Jejkusiu, przepraszam Was bardzo bardzo bardzo....
Rozchorowałam się niemiłosiernie, nie byłam w stanie chociaż na chwilę ruszyc się z tego przeklętego łóżka (a ja nienawidzę cały dzień się wylegiwac i kompletnie nic nie robic).
Blog, na którym dopiero zaczynam pisanie... http://zdecydowanie-za-blisko.blogspot.com/
Na nim jeszcze się wyrobiłam i dodałam kolejną częsc...
Ale tutaj za każdym razem chcę was zaskoczyc czymś nowym, wymyślic jakiś ciekawy wątek, który przykuje uwagę.
Staram się dla tego bloga, ale kiedy już skończył mi się "zapas rozdziałów" (wklejałam je migusiem z Worda, kiedy nie mogłam napisac), to zaczynam nie wyrabiac.
Uwierzcie mi, nie jestem w stanie słowa wypowiedziec, chyba, że tylko wyszeptac - tak mi gardło usycha.
Z resztą, w moim życiu tyle się dzieje, że zwyczajnie nie nadążam.
Okej, ale dosyc o tym.
Zmieniłam szablon! Nie wiem, czy jest lepszy, ale wg mnie chyba lepiej się będzie czytało... zobaczymy :)
Jeśli chodzi o rozdział, jest spoko :D Pisany na szybko, prawda, i nie wiem, czy wam się aż tak spodoba, ale co tam... Będzie okej.
Dziękuję, że mam wspaniałych czytelników i czytelniczki. Każdy z was czymś się tutaj odznacza i ma swoją 1/40 czy tam 1/100... nie wiem ile osób mnie czyta.... W każdym razie, dziękuję, że jesteście ze mną przez te 66 rozdziałów. Komentujecie, czytacie, wczuwacie się w bohaterów, kibicujecie parom lub denerwujecie się na wrogów postaci... To wiele znaczy. Bo ja uwielbiam pisac, nie myślcie sobie
Niee, to nie jest żadne pożegnanie. Po prostu przyszło mi do głowy, żeby to napisac. Tak o, po prostu
To tak.. Teraz szybko piszę rozdzialik i później lecę stworzyc jakiś nowy OS na http://enjoy-your-life-and-never-give-up.blogspot.com/
Okej... To chyba tyle
Mam nadzieję, że wam się spodoba
Dziękuję! ♥
Rozchorowałam się niemiłosiernie, nie byłam w stanie chociaż na chwilę ruszyc się z tego przeklętego łóżka (a ja nienawidzę cały dzień się wylegiwac i kompletnie nic nie robic).
Blog, na którym dopiero zaczynam pisanie... http://zdecydowanie-za-blisko.blogspot.com/
Na nim jeszcze się wyrobiłam i dodałam kolejną częsc...
Ale tutaj za każdym razem chcę was zaskoczyc czymś nowym, wymyślic jakiś ciekawy wątek, który przykuje uwagę.
Staram się dla tego bloga, ale kiedy już skończył mi się "zapas rozdziałów" (wklejałam je migusiem z Worda, kiedy nie mogłam napisac), to zaczynam nie wyrabiac.
Uwierzcie mi, nie jestem w stanie słowa wypowiedziec, chyba, że tylko wyszeptac - tak mi gardło usycha.
Z resztą, w moim życiu tyle się dzieje, że zwyczajnie nie nadążam.
Okej, ale dosyc o tym.
Zmieniłam szablon! Nie wiem, czy jest lepszy, ale wg mnie chyba lepiej się będzie czytało... zobaczymy :)
Jeśli chodzi o rozdział, jest spoko :D Pisany na szybko, prawda, i nie wiem, czy wam się aż tak spodoba, ale co tam... Będzie okej.
Dziękuję, że mam wspaniałych czytelników i czytelniczki. Każdy z was czymś się tutaj odznacza i ma swoją 1/40 czy tam 1/100... nie wiem ile osób mnie czyta.... W każdym razie, dziękuję, że jesteście ze mną przez te 66 rozdziałów. Komentujecie, czytacie, wczuwacie się w bohaterów, kibicujecie parom lub denerwujecie się na wrogów postaci... To wiele znaczy. Bo ja uwielbiam pisac, nie myślcie sobie
Niee, to nie jest żadne pożegnanie. Po prostu przyszło mi do głowy, żeby to napisac. Tak o, po prostu
To tak.. Teraz szybko piszę rozdzialik i później lecę stworzyc jakiś nowy OS na http://enjoy-your-life-and-never-give-up.blogspot.com/
Okej... To chyba tyle
Mam nadzieję, że wam się spodoba
Dziękuję! ♥
66. Poniedziałek, 03.20
Moje zimne stopy stanęły na barierce balkonu. Wyjrzałam na otoczenie,
podziwiając widok miasta nocą. Nadal nie mogłam przyswoić tego, co właśnie się
stało. Vittoria… Ta mała szlama, która odbiera mi całą radość z życia.
Vittoria…. Ta, która niszczy absolutnie wszystko, co mi się w życiu dobrego
przytrafiło. Już dłużej nie wytrzymam, jeśli to będzie się miało tak toczyć.
-Wszystko w porządku, księżniczko? – usłyszałam za sobą.
Obróciłam głowę z malującą się na twarzy obojętnością.
-Można tak powiedzieć. Ale póki ona żyje, to nigdy nie będzie dobrze.
Podszedł do mnie i objął mnie, a ja wtuliłam się w jego tors.
Potrzebowałam jego obecności, bo bardzo, bardzo, bardzo mi go brakowało. Niby
się od siebie nie oddaliliśmy, ale… Ostatnio każda sekunda bez Federico jest
dla mnie męczarnią. Czy to przeznaczenie mówi mi: „On jest tym jedynym, to jego
kochasz nad życie, bez niego to wszystko nie ma sensu”? A może po prostu to ta
rutyna?... Nie, niemożliwe. Obstawiam to pierwsze.
-Kocham cię, wiesz? – wyszeptał. – I Luna chciałaby, żeby to wszystko
dalej się toczyło. Żebyśmy byli razem, ja i ty. Uwielbiałem tego psiaka, wiesz
przecież. I ty tak samo… A ona przy nas poznała smak życia. I zmarła w imię
tego, byśmy to my mogli dalej trwać. Wiesz, że wybiegła tam celowo? Chciała
powstrzymać Vittorię. Ale skąd taka mała psina mogła wiedzieć, jakie to niebezpieczeństwo?
-Twoje puenty czasem dobijają, wiesz? Nigdy nie będę umiała się tak
wysłowić. Ale masz rację. Jej nie ma po to, żebyśmy to my mogli dalej trwać.
Federico umiał mnie pocieszyć. Zawsze i wszędzie, o nie wiadomo jakiej
porze. To przy nim czuję, że żyję, że mam po co. Ale mimo to wszystko, brakuje
mi Luny. Mój pierwszy pies, gdyż rodzice nigdy nie pozwalali mi mieć zwierząt.
Jak ja się cieszyłam, że Federico dał mi tę szansę… Żebym mogła poznać
to uczucie, jakie towarzyszy ci, gdy dajesz takiemu pupilowi okazję na lepsze
życie.
-Feder, mam pomysł – odezwałam się, gdy pocałował mnie w policzek. –
Zorganizujemy koncert.
-Jaki koncert, księżniczko?
-Koncert. Śmierć Luny tylko bardziej utwierdziła mnie w przekonaniu,
że zwierzęta zasługują na drugi dom. Pojeździmy po mieście, podpiszemy umowy z
potencjalnymi sponsorami i fundacjami, a także pójdziemy do tych wszystkich
schronisk i zaproponujemy pomoc.
-I to jest twój pomysł na przedstawienie na koniec roku?
-Nie tylko przedstawienie na koniec roku, ale także mała… Reklama.
Chcę pomóc. Pragnę zaoferować im coś od siebie i pokazać, że Studio pomaga tym,
którzy tego potrzebują.
-Pablo na pewno się spodoba ten pomysł.
-Musi – uśmiechnęłam się. – A nawet, jeśli nie, to sama to
zorganizuję. Dzisiaj na zajęciach zaprezentuję mu tę opcję.
-Mam nadzieję, że się uda – pokazał zęby w szczerym uśmiechu. – Twój
psiak jest z ciebie dumny.
Popatrzyłam do góry.
-Chciałabym, żeby tak było – odezwałam się, ciągle wlepiając wzrok w gwieździste niebo. – Wiem, że zawsze przy mnie będzie.
Z perspektywy Violetty
Szybkim ruchem podciągnęłam się ku górze. Cała byłam zgrzana i nie
miałam zupełnej kontroli nad tym, co robię. Gdzie ja jestem? Co to za białe,
puste pomieszczenie? I co ja tutaj robię? Szpital!
Tak… Przecież spadłam ze schodów.
-FRAN! Francesca, ratuj! – krzyczałam bez opamiętania.
-Violu? – zawołała przestraszona. – Jeju, nareszcie! Uspokój się, cii…
Co jest?
-Wszystko sobie przypominam… Pamiętam, kto mnie zrzucił.
-Co? Violetta, mów.. Szybko.
Z perspektywy Natalii
-Ale jak to „Odwołuję zaręczyny!”? Natalia, musisz mi to wszystko wyjaśnić!
– spanikował.
-Nie ma czego wyjaśniać… Mam dosyć twojej rodziny, jeśli to się tak
dalej potoczy, to nawet nie będziemy mogli być razem. Co to w ogóle za pomysł,
żeby angażować twoją matkę w to, co nas łączy?
-Przecież ona nie decyduje o tym, co do siebie mamy. Nie ma wpływu na
nasze plany.
-Ależ oczywiście, że ma!
Moja twarz przybrała chłodną barwę.
-Tak bardzo starałam się jej zaimponować, żeby w końcu mnie polubiła,
żeby pozwoliła nam być szczęśliwymi… Nie zauważyłam przy tym, że to zupełnie
nie ma sensu.I popatrz, do czego doszło. Zwyczajnie mnie z
tobą poróżniła.
-Kiedy musisz do mnie wrócić , ja bez ciebie…. Naty, ja bez ciebie to
nie ja!
-Będziesz musiał sobie poradzić. Twoja mama i tak pewnie teraz głupio
się ze mnie śmieje i triumfuje swoje zwycięstwo.
-I ty chcesz jej na to pozwolić? Naty, znam cię nie od dzisiaj, to nie
jesteś ty! Nie odpuszczasz tak łatwo, przecież wiem.
-Zastanawia mnie, czemu to mówisz. To jej wina, że nie
akceptuje tego, co nas łączy! Żyłam w stresie, a jak wyobrażam sobie, że ma tak być do końca, to mam
dosyć.
-Porozmawiam z nią…
-Nie, to nic nie da. Pogódź się z moją decyzją.
Podeszłam do niego i pocałowałam w policzek.
-Kocham cię, Maxi. Ale jeśli mam objąć twoje nazwisko, to muszę na nie
zasługiwać.
-Ależ zasługujesz, młoda damo – usłyszeliśmy gdzieś z tyłu.
Obróciłam się szybko i ujrzałam Matildę z dumnym wyrazem twarzy.
-Synu, mógłbyś nas na chwilę zostawić?
Skinął głową i natychmiast wyszedł z salonu. Jego mama natomiast
westchnęła głośno i usiadła standardowo na swoim fotelu.
-Natalio, przepraszam cię, za swoje zachowanie.
-Skąd taka nagła zmiana? – parsknęłam.
Spojrzała nieco wściekle, ale też łagodnie.
-Rozmawiałam z twoim ojcem i doszliśmy do wniosku, że…
-Chwila.. Dopiero teraz to do pani dotarło? Wydzielałam z siebie
siódme poty, włosy z głowy sobie wyrywałam, żeby było dobrze. Tak
bardzo zależało mi, żeby mnie pani polubiła… A to dotarło
dopiero wtedy, kiedy porozmawiała pani z moim tatą?
-Musieliśmy wyjaśnić sobie parę rzeczy. Niepotrzebnie owijałam w
bawełnę, mogłam ci powiedzieć, czemu czuję do ciebie niechęć. Uwierz mi, to
była czysta złość.. Skończył się związek mój i twojego ojca… Cóż,
miałam mu za złe.
-Wie, pani, że mogła zniszczyć szansę Maxiego na miłość? Naprawdę go
kocham, nie chciałam pozwolić, żeby to się stało, ale nie mogę tak żyć.
-Wiem, wiem, słońce. Dlatego przepraszam cię za wszystko: za to, jak
się zachowywałam i co robiłam, żeby wam to utrudnić. Zależy
mi na tym, żeby on był szczęśliwy, dlatego dziękuję, że mu to
umożliwiasz. Maximiliano cię kocha, widzę to za każdym razem. Żałuję,
że to tak się potoczyło. Wybaczysz mi, Natalio?
Przyjrzałam się kobiecie z obojętnością. W zasadzie.. Dawała mi wiele powodów do wściekłości. Ale nie potrafię jej tego wypominać.
-Wybaczam – uśmiechnęłam się słabo.
-Dziękuję – rozpromieniła się. – Wiele to dla mnie znaczy.
Pokiwałam głową z radosną miną.
-Ale nie zrywasz zaręczy? – zapytała, podnosząc brwi.
-Nie, skąd… Nie mam powodu.
-Czy ja dobrze słyszę? – w rogu pojawił się Maxi.
-Oj, skarbie – odezwała się.. moja „mama” ? – Jeśli nas
podsłuchiwałeś, to masz nie lada kłopoty.
-Właśnie… Z mamą i narzeczoną się nie zadziera - dodałam.
Cała nasza trójka zaśmiała się cicho.
I chyba właśnie zyskałam spokój, którego pragnęłam…
Z perspektywy Lary
-Mówię ci, już prawie go mamy - szepnęłam, kiedy oboje skradaliśmy się
do biura.
-Coś mi tu nie gra... On chce, żebyśmy się dowiedzieli. Żebyśmy
starali się odkryć jego sekret, ale też, by nam się udało... Dziwny typ.
-Racja, coś tu jest nie halo... - podłożyłam kartę magnetyczną do
skanera, a drzwi momentalnie się odblokowały. - Ale może to jakaś choroba. Psychopaci tak mają, nie? Musimy się więcej dowiedziec na ten temat w agencji.
Powoli weszliśmy do środka.
-Wiązki laserowe? - zapytał Diego.
-Zaraz się przekonamy - wyciągnęłam z torebki kosmetyczkę.
-Lara, nie czas na malowanie się. Poważna sprawa.
-Przecież wiem, idioto - parsknęłam, wyjmując puder. - To jest jej część.
Dmuchnęłam w kremowy, sypki kosmetyk, po czym pył rozprzestrzenił się
w całym pomieszczeniu. W skutek tego, tuż przed nami, ukazały się
krwistoczerwone, świecące kreski.
-Czasami się ciebie boję - odezwał się do mnie.
-Dobra, nie marudź. Wystarczy tylko przedostać się na drugą stronę i przeszukać
półki.
-Jeśli chcesz, to mogę iść pierwszy, no bo w końcu dżentelmen....
Zanim zdążył cokolwiek dopowiedzieć, już czekałam na niego na drugim
końcu pokoju.
-Tak, właśnie. Zdecydowanie się ciebie boję.
Szybko znalazł się tuż obok mnie i zabrał za dolne półki w meblu.
-Gdy coś znajdziesz, od razu daj znak – powiedział.
-Chyba wiem – zaśmiałam się ironicznie i przeszukałam szuflady.
Zobaczyłam wystający od rogu prostokąt, oprawiony w czarną skórę. Był
podpisany… Chyba łacina. Wysunęłam go trochę i niemal natychmiast znalazł się w
moich rękach.
-Co to jest? – spytał.
-Jakiś dziennik – przewracałam kartkę po kartce. – Ale rozumiem tylko te dziwne obrazki... absolutnie
wszystko jest w obcym języku, to chyba coś z łaciny albo…
-Wydaje mi się, że znaleźliśmy to, czego szukaliśmy. Powinniśmy zanieść
to do biura i poprosić jakiegoś pracownika, żeby pomógł nam to przetłumaczyć.
-Może znajdziemy coś więcej?
Nagle usłyszałam cichą wibrację w kieszeni towarzysza.
-Rozłącz się, zgłupiałeś? Mieliśmy nie zabierać telefonu na misję!
-Może to coś ważnego – wyciągnął komórkę z jeansów. – Francesca dzwoni…
-To.. Odbierz.
Nacisnął zieloną słuchawkę.
-Francesca? – wyszeptał. – Co się stało?
-Musicie natychmiast przyjechać… Violetta zna sprawcę.
-Kto to jest? Mów, szybko!
-Ta osoba… Ta, która uczestniczy w tym spisku… To…
Miejscówka <3
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle genialny <33333
UsuńLu i Fede <3 Jak słodko i romantycznie <3333
-Feder ty dzisiaj mnie zaskoczyłeś! W końcu powiedziałeś coś mądrego...
-Czasem i mnie zdarza się zabłysnąć :D
Moja stała rozmowa z Federem zaliczona :D To już chyba przechodzi do tradycji komentowania tego wspaniałego bloga, co nie?
Viola się wybudziła :D I oczywiście wie, kto ją popchnął :D Ale oczywiście się tego nie do wiemy :D Jak ja kocham zakończenia w takim momencie :D
Naty pogodziła się z teściową :D Będzie ślub JUPI!
Diego ty ciołku! Telefon na misję??? Każdy wie, że się tego nie zabiera! Bierze się natomiast całą kosmetyczkę! :D XD
-Diego wiesz, że jesteś ciołkiem?
-Tak wiem :D Jak ja kocham prowadzenie dialogu z postaciami, a właściwie sama to piszę więc to bardziej dialog jednoosobowy, ale nie wchodzi w to zakres monologu, gdyż występują w nim dwie postacie... [?] Tak więc... nwm... XD
Czekam z niecierpliwością na next <33333
Weny <333
K.C.<3
Besos<3333
Hahaha te dialogi <3
UsuńTak, zdecydowanie to tradycja ^^
A jeśli chodzi o moment, to ja uwielbiam tak kończyc :| Nie wiem, dlaczego, ale uwielbiam :D
Hahahhahah, tak kosmetyczka to główne uzbrojenie Lary, a kiedy wyciągnie szminkę, to lepiej z nią nie zadziwerac xD
Hah <3
Wzajemnie <3
Kc ;**
Besos ;*
Boskie
OdpowiedzUsuńLuna :(
Słuchałam przed chwilą RenixClannad
Vittoria phi
Znowu włączyła Renix
Tak Dieguś telefon na misje
Dlaczego wszyscy chcą żebym płakała
Najpierw piosenka Renix teraz śmierć Luny
Viluś wyjdzie z tego tak?
Kocham Cię! BARDZO!
Do nexta!
Kc bardzo :**
Superowy rozdział *0*
OdpowiedzUsuńDiegś C;
A Viola...
Dobra nie rozpisuje się ;*
Tak wiem oryginalny komentarz i to bardzo xd
Do następnego <3
może późnej coś dodam ;*
#By Rox xy
Dziękuję <3
UsuńOryginalny, no pewnie, bo każdy tutaj taki jest ;3 <3
Besos ;**
Dziękuję <3
OdpowiedzUsuńDzięki tb chyba posłucham RenixClannad ;) Zobaczę :D
Oczywiście, że z tego wyjdzie, chociaż nie wiem, co mi jeszcze wena przyniesie ;))
Ja cb tez <3
Besos i dziękuję ;*
Jestem i ja :*
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, (kiedyś było inaczej? Nie, bo piszesz tak cudownie :*) Dzisiaj krótko, bo nie ma zbytnio czasu. zbędne gadanie, przejdę do rozdziału
Biedna Lusia :( Straciła najpierw Fede przez Vittorię, a teraz jeszcze ona zabiła jej psa, niestety to pierwsze dało się naprawić, a to drugie niestety nie :(
Fedemiła jak zawsze słodka i urocza :*
Ludmiła po zmianie jest chyba najmilszą osobą w twoich opowiadaniach i ten pomysł na koncert ... Pomyśleć, że osoba, która chcę pomóc w taki cudowny kiedyś była zupełnie inna, a teraz z własnej woli chce pomóc bezdomnym psiakom...
Violę na razie pominę , a potem połączę z perspektywą Diego i Lary...
Matilda nareszcie zmądrzała, a już było tak blisko, aby ślub został odwołany w ostatniej chwili i bum Naxi będzie jednak miało ślub :*
Dobrze, że Natalia pogodziła się ze swoją teściową...
Teraz przejdę do Violi..
Wybudziła się i wszystko pamięta, teraz nareszcie się dowiem, czy miałam rację czy to ma związek z Vittoria, Rebeką i Ivette oraz z tym co/kogo/ jakich osób szukają Diego i Lara.
Tak wogóle to w czyim biurze byli Diego i Lara ? Coś jakoś nic nie mogę skojarzyć...tak nie kumata ja.
Diego nawet dziecko wie, że telefonu nie zabiera się na misję ! chociaż, nie nawet dobrze, że go wziąłeś, udało ci się, przynajmniej wiecie coś do tej waszej sprawy...
Chyba wszytsko co chciałam napisałam.
Czekam na nexta
Besoes
Hayden
Dziękuję bardzo już na samym początku <3
UsuńZdecydowanie najmilszą ;) A raczej zawsze taką była, tylko kryła to gdzieś w oddali ;D
Ogółem, chciałam, żeby pogodziły się tuż przed ślubem, ale tak jakoś wyszło i mam nadzieję, że tego tak bardzo nie schrzaniłam ;3
Racja, nareszcie się dowiesz, podobnie jak cała reszta ;D
W poprzednim rozdziale wszystko pisze, Diego i Lara znajdują wizytówkę, którą ktoś podłożył do spodni Violetty... Postanawiają się udac na ukryty na niej adres i trochę powęszyc ;) Wtedy też Francesca dowiaduje się o całej akcji... No nic, jeśli chcesz, to przypomnij sobie tamten rozdział, to na pewno wszystko zrozumiesz :D
Dziękuję bardzo <3
Besos ;*
Niezwykły rozdział :* Czekam na nexta Buuziaki :*
OdpowiedzUsuńDziękuję <3 Besos ;**
Usuń