Heeej :D
Powiem szczerze:
Martwi mni to, że tylko jedna osoba wzięła udział w konkursie na One Shota.....
Zrobiłam go dla was, jeśli nie chcecie, to nie musicie w nim brac udziału...
Ale też trochę przykre, że staram się, by ten blog miał coś świeżego i po prostu zostaję olana...
No cóż, chyba jednak muszę się rozchmurzxyc, to w końcu 32 rozdział :)
Środa, 12.58
Słysząc słowa piosenki Federico, coś się we mnie ruszyło. Mimowolnie, powiedziałam:
-Ładna piosenka.
-Podoba ci się? - odparł z nadzieją.
-Tak. Zapewne także Ivette się podobała.
-Proszę cię...
Usłuchałam jego prośby, ale po chwili odparłam, kiedy dotarło do mnie znaczenie tekstu:
-Nie, nie będę ratowała twojego serca, nie zostanę z tobą i nie będziemy sami w moim salonie. Na to nie ma szans.
-Dlaczego? Przecież wiesz, że ja cię kocham. I ja wiem, że z wzajemnością.
-Co z tego? Teraz to nie ma znaczenia. Już wcześniej nie liczyłeś się z moimi uczuciami.
Odetchnął głęboko i wyrzucił z siebie wodospad słów:
-Koniec! Mam tego dosyc! Nie chciałem ci tego mówic, ale pomyśl sobie: Wszyscy wokół mówili jak nienawidzą ciebie i twoich intryg. Jak ja miałem się czuc? Jak miałem się czuc, kiedy jako jedyny stałem po twojej stronie? A kiedy się dowiedziałem, że wraz z Diego planujecie coś przeciw Violi? Pokochałem cię i musiałem skłamac, że mam cię dosyc, żeby wraz z Nati móc cię zmienic. Dlatego to zaplanowałem, rozumiesz? Bo inaczej byś się NIE zmieniła. A teraz wytykasz mi jeden jedyny błąd, na twoich tysiące!
Popatrzyłam na niego.
Musiał to w sobie tłumic tyle czasu i nie chciał mnie zranic...
Przymknęłam oczy i powiedziałam:
-Przykro mi, że tak przeze mnie cierpiałeś i żałujesz tego wszystkiego.
Próbowałam odejśc, lecz po raz kolejny z wielu, przyciągnął mnie do siebie tak, abym była nad nim pochylona.
-Federico, powiedziałeś, że będę mogła iśc, kiedy będę chciała.
-Nie, to ty tak powiedziałaś.
Wyrwałam się i przeszłam kilka kroków, po czym zawróciłam i rzuciłam mu się na szyję.
-Chciałabym ci wybaczyc, ale nie mogę... To jest silniejsze ode mnie - szepnęłam.
Pocałował mnie w grzbiet dłoni.
Koło nas przeszła grupka dorosłych, chyba Portugalczyków.
Jedna kobieta o blond włosach, która paliła papierosa, krzyknęła coś niezrozumiale w naszą stronę.
-Nie rozumiemy portugalskiego! - odkrzyknęłam.
Jeden z towarzyszących postanowił przetłumaczyc jej słowa na angielski:
-Jaka ta piękna para jest piękna!
[pomysł zaczerpnięty z książki ''Gwiazd naszych wina"]
Onieśmieliłam się nieco, Federico również.
-Dziękujemy - Federico odezwał się jako pierwszy.
-Fede! - zwróciłam mu uwagę i zrozumiałam, że nadal go przytulam.
Wzięłam ręce i usiadłam obok na ławce, opierając głowę o dłonie.
Federico objął mnie ramieniem.
-Ej, ej! - odsunęłam się od niego. - Nie chcę cię urazic, ale chyba już ci mówiłam, co o tym sądzę.
-Dobrze, dobrze - odłożył ręce i wykonał gest, który miał pokazac, że przecież nic nie robi.
-Pa, Federico.
-Pa - rzucił, ale po chwili mnie zatrzymał. - Czekaj! Bransoletka.
Podeszłam do niego i tym razem pozwoliłam, by wsunął mi złoty łańcuszek z przyczepionymi zawieszkami na mój nadgarstek.
-Szkoda, że idziesz - odezwał się po chwili.
-Nie potrafię inaczej. Najlepiej będzie, jak przestaniemy się spotykac.
-Chciałbym ci wszystko wytłumaczyc, ale nie mogę, to trudny temat.
-Federico, ja staram się ro zrozumiec.. Ale nie rozumiem. Przykro mi...
-Pa.. - odpowiedział tylko.
Odeszłam z rękami w kieszeniach dżinsowej kurtki i spuszczoną głową.
Czułam na sobie jego wzrok, pełen troski i smutku.
Tak cholernie się bałam...
I boję nadal.
Że po raz kolejny zostanę skrzywdzona.
Może lepiej było, kiedy byłam tak wredna, że nie dopuszczałam do siebie ludzi?
Tylko wtedy to ja krzywdziłam ich..
Och, życie jest mega trudne!
W milczeniu weszłam do domu i nie odpowiedziałam nawet mamie na pytanie:
-Ludmiła, chcesz tosty z serem?
Pokiwałam tylko przecząco głową, chociaż wiedziałam, że mama nie widzi.
Nie pytała jednak po raz kolejny, bo miała przeczucie, jak się teraz czuję.
Poszłam po prostu do swojego pokoju i zamknęłam drzwi zupełnie tak, jakbym była zamknięta ze swoimi problemami...
Wzięłam kolorowy pisak i i wykreśliłam kolejny dzień w kalendarzu.
Jeśli za kilka miesięcy mam wracac do Studia...
No tak, zapomniałam wspomniec, że po Wielkim Finale Antonio bez pytania umieścił mnie na liście uczniów w następnym roku.
Na początku było to bez mojej wiedzy, jednak jakoś tydzień wcześniej, kiedy leżałam samotnie na łóżku, zadzwonił na moją komórkę i o wszystkim mnie poinformował.
Stwierdził również, że widząc mój występ, zgodnie z innymi nauczycielami stwierdził, że nie muszę przechodzic przez przesłuchanie, co właściwie jest konieczne nawet, jeśli chcesz ponownie przyłączyc się do naszej małej organizacji Studia On Beat.
Więc tym razem, z przemyśleniami na temat kolejnych lat w Studio i kolejnych raz Federico w jednej sali, aż przeszły mnie ciarki.
I to nie były te przyjemne ciarki, tylko te, nazwane przez moją mamę "ciarki grozy"..
Hah, na samą myśl o tej nazwie, chciało mi się śmiac.
I tak właśnie Ludmiła Ferro przetrwała do wieczoru, rysując, pisząc i kompletując zestawy w swojej ogromnej szafie.
-Kolacja! - głos mamy rozległ się po całym domu.
Tata zapewne momentalnie zerwał się z kanapy, gdyż zawsze tak reaguje na te słowa.
Wygramoliłam się z koca i zatrzymałam film.
Włożyłam na stopy kapcie króliki i zeszłam na dół po krętych schodach.
Usiadłam przy stole i czekałam na stek z warzywami, który dzisiaj przygotowała mama.
-Kochanie, mama i ja mamy ci coś to powiedzenia - odezwał się tato. - Ty zacznij, Isbel.
-Nie, nie! Roberto, tym razem ty bierzesz sprawy w swoje ręce.
-Może się dowiem, o co chodzi? - zapytałam zniecierpliwiona.
-To coś ważnego, co może odmienic twoje życie - mówił tata. - Ale ma dla nas ogromne znaczenie...
Powiem szczerze:
Martwi mni to, że tylko jedna osoba wzięła udział w konkursie na One Shota.....
Zrobiłam go dla was, jeśli nie chcecie, to nie musicie w nim brac udziału...
Ale też trochę przykre, że staram się, by ten blog miał coś świeżego i po prostu zostaję olana...
No cóż, chyba jednak muszę się rozchmurzxyc, to w końcu 32 rozdział :)
Środa, 12.58
Słysząc słowa piosenki Federico, coś się we mnie ruszyło. Mimowolnie, powiedziałam:
-Ładna piosenka.
-Podoba ci się? - odparł z nadzieją.
-Tak. Zapewne także Ivette się podobała.
-Proszę cię...
Usłuchałam jego prośby, ale po chwili odparłam, kiedy dotarło do mnie znaczenie tekstu:
-Nie, nie będę ratowała twojego serca, nie zostanę z tobą i nie będziemy sami w moim salonie. Na to nie ma szans.
-Dlaczego? Przecież wiesz, że ja cię kocham. I ja wiem, że z wzajemnością.
-Co z tego? Teraz to nie ma znaczenia. Już wcześniej nie liczyłeś się z moimi uczuciami.
Odetchnął głęboko i wyrzucił z siebie wodospad słów:
-Koniec! Mam tego dosyc! Nie chciałem ci tego mówic, ale pomyśl sobie: Wszyscy wokół mówili jak nienawidzą ciebie i twoich intryg. Jak ja miałem się czuc? Jak miałem się czuc, kiedy jako jedyny stałem po twojej stronie? A kiedy się dowiedziałem, że wraz z Diego planujecie coś przeciw Violi? Pokochałem cię i musiałem skłamac, że mam cię dosyc, żeby wraz z Nati móc cię zmienic. Dlatego to zaplanowałem, rozumiesz? Bo inaczej byś się NIE zmieniła. A teraz wytykasz mi jeden jedyny błąd, na twoich tysiące!
Popatrzyłam na niego.
Musiał to w sobie tłumic tyle czasu i nie chciał mnie zranic...
Przymknęłam oczy i powiedziałam:
-Przykro mi, że tak przeze mnie cierpiałeś i żałujesz tego wszystkiego.
Próbowałam odejśc, lecz po raz kolejny z wielu, przyciągnął mnie do siebie tak, abym była nad nim pochylona.
-Federico, powiedziałeś, że będę mogła iśc, kiedy będę chciała.
-Nie, to ty tak powiedziałaś.
Wyrwałam się i przeszłam kilka kroków, po czym zawróciłam i rzuciłam mu się na szyję.
-Chciałabym ci wybaczyc, ale nie mogę... To jest silniejsze ode mnie - szepnęłam.
Pocałował mnie w grzbiet dłoni.
Koło nas przeszła grupka dorosłych, chyba Portugalczyków.
Jedna kobieta o blond włosach, która paliła papierosa, krzyknęła coś niezrozumiale w naszą stronę.
-Nie rozumiemy portugalskiego! - odkrzyknęłam.
Jeden z towarzyszących postanowił przetłumaczyc jej słowa na angielski:
-Jaka ta piękna para jest piękna!
[pomysł zaczerpnięty z książki ''Gwiazd naszych wina"]
Onieśmieliłam się nieco, Federico również.
-Dziękujemy - Federico odezwał się jako pierwszy.
-Fede! - zwróciłam mu uwagę i zrozumiałam, że nadal go przytulam.
Wzięłam ręce i usiadłam obok na ławce, opierając głowę o dłonie.
Federico objął mnie ramieniem.
-Ej, ej! - odsunęłam się od niego. - Nie chcę cię urazic, ale chyba już ci mówiłam, co o tym sądzę.
-Dobrze, dobrze - odłożył ręce i wykonał gest, który miał pokazac, że przecież nic nie robi.
-Pa, Federico.
-Pa - rzucił, ale po chwili mnie zatrzymał. - Czekaj! Bransoletka.
Podeszłam do niego i tym razem pozwoliłam, by wsunął mi złoty łańcuszek z przyczepionymi zawieszkami na mój nadgarstek.
-Szkoda, że idziesz - odezwał się po chwili.
-Nie potrafię inaczej. Najlepiej będzie, jak przestaniemy się spotykac.
-Chciałbym ci wszystko wytłumaczyc, ale nie mogę, to trudny temat.
-Federico, ja staram się ro zrozumiec.. Ale nie rozumiem. Przykro mi...
-Pa.. - odpowiedział tylko.
Odeszłam z rękami w kieszeniach dżinsowej kurtki i spuszczoną głową.
Czułam na sobie jego wzrok, pełen troski i smutku.
Tak cholernie się bałam...
I boję nadal.
Że po raz kolejny zostanę skrzywdzona.
Może lepiej było, kiedy byłam tak wredna, że nie dopuszczałam do siebie ludzi?
Tylko wtedy to ja krzywdziłam ich..
Och, życie jest mega trudne!
W milczeniu weszłam do domu i nie odpowiedziałam nawet mamie na pytanie:
-Ludmiła, chcesz tosty z serem?
Pokiwałam tylko przecząco głową, chociaż wiedziałam, że mama nie widzi.
Nie pytała jednak po raz kolejny, bo miała przeczucie, jak się teraz czuję.
Poszłam po prostu do swojego pokoju i zamknęłam drzwi zupełnie tak, jakbym była zamknięta ze swoimi problemami...
Wzięłam kolorowy pisak i i wykreśliłam kolejny dzień w kalendarzu.
Jeśli za kilka miesięcy mam wracac do Studia...
No tak, zapomniałam wspomniec, że po Wielkim Finale Antonio bez pytania umieścił mnie na liście uczniów w następnym roku.
Na początku było to bez mojej wiedzy, jednak jakoś tydzień wcześniej, kiedy leżałam samotnie na łóżku, zadzwonił na moją komórkę i o wszystkim mnie poinformował.
Stwierdził również, że widząc mój występ, zgodnie z innymi nauczycielami stwierdził, że nie muszę przechodzic przez przesłuchanie, co właściwie jest konieczne nawet, jeśli chcesz ponownie przyłączyc się do naszej małej organizacji Studia On Beat.
Więc tym razem, z przemyśleniami na temat kolejnych lat w Studio i kolejnych raz Federico w jednej sali, aż przeszły mnie ciarki.
I to nie były te przyjemne ciarki, tylko te, nazwane przez moją mamę "ciarki grozy"..
Hah, na samą myśl o tej nazwie, chciało mi się śmiac.
I tak właśnie Ludmiła Ferro przetrwała do wieczoru, rysując, pisząc i kompletując zestawy w swojej ogromnej szafie.
-Kolacja! - głos mamy rozległ się po całym domu.
Tata zapewne momentalnie zerwał się z kanapy, gdyż zawsze tak reaguje na te słowa.
Wygramoliłam się z koca i zatrzymałam film.
Włożyłam na stopy kapcie króliki i zeszłam na dół po krętych schodach.
Usiadłam przy stole i czekałam na stek z warzywami, który dzisiaj przygotowała mama.
-Kochanie, mama i ja mamy ci coś to powiedzenia - odezwał się tato. - Ty zacznij, Isbel.
-Nie, nie! Roberto, tym razem ty bierzesz sprawy w swoje ręce.
-Może się dowiem, o co chodzi? - zapytałam zniecierpliwiona.
-To coś ważnego, co może odmienic twoje życie - mówił tata. - Ale ma dla nas ogromne znaczenie...
Jak ja Cię czasem nienawidzę !!!!!! Dlaczego tak skończyłaś? Zabiję Cię kiedyś ;** Rozdział boski *.* i jak wcześniej pisałam do Cb, szkoda, że zgłosiło się mało, a właściwie jedna osoba ;cc Co do rozdziału brak mi słów, aleeee MASZ SPIKNĄĆ FEDEMIŁĘ <33 !!!!!!! Dzisiaj nie napiszę już nic więcej, bo jestem wykończona ;c
OdpowiedzUsuńCzekam na nexcik ;>
Besos ;* ;* ;* ;* ;*
Nie! Nie spiknę ich :3
UsuńA może tak? ^^
Zobaczysz ;*
Ja wiem, że mnie nienawidzisz :( Ty i wszyscy czytelnicy :C
Nie dośc, że dodaję takie dziadowskie posty, to jeszcze tak dłuuugo ;((((
Smutas ;/
Besos ;*
Urywać w takim momęcie!!!! Chyba se ze mnie żartujesz!!!?!!!
OdpowiedzUsuńMasz mi tu szybko dawać next, bo po tobie!!!! Jak ja chce wiedzieć, co odmieni życie Ludmiły. Tylko niech nie wyjeżdża.
Co jeszcze... aha, FEDEMIŁA MA BYĆ RAZEM!!!! Rozumiemy się?!
Czekam na next.
Nic więcej na razie nie powiem c:
UsuńHeh, nigdy nic nie wiadomo ;D <3
Urywanie w takim momencie to nie mój nawyk, ale czasem to się będzie pojawiało :D
Noo.. Postaram się, bo nie chcę byc zabita :D
Wredoto!
OdpowiedzUsuńKocham Cię, ale żeby urwać w TAKIM momencie?? Nie no!
Pfffffffff!
Dobra, Wecik, ogar....
....
Lepiej.
Takie słodkie, takie słodkie, takie piękne <3 Ae jednak mu nie wybaczyła. Podła kobieta, tak ignorować wszystkie szczere wyznania!
Ja wiem, że się powtarzam. Wiem, że jestem nudna i pewnie sądzisz, że nie mam o czym pisać...
Ale skoro ona ma takie problemy i lubi być sama, to wiesz... na Saharze nikt nie mieszka, bo koczownicze plemiona się nie liczą xD Z nimi i tak się ie dogada xD
A tak na poważnie, to czekam na Fedemilcię <333
Piękny rozdział.
Przepraszam, że komentuję tak późno...
K.C. <333
Nie jesteś nudna ;3
UsuńJesteś cudowna! ♥
Hahahahhahaha, z tą Saharą zawsze mnie rozwalasz ;D
Dziękuję ;33
Besos ;*
Ej co to było w takim momencie foch..
OdpowiedzUsuńNo dobra nie potrafię..to było takie śliczne ,boskie
Lu Fede i Portugalczycy no potwierdzam piękna z nich para :***
Boję się tego czegoś ważnego..aaa
No cóż jestem skazana czekać aż napiszesz następny rozdział
śliczności
Buziaki Mela
Hahah, dziękuję ;** :3
UsuńA więc rozdział Boski jak zwykle zaczęłam czytać twojego bloga 3 dni temu i tak mnie zaciekawił że postanowiłam reklamować... Wiem może to głupie ale twoje opowiadania są genialne i proszę cię informuj mnie o następnych rozdziałach na asku ask.fm/KaRa1324. Besos <3
OdpowiedzUsuńokii ;33 ;**
UsuńDziękuję ♥