
-Właściwie, to dzisiaj nie miałam jakiejś specjalnej weny. Chyba zmażę swój dzisiejszy projekt...
-Nie ma potrzeby. Pokażesz mi go później i razem osądzimy sytuację.
-Dzięki, Lu.
Uśmiechnęłam się i dokończyłam jedzenie.
Nagle usłyszałyśmy pisk opon na asfalcie przed naszym domem.
-Poczekaj chwilę - rzuciłam i podbiegłam do okna.
-Coś się stało? - zapytała mnie głośno z kuchni.
-Nie, nic.. To rodzice, ale.. Czemu tak wcześnie...
-Pewnie przesunęli im zlecenie. Super! Znowu coś razem porobimy!
-Fajnie by było, ale obawiam się, że to nie to... - zaprotestowałam.
-W takim razie, co?
Jak na zawołanie, z hukiem otworzyły się drzwi wejściowe.
-Dziewczęta, zbierajcie się! - tata o mały włos nie wywrócił się na dywanie.
-O co chodzi? - zapytałam z ciekawością.
-Pakujcie się, już! - mama zaczęła jak oszalała wyciągac miliony walizek z ogromnej szafy w korytarzu.
-Ale, mamo.. - Marie odezwała się, ale nikt się nie dowie, co chciała powiedziec - mama jej przerwała:
-Marie, nie ma dyskusji! Do swojego pokoju i pakujcie wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy!
-Mamo! - wrzasnęłam cicho.
-Idź się pakuj, Ludmiła - tata zmierzył mnie ostrym wzrokiem.
-O co chodzi? - mimo rozkazów, chciałam się dowiedziec.
-Pakuj się, JUŻ!!! - krzyknęła mama. - Nie mamy dużo czasu.
-Dobra, dobra! - powiedziałam. - Chodź, Marie.
-Spieszcie się! - poganiał tata.
-Pospieszę się, jak się dowiem, o co chodzi!
-Marie, idź na górę - nakazała mama.
-Ale...
-Idź na górę - mama powtórzyła spokojnym tonem, wiedząc, że dziewczynka pójdzie bez żadnych pytań.
-Więc.. Tata wpakował się w jakieś cholerne długi... - zaczęła mama.
-Nie zganiaj wszystkiego na mnie! Wszyscy wiemy, że potrzebowaliśmy pieniędzy.
-Otóż nie wszyscy - poprawiłam.
-Dobrze, więc... Wyjaśnimy ci to na lotnisku.
-CO?!
-Wyjeżdżamy stąd, Ludmiła. Nie ma szans, żeby tu zostac.
-Co... Ja... Nienawidzę was! - krzyknęłam i pobiegłam szybko do swojego pokoju.
Bo nienawidziłam.
-Nie dzwoń do nikogo! Namierzą cię po telefonie! - usłyszałam krzyk taty.
Kto mnie namierzy?!
Nie chciałam pytac.
Nie miałam już do nich sił.
Ale ja muszę zadzwonic!
Do Federico.
I wszystko mu powiedziec.
O tym, że wyjeżdżam, że go kocham...
PIEEEEERWSZAAA !
OdpowiedzUsuńOMG! Jaka koncówka *0* kochanaaaa !!! K.C !
Życzę weny itd. Standardowo XDD
K.C
I DO NASTĘPNEGO <3
Hahahaha :D Kto pierwszy ten lepszy, c' nie? :D
UsuńKochana, dziękuję za ten standard ;33
Do następnego i oczywiście oczekuję od ciebie kolejnego rozdziału na tw blogu!! <3
Ja przeżyłam właśnie szok
OdpowiedzUsuńCudo ,ale zdziwiłaś mnie
Nie mam pojęcia co napisać
Ale mnie zszokowałaś
Wyjeżdżają ,aaa nie wiem
Fede ,Lu mam nadzieję,że chociaż się pożegnają
Czekam z wielką niecierpliwością na next
Ściskam Mela :**
36 rozdział zawsze dopomoże :D przeczytaj, a dowiesz się co dalej ;33
UsuńKochamm ;*
Czyli jednak Lu wyjeżdża:-(
OdpowiedzUsuńNie wybacze Ci tego! Nigdy! Rozumiesz!?! No chyba, że wróci, to może wtedy.
A wogle to do kond oni wyjerżdżają?
Więcej już nie powiem :)
Czekam na next.
No, może wróci ^^
UsuńWszystko wyjaśni się w rozdziale 36, który właśnie opublikowałam!! <3
Besos ;*
O ja pierdykam :O
OdpowiedzUsuńMA SA KRA :o ROZWALASZ MNIE
Z KAŻDYM ROZDZIAŁEM.
JAK TY TO ROBISZ?
Jezu, kobieto, trzeba być Tobą, żeby umieć TAK pisać.
Zazdro.
Jestem w szoku,
A już miało być tak pięknie,
Kurwa, tak pięknie.
I wszystko znowu szlag trafił.
Niuńka, ja chcę już Fedemilę ;*
Genialny rozdział, jak każdy c;
Buziaczki :3
Czekam na next :)
Hahahha, na Fedemiłę jeszcze przyjdzie czas :33
UsuńDziękujęę ;3 Dzięki tobie pisanie staje się piękniejsze ^^
Besos ;*
FP zawieszony do soboty niestety nauka wzywa...
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału Genialny Czekam na NEXTA Najlepsza Kocham <3
^^
UsuńDziękuję, Kocham <33 ;*